Nie wiedziałem co się wydarzyło, ale nie było to nic dobrego. Odkąd Kath, opuściła to pomieszczenie, mój wilk miotał się pod skórą jak oszalały. Było to uczucie porównywalne do prawdziwego bólu. Zaciekle walczył ze mną, chcąc przejąć kontrolę. Nie rozumiał, nie umiał mi zaufać, że decyzja którą podjąłem była jedyną słuszną. Nasza malutka mate, jest niesamowicie kruchą istotą i tylko odsuwając ją od siebie, mogłem zapewnić jej bezpieczeństwo. Chyba śmierć. Ty nic nie rozumiesz prawda? Kiedy ty w końcu zaczniesz słuchać serca? Wystarczy że ty robisz to za nas oboje. Ktoś musi pozostać trzeźwy. Czy ty się słyszysz? Owszem, i myślę że ty za to ciągle mnie ignorujesz. Bo mam rację. Zobaczysz, pożałujesz tej decyzji szybciej niż ci się wydaje. Dobrze, rozumiem, a teraz daj mi spokój. Nie mogę, raczej tego nie zauważyłeś, ale ja to ty, a ty to ja, więc jeśli odpuszczę, nie tylko ty ją stracisz, ale też ja, więc nie mogę. Uspokój się. Obiecuję że odzyskam ją zaraz po zakończeniu, tego konfliktu. Nie przekupisz mnie. Nie próbuję, chcę abyś mi zaufał, wytrzymaj jeszcze trochę. Żeby nie było za późno.
***
-Nawet jej nie widziałam. Mogłeś do mnie zadzwonić!- Evie walnęła go swoją piąstką w pierś.
-Zrozum, wtedy byłoby to dla niej jeszcze trudniejsze- dziewczyna westchnęła i zrezygnowana wtuliła się w wielką pierś swojego chłopaka.
-Tyle czasu już z nią nie rozmawiałam, wiem że to dla jej bezpieczeństwa, ale tęsknię. Chciałabym jej tyle powiedzieć, co się dzieje w szkole, o mojej chorobie, o nas- spojrzała głęboko w oczy Aidena, który uśmiechnął się tylko lekko.
-Powiemy jej. Obiecuję. Już niedługo- powiedział i pocałował ją w czubek głowy.
-W takim razie, musimy szybko skopać im tyłki- jej oczy błysnęły, a pięści zacisnęły.
-Hej, nie tak szybko wojowniczko, mówiłem ci coś o twoim udziale w jakiejkolwiek walce.
-A ja ci mówiłam, że umiem o siebie zadbać i pomogę nie ważne czy się na to zgodzisz czy nie- rzuciła i usiadła na kremowej kanapie.
-Jeszcze zobaczymy- mruknął z szelmowskim uśmieszkiem i poszedł do kuchni aby przygotować im śniadanie. Pół godziny później wrócił do salonu z sałatką z kurczakiem, którą postawił przed krzywiącą się dziewczyną- nie patrz tak na mnie, no już jedź.
-Aiden, nie jestem głodna- chłopak odłożył swój talerz, i odwrócił się całym ciałem do brązowowłosej.
-Evie, przerabialiśmy już to, musisz jeść.
-I jem, tylko swoje porcje- blondyn nie zastanawiając się długo, przyciągnął młodą do siebie i zaczął głaskać po plecach.
-Evie, od kiedy zaczęłaś się przemieniać, twój wilk potrzebuje więcej energii, musisz więcej jeść.
-To nie jest takie proste.
-Wiem i gdybym tylko wiedział wcześniej, pomógłbym ci z tym.
-Przestań, bo się rozkleję, a przy sałatce z kurczaka to chyba nie wypada, no i nie mam dziś wodoodpornego tuszu- zaśmiała się i chwyciła danie zrobione przez Aidena- naprawdę jestem ci wdzięczna Aiden, i przepraszam że dostała ci się mate z tyloma wadami.
-Nawet tak nie mów. Kocham cię z nimi jeszcze mocniej- Evie zawsze była emocjonalną dziewczyną i po tych słowach parę łez uleciało z jej ślicznych oczu. Nigdy nie sądziła że trafi jej się taki skarb jakim był Aiden Hope. Zawsze widziała w nim tylko starszego, upierdliwego brata jej najlepszej przyjaciółki, ale okazał się tym, czego naprawdę potrzebowała. Nie wytykał, nie wyśmiał jej zaburzenia odżywiania, a zaczął pomagać. Niesamowicie mocno tęskniła za Katherine i wiedziała że gdyby tylko tu była wyciągnęłaby ją z tego bagna w jaki wpadła po jej wyjeździe. Pamiętała czas w którym to Kath potrzebowała tej pomocy. Niestety życie gimnastyczki nie jest usłane różami i każdemu zdarzy się czasem upaść. Nigdy nie sądziła że przydarzy się to także jej, ale jak widać nieszczęścia chodzą parami- co oglądałaś?- pytanie chłopaka wyrwało ją z zamyślenia i pozwoliło skupić całą swoją uwagę tylko na nim.
CZYTASZ
Come If You Dare
WeerwolfOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...