Rozdział 60 Nie

4K 179 8
                                    

Powoli otworzyłam obolałe oczy i rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie w którym przebywałam było zimne, pachnące wilgocią, a nieprzyzwyczajony do ciemności wzrok nie dostrzegał za wiele szczegółów. Dopiero po chwili byłam w stanie powiedzieć, że na przeciwległej betonowej ścianie, znajdowały się wysokie, witrażowe okna swoim wyglądem przywodzące na myśl odległe czasy. Nie wpuszczały światła, co tylko potwierdziło moje założenie o nadal trwającej nocy oraz mojemu wcześniejszemu omdleniu. Zagadką było, ile dokładnie mogłam być nieprzytomna, oraz to, gdzie obecnie przebywali moi wrogowie. Z wiadomych przyczyn musiałam szybko nadrobić te braki.

Delikatnie, z próbą podniesienia poruszyłam kończynami, jednak poskutkowało to tylko ostrą dawką bólu, oraz uświadomieniem że moje ręce były skute kajdanami podpiętymi do ściany.

-Co teraz?- jęknęłam i mocno szarpnęłam na łańcuch.

-Nie męcz się, to nic nie da- usłyszałam dochodzący z ciemności, zachrypnięty męski głos.

-Jeśli nie jesteś zwykłym tchórzem, pokaż mi się. Chce poznać każdego, kto przyczynił się do tej tragedii- powoli wyłonił się z ukrycia ukazując mi swoją twarz.

-Nazywam się Tyler Nels, wybacz że nasze pierwsze spotkanie było tak.. nieprzyjemne.

-Nieprzyjemne?- prychnęłam głośno- mówisz o chwili, kiedy twoja ,,przywódczyni" próbowała mnie zabić? Wcale mnie to nie dotknęło, ani trochę, nie musisz się martwić!- byłam wściekła i chociaż słowa były przeciwne, ostro podkreśliłam to moim tonem głosu.

-Przykro mi, że musisz być częścią tej zemsty.

-Daruj sobie te ładnie brzmiące kłamstwa. Coś takiego jak pragnienie zemsty, zawsze zostawia za sobą trupy. Poza tym doskonale wiem, że spełniłbyś każde jej życzenie, nawet gdyby kazała ci własnoręcznie odebrać mi życie.

-Ja..- próbował coś powiedzieć, ale złowrogi kobiecy głos skutecznie mu przerwał.

-Nie mylisz się, Tyler jest moim najbardziej oddanym sługą i nie zawahałby się zrobić wszystkiego, o co tylko go poproszę- wkroczyła do pomieszczenia przynosząc ze sobą anielskie światło, które mimo iż biło od białej długiej sukni i tego samego koloru włosów, skutecznie znikało w jej okrutnym, zimnym spojrzeniu.

-Poprosisz? Jesteś zaznajomiona z takim słowem? Kobieta, która nazywa najbliższą sobie osobę sługą? Człowiek, winny śmierci ogromnej liczby istot? Przywódca, który zawiódł i wydał na pewną zgubę swoich ludzi?

-Jeśli próbujesz tą marną gadką, wykupić sobie więcej czasu, to odpuść już teraz. Mój plan nie ma żadnych luk i kiedy nadejdzie czas, pożegnasz się ze swoim żałosnym, ludzkim życiem.

-Nawet jeśli, wiedz że pociągnę cię razem ze sobą- warknęłam, czując jak zawiść do tej kobiety pali mnie od środka- Hunter nie pozwoli żyć, mojemu mordercy.

-Straszysz mnie?- zmrużyła oczy i pochyliła nade mną, ukazując swojego wewnętrznego demona.

-Ostrzegam.

-Raczej rozśmieszasz do łez- po jej minie nie powiedziałabym, że była rozbawiona, raczej bliska wybuchu- wraz z końcem tej nocy, zagrożenie ze strony Bloodywortha lub innego członka jego stada będzie czymś abstrakcyjnym.

-Jeśli zamierzasz go zabić, wiedz że nigdy ci się to nie uda!- krzyknęłam i szarpnęłam za łańcuchy, postanawiając tym samym zagrać impulsywnie i urobić ją na tyle, aby zdradziła mi choć część swojego ,,genialnego" planu.

-Kto powiedział, że to zrobię? Uspokój się, nie położę na twoim kochasiu palca. Ty zrobisz to za mnie- ostatnie słowa wyszeptała złowróżbnie patrząc na mnie oczami, w których czaiło się szaleństwo.

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz