Zapinając mankiety czarnej koszuli intensywnie wpatrywałem się w lustro wiszące nad hebanową komodą, bez skrępowania mogłem obserwować moją kobietę, która przepięknie ubrana niespokojnie dotykała złotego pierścionka zaręczynowego. Po spojrzeniu na zegar wiszący nad drzwiami, stwierdziłem że nie mam więcej czasu na przyglądanie się ślicznej blondynce.
-Już czas- powiedziałem chcąc ją w jakiś sposób uprzedzić, nim poczuje mój dotyk.
-Kiedy zamierzasz powiedzieć gdzie idziemy?- zmarszczyła śmiesznie nosek w który miałem nieodpartą ochotę ją pocałować. Musiałem wziąć się w garść.
-Niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.
-Ta ci się spodoba- powiedziałem będąc blisko jej ucha. Bez zbędnych ceregieli wziąłem ją na ręce i sprawnie opuściłem nasz dom.
-Zamierzasz mnie nieść całą drogę?
-To niedaleko- nie odezwała się więcej, co lekko mnie zaniepokoiło, czy to co zrobiłem kilka minut temu aż tak ją speszyło. Będąc już przed odpowiednimi drzwiami, zatrzymałem się i spojrzałem na moją mate. Jej policzki były zaróżowione, a sama raz za razem atakowała zębami swoją biedną wargę, która ciągle była przegryzana. Delikatnie postawiłem ją na ziemi, ciągle przytrzymując ją ramieniem w talii-boisz się mnie?- nie był to najlepszy moment na takie rozmowy, ale musiałem wiedzieć co ona czuje.-Nie- jej głos lekko zadrżał i już wiedziałem że kłamie. Z cichym westchnięciem oplotłem ją ramionami i oparłem swój podbródek o czubek jej głowy.
-Kath, obiecuję że nigdy nie zrobię nic, co mogłoby cię zranić, ale musisz mi trochę pomóc i pozwolić się do siebie zbliżyć.
-To nie jest proste.
-Wiem skarbie, ale musisz wiedzieć że nie tylko ja podjąłem tą decyzję- ująłem jej dłoń i pogładziłem pierścionek zaręczynowy- nie zmusiłem cię do tego, a więc kiedyś musiałaś także mnie kochać, dlatego zrobię wszystko, abyś przypomniała sobie o tym co do mnie czułaś.
-Nie poddasz się, co?
-Nigdy- ucałowałem ją w czubek głowy i chwyciłem za pozłacaną klamkę- a teraz baw się dobrze- gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia rozległ się głośny pisk, a zaraz potem mała brązowowłosa dziewczynka znalazła się przy nas i przytuliła się do zszokowanej Katherine. Niestety nie mogła zobaczyć kto obecnie tak mocno się w nią wtula, ale byłem pewien że to nie potrwa długo.
-Katie!- ten radosny okrzyk od razu rozluźnił Kath, która będąc całkowicie nieświadomą cały czas kurczowo trzymała się mojej dłoni.
-Puchatku- uśmiechnęła się i pogłaskała dziecko po głowie.
-Katie! Mam już jedenaście lat!
-Ah.. no tak, wybacz zapomniałam- delikatnie pogłaskałem moją kruszynę po plecach, chcąc dodać jej otuchy. Wiedziałem że strata pamięci także nie była dla niej łatwa.
-Ale tobie pozwalam tak do mnie mówić, w końcu jesteś moją dużą siostrą- nim mała zdążyła wtulić się w Kath, zauważyłem że w jej oczkach zalśniły łzy- tęskniłam, nie zostawiaj nas więcej na tak długo.
-Nie obiecuje Puchatku, ale postaram się- szybko do naszego grona dołączyła pani Hope.
-Kochanie, jak się czujesz?- nadal nie ufałem tej kobiecie, ale niestety potrzebowałem jej pomocy i musiałem grać jak najbardziej potulnego.
-W porządku mamo, tak się cieszę że tu jesteście- Elizabeth przytuliła mocno Kath.
-To my się cieszymy że wyszłaś z tego wypadku cało- powiedział pan Hope, zbliżając się do nas.
CZYTASZ
Come If You Dare
WerewolfOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...