Rozdział 13 Moja

9K 396 17
                                    

Im bliżej byliśmy, tym bardziej mój wilk robił się niespokojny. Kiedy w końcu ją zobaczyłem, myślałem że wybuchnę, stała przed swoim domem, ale nie sama. 

-Hunter spokojnie, opanuj emocje- naprawdę się starałem, ale gdy ten dupek ją przytulił, myślałem że zaraz go rozszarpię. Szybko otworzyłem drzwi i w mgnieniu oka pojawiłem się za jego plecami. 

-Zabieraj od niej swoje brudne łapy, albo cię zabiję- warknąłem, nie patrzyłem jednak na chłopaka, tylko na nią. W momencie gdy nasze oczy się spotkały, poczułem gorąco, które rozlało się po całym moim ciele. Moja. W mojej głowie wybuchło prawdziwe zamieszanie, krew zaczęła szybciej płynąć, a zmysły wyostrzyły się, a mój wilk wył to jedno słowo, jednak ja z całej siły się powstrzymywałem, nie chciałem być kimś kto bez walki podda się wszystkim instynktom. 

-Słucham? Ty do mnie mówisz?- spytał z pogardą ten gnojek. Widząc, że nadal trzyma MOJĄ Katherine nie zamierzałem się już więcej powstrzymywać. 

-Ostrzegałem- syknąłem, i szybko złapałem go i posłałem parę metrów dalej uderzając w twarz na tyle mocno, że mógłbym się martwić, czy coś mu się nie przemieściło. 

-Co ty wyprawiasz?!- krzyknęła Hope, a ja chodź nie chciałem się do tego przyznać, poczułem niesamowicie silną ochotę na złapanie jej i nie wypuszczenie ze swoich rąk. Zresztą też tak uczyniłem, złapałem ją w momencie gdy chciała podbiec do tego skurwiela- puść mnie! 

-Dlaczego zawsze muszę mówić ci nie, Hope- powiedziałem i patrzyłem jak przez jej twarz przechodzi milion różnych emocji. 

-Może dlatego, że jesteś nienormalny i chodzisz po mieście bijąc niewinnych ludzi!- przez chwilę, byłem na nią zły, jednak to szybko przeszło gdy widziałem jej waleczne spojrzenie. Chwyciłem za jej drobną, miękką dłoń która idealnie wpasowała się w moją i pociągnąłem w stronę samochodu- Nie! Puść! Słyszysz!- gwałtownie odwróciłem się w jej stronę tak że o mało co nie przyłożyła swoim małym noskiem w mój tors. 

-To ty bądź ciszej, albo sam zamknę ci te usta- powiedziałem i z zadowoleniem stwierdziłem, że cała zadrżała na ciele. To znaczyło że ja także na nią działam, sama mogła się tego wypierać, ale jej ciało nie potrafiło tego zrobić. 

-Zostaw ją Bloodyworth!- jak zwykle, wszędzie musi wtrącić się ten złoty chłopiec Aiden. 

-No proszę, Aiden. Chcesz mnie powstrzymać? Śmiało- rzuciłem prowokacyjnie. Ten był na tyle głupi że od razu przyjął moje wyzwanie. 

-Nie, Aiden! Nie wolno ci się z nim bić! Słyszysz?! Nie pozwalam! Zadzwoń na policję!- krzyczała Katherine, która w przeciwieństwie do jej brata, doskonale zdawała sobie sprawę co go czeka. Sam czułem na własnej skórze, jak bardzo Hope teraz się bała, rozumiałem to. Mimo że nie za bardzo przepadam za tym chłopakiem był jej bratem, a że sam mam rodzeństwo mogłem sobie wyobrazić co czuła. Niestety nie potrafiłem się poddać, nikt nie mógł mi jej zabrać, nawet jej rodzina. Zablokowałem więc jego cios i odepchnąłem na bezpieczną odległość, aby móc odwrócić się do mojej mate. 

-Bądź grzeczna- rzuciłem, po czym sam zaatakowałem AIdena, chciałem to skończyć jak najszybciej, wiedziałem że i tak będę miał teraz u niej wielkiego minusa, jednak zdawałem też sobie sprawę z tego że jak pozna całą prawdę, z czasem to zaakceptuje. Zostawiłem ją nie martwiąc się o to że ucieknie od tego był Keith, kątem oka widziałem jak wsadza ją do samochodu. Musiałem szybko zakończyć tą potyczkę z młodym Hope, po batach jakie mi zafundowali, moje plecy nadal nie były w najlepszej kondycji, a byłem nawet pewny że kilka z ran na nowo się otworzyło. W momencie, gdy prawie dostałem w potylicę do akcji wkroczył Keith który złapał Aidena za rękę i odrzucił- Co ty robisz?! Miałeś ją pilnować?- krzyknąłem, nie panując nad sobą. Młody znowu zaatakował tym razem celując w Keitha.

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz