Przez to co powiedziała mi mama, nie mogłam więcej patrzeć na Lucasa tak samo, co było niesamowicie męczące.
-Co za.. Nienawidzę jej!- krzyknął Lucas będąc już z dala od wzroku nauczycieli.
-Dość mocne słowo jak na buzującego testosteronem młodego dorosłego.
-Mocne? Mocne to by było, gdybym powiedział nienawidzę tej jebanej kurwy.
-Serio zamierzasz ją przeklinać, tylko dlatego że wstawiła ci dwóję?
-Tylko dlatego? Charity ja rozumiem, że dla ciebie oceny i honor nie idą w parze, ale dla mnie jak najbardziej, i dzisiaj niewątpliwie miałem rację.
-Dobra, dobra, przestań już bawić się w obrońcę sprawiedliwości, takie coś nie istnieje.
-Wampiry też nie powinny istnieć, a proszę bardzo, mamy tu świetny przykład na takiego wampira energetycznego- wystawił mi język, a ja przewróciłam oczami.
-Błagam, niech te wystawianie ocen się skończy, bo nie wytrzymam z tobą długo- zostały jeszcze trzy tygodnie roku szkolnego i ostatni tydzień na jakiekolwiek zmiany w ocenach. Krótko mówiąc, przeżywaliśmy właśnie gorączkę szkolną. Lucas wyjątkowo źle to znosił.
-Właśnie! Co powiesz na małą wycieczkę? Moi znajomi o których ci opowiadałem chcą jechać do Montrealu w przyszłym tygodniu.
-Mała.. wycieczka? Przecież z Toronto do Montrealu jest 6 godzin drogi! To około 500 km.
-Daj spokój! Jesteśmy już dorośli!
-Raczej ty. Jeśli nie pamiętasz, ja mam 18 lat, w Stanach Zjednoczonych byłabym już pełnoletnia, ale tutaj brakuje mi jeszcze roku-cudowna rzeczywistość. W Europie pełnoletność jest od 18 roku życia, w USA tak samo, z tym że alkohol jest sprzedawany od 21, a Kanada jakby chciała się wyróżnić na tle reszty, wprowadziła próg lat 19.
-To tylko pół roku! Zresztą rocznikowo jesteśmy w tym samym wieku- dziwny zbieg okoliczności, ale Reeve też musiał powtarzać jeden rok.
-Nie kombinuj, to że moja mama pozwoli mi jechać, jest równoznaczne z cudem.
-W takim razie, najwyższy czas aby stworzyć jakiś cud.
-Podziwiam twoje pozytywne nastawienie.
-A ja twój czarny humor i wszech ogarniający pesymizm. Naprawdę nie wiem skąd bierzesz aż takie pokłady złych emocji. Zupełnie jakby twoja nadzieja całkowicie obumarła.
-Bo tak jest- Hope którą znałam umarła, zginęła wraz z Psycholem w tamtej sali gdzie obiecaliśmy sobie przyszłość, która nie nastąpiła.
-Ughh za dużo negatywów! Trzeba to zmienić! Dzisiaj poznasz moich przyjaciół, ubierz się ładnie. Przyjadę o 19- puścił mi oczko i tyle go widziałam. Świetnie, znów muszę bawić się w normalną nastolatkę.
***
Wracając do domu z treningu przez park, starałam się myśleć o wszystkim, byle nie o wyłaniającym się spomiędzy drzew wilku. Ogromnym czarnym wilku, o niesamowitych szarych oczach.. Agrhh Kath! To znaczy Charity! Dlaczego nie możesz o tym zapomnieć, czemu nie możesz się od tego odciąć i wyrzucić go z głowy raz, a dobrze. Dlaczego koszmary nie mogą mnie opuścić, a jego zapach wciąż unosi się w moim pokoju i dlaczego do cholery ciągle nosisz ten pierścionek! Spojrzałam na biżuterię, która świeciła na moim palcu. Nie mogłam się go pozbyć, próbowałam wiele razy, ale to wcale nie było proste. On dosłownie wyrył się w moim umyśle, a jego dłonie wytatuowały ścieżki na moim ciele, które czuję za każdym razem gdy biorę prysznic. Myśląc nad tym wszystkim, ciągle przyśpieszałam kroku i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam biec. Całego dzieła dopełnił jeszcze deszcz, który spadł niespodziewanie i to wielką falą, mocząc moje ubranie do suchej nitki. W pełnym momencie potknęłam się i przewróciłam na zimną drogę, nie było to tym razem spowodowane moją niezdarnością, ani wystającym korzeniem. Sprawcą był ból, który nagle pojawił się w okolicy mojego obojczyka. Z cichym syknięciem dotknęłam rozgrzanej skóry, która zapulsowała bólem. Cała spięłam się gdy dotarło do mnie czym to może być spowodowane. W zabójczym tępię dotarłam do domu i zostawiając za sobą mokre ślady zamknęłam się w pokoju. Jak w napadzie histerii zerwałam z siebie przemoczoną bluzkę i odsłoniłam znak na który tak długo starałam się nie patrzeć. Oznaczenie zrobione przez Bloodywortha zniknęło już jakiś czas temu*ale nie znak Luny. Czarny księżyc zaczął mnie piec i przybrał odcień czerwieni zupełnie, jakby żarzył się żywym ogniem. Weszłam do łazienki i ściągając z siebie resztę ubrań puściłam zimną wodę pod prysznicem chcąc choć na chwilę sobie ulżyć. Na szczęście ból przeszedł, a znak wrócił do poprzedniego koloru. Co to było? Jeśli on nie.. nie żyje, czy znak nie powinien także zniknąć? Podskoczyłam jak oparzona gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego połączenia. Dopadłam komórkę i z lekkim zawodem zobaczyłam imię Lucasa na wyświetlaczu.
CZYTASZ
Come If You Dare
Kurt AdamOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...