Wpatrywałam się twardo w drewnianą podłogę całkowicie ignorując obecność Huntera, tak było prościej. Czemu do jasnej cholery on tego nie rozumiał?! Usiadł obok mnie, drażniąc mnie samą swoją obecnością. Po chwili znów zrobił coś czego kompletnie nie chciałam, chwycił moją dłoń w swoją i przeniósł na swoje kolana.
-Katherine..
-Nie mów tak do mnie- rzuciłam oschle.
-To jak mam do ciebie mówić?- spytał, kciukiem zaczynając rysować kółka na mojej skórze.
-Najlepiej by było w ogóle- widziałam w głowie jak zaciska zęby i próbuje się uspokoić. Wiedziałam że takie odzywki z mojej strony go denerwują, ale jeszcze nie zdawałam sobie sprawy czemu.
-Szczerze? Nie mam bladego pojęcia co teraz czujesz- odwróciłam się do niego gwałtownie- tak Kath- pierwszy raz zdrobnił moje imię.. Grhhh czy to teraz ważne? Czy to w ogóle ważne?- nigdy nie byłem w takiej sytuacji, w jakiej obecnie się znajdujesz, nie wiem jak to jest być porwanym i osaczonym przez zupełnie obcą mi osobę- łzy stanęły mi w oczach- nie rozumiem tego, mogę się tylko domyślać, więc proszę cię o odrobinę zaufania. Daj mi trochę czasu, tylko trochę na poznanie ciebie, a wtedy obiecuję że odwiozę cię wprost do Vernon- jedna łza wypłynęła z mojego zaszklonego oka jednak nim spłynęła po mojej twarzy, została złapana przez ciepłą dłoń Huntera.
-Ile?- spytałam łamiącym się głosem- ile czasu potrzebujesz?- pogładził mój policzek, a ja czułam że jeśli nie przestanie rozpłaczę się ponownie.
-W gruncie rzeczy to zależy od ciebie, od momentu gdy będziesz gotowa żeby otworzyć się przede mną- nie miałam już sił, zamknęłam oczy głęboko oddychając. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłam szybko oczy, i niemal od razu wstrzymałam oddech, był tak blisko. Na tyle, że spokojnie mogłam policzyć wszystkie jego rzęsy i wypatrzeć każdy błysk w oku.
-Przyniosłem wszystko, a teraz...- Ian się zaciął, a Hunter sam się odsunął nim ja to zrobiłam. Puścił moją dłoń i wstał.
-Zajmij się nią, wrócę za parę minut- rzucił i wyszedł. Ian spojrzał na mnie niepewnie po czym podszedł i złapał za bolącą kostkę którą posmarował maścią.
-Codziennie wieczorem musisz się tym smarować, następnie przyłożyć gazę i zabandażować- kiwnęłam głową, na znak że rozumiem. Następnie pokazał mi jak założyć stabilizator- powinnaś w nim chodzić do dwóch tygodni, a przez pierwsze kilka dni dobrze by było gdybyś także w nim spała, później możesz go zdejmować- wstał i zaczął pakować manatki- zostawiam Hunterowi leki przeciwbólowe, więc jakby coś się działo to zwróć się do niego- kiedy całkowicie zajął się swoimi czynnościami, odwróciłam wzrok i znów zaczęłam gapić się w podłogę- Katherine?
-Mhm- mruknęłam na znak że słucham.
-Powinnaś się położyć, to był długi dzień- powoli kiwnęłam głową i wstałam przy okazji wypróbowując nowe cacko, które dość dobrze spełniało swoją rolę. Jak otępiała podniosłam kołdrę i powoli uważając na stabilizator zakopałam się w ciepłym łóżku, patrząc jeszcze przelotnie za zegar 01:36. Nic dziwnego że byłam zmęczona, mój idealny grafik przesunął się o dobre 4 godziny. Zamknęłam oczy z nadzieją że sen sam przyjdzie, ku mojemu rozczarowaniu nic takiego się nie działo. Mimo zgaszonego światła, mój umysł nie miał zamiaru iść odpocząć. Już miałam się przewracać na drugi bok gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Dzięki stary, potrzebowałem tego- powiedział głos, niewątpliwie należący do Huntera.
-Nie ma sprawy, właściwie kiedy ciebie nie ma w pobliżu jest całkiem grzeczna- powiedział, a ja mogłabym przysiąc że zrobił to z uśmiechem.
CZYTASZ
Come If You Dare
Hombres LoboOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...