Rozdział 44 Z Tobą? Zawsze.

5.5K 289 15
                                    

-Pozwoliłeś aby siostra Katherine się tutaj kręciła?! Czyś ty zgłupiał do reszty? Jakbyś nie zauważył trwa taka tyci, tyci wojna i nie jestem pewien czy sprowadzanie dzieci w sam środek batalii to dobry pomysł! 

-Uspokój się Keith, dom w którym mieszkam z Kath, jest obłożony tak silnymi barierami, że nikt by się tam nie przedarł. Myślę że Vivienne będzie jeszcze bardziej bezpieczna właśnie tam z Kath, niż we własnym domu. Zresztą lepiej powiedz mi co działo się wczoraj na kolacji- zacisnął usta i spojrzał na pole gdzie ciężko trenowały nasze dzieciaki. 

-Nic, a co miało się dziać? Rozmawiałem z Nicole, tak jak mi kazałeś i na nasze szczęście zgodziła się nam pomóc. Przyjedzie tutaj w następnym tygodniu i wtedy wykona rytuał. Zadowolony? 

-Byłbym bardziej, gdybym wiedział co naprawdę dzieje się z moim najlepszym przyjacielem- westchnął ciężko i włożył dłonie w kieszenie swoich czarnych dżinsów.  

-Nie udawaj, nie przede mną, doskonale wiem że poczułeś co się wczoraj wydarzyło. 

-Wolałem to usłyszeć od ciebie- także nie chciałem dać za wygraną. 

-Ale ja nie chcę o tym gadać. 

-Dlaczego? Twoja mate jest na wyciągnięcie ręki, a ty chodzisz jakbyś się tojadu nałykał. 

-Na wyciągnięcie..?-prychnął i ruszył się nerwowo- czy ty się słyszysz? Niby jak..? 

-Keith, wiem że Nicole jest medium, ale nasze stado już od dawna nie przestrzega zasady czystości krwi. Sam jestem z Kath, mimo tego że jest człowiekiem. Kocham ją i nigdy bym z niej nie zrezygnował. Ty też tego nie rób. 

-Ta, dzięki za złote rady- mruknął i cały naładowany negatywnymi emocjami, odszedł w stronę pola treningowego. Czy ja też taki byłem, gdy dowiedziałem się że moja przeznaczona nie jest wilczycą? Uśmiechnąłem się pod nosem i także poszedłem za Keithem. Byłem pewien że niedługo mu przejdzie i sam poleci do Nicole. 

*** 

-Katherine! Boże jak ja za tobą tęskniłam!- Evie uścisnęła mnie z całej siły i wymiętosiła jak tylko się dało.

-Też się cieszę że tu jesteś. Brakowało mi twoich żartów i westchnięć skierowanych do Arveya. 

-Oh Arvey.. no tak- zaśmiała się nerwowo, wyczułam to w końcu byłam jej najlepszą przyjaciółką.  

-Co jest? 

-Co? Aaa nic. Wracając do ciebie.. 

-Żadne mi tutaj wracając. Co jest? Jesteście razem? Wdałaś się z nim w romans? Nie wierzę. 

-Już mi się nie podoba- powiedziała na jednym wydechu, a ja po chwilowej ciszy wybuchłam donośnym śmiechem. 

-Już ci się nie podoba? Ten Dean? Ten sam do którego wzdychałaś od podstawówki? Ten Dean Arvey. 

-Tak Katherine, ten Dean. 

-Nie wierzę. 

-Możemy skończyć ten temat? Muszę ci coś.. 

-Ale jak to? Przecież ty..? 

-Katherine! Jestem chora!- zamrugałam kilkakrotnie chociaż w moim przypadku nie było to potrzebne. 

-Jak to? Co ci jest?- moja rozbawiona postawa nagle zmieniła się o 180 stopni. 

-Pamiętasz jak w trzeciej gimnazjum ty.. 

-Pamiętam Evie, nie mów mi że ty.. 

-Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić..- jej ton także zmienił się gwałtownie. Moja przyjaciółka nigdy nie płakała, nie z byle jakiego powodu. To musiało być poważne. 

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz