Rozdział 55 Wrócę

3.9K 202 11
                                    

-Dzisiaj to wszystko się skończy. Oddział Arrow znalazł kryjówkę Levande, jest osadzona głęboko w dolinie Westside. Obecnie złamaniem barier zajmuje się stado Iana. My wyruszymy po zapadnięciu zmroku, mentalnie uzdolnieni nie mają zdolności widzenia w ciemnościach, więc to będzie nasz pierwszy plus. Co więcej, plan jest jasny. Nie zabijamy- w stadzie zawrzało.

-Jak to?!

-To wojna!

-To niemożliwe!

-Cisza!- ryknął Hunter głosem Alfy- to nie podlega żadnej dyskusji! Jesteśmy wilkami, ale nie zabójcami! Raven przygotowała specjalne trucizny, które na jakiś czas paraliżują przeciwnika, to ich użyjemy na każdym, kto będzie chciał mnie powstrzymać przed dostaniem się do ich przywódcy. Później sam zajmę się resztą. Wiem że moje metody, mogą wydać wam się nielogiczne i tchórzowskie, ale jako nowy Alfa chcę wprowadzić nowy porządek który zagości w całym nadnaturalnym świecie wraz z chwilą gdy wygramy tą wojnę. To wszystko, możecie odejść- gdy wszyscy zebrani zaczęli się rozchodzić, Hunter udał się do swojego gabinetu, gdzie zmęczony usiadł na fotelu i odetchnął głęboko.

-Synu..- Jonathan wszedł do pomieszczenia, a jego wzrok od razu padł na Huntera.

-Tato, jeśli przyszedłeś tu aby podważać moje działania jako Alfy, to wybacz ale nie chcę tego słuchać. Nie zmienię decyzji.

-Nie. Przyszedłem żeby się zapytać czy jesteś tego pewny?

-Czy wygramy? Czy dam radę? Nie. Nie mam pojęcia co się dzisiaj wydarzy.

-Ale mimo to trwasz przy swoim i pokazujesz całemu stadu, że niczego się nie obawiasz.

-Wiem, nie jestem taki, jakim chciałbyś żebym był.

-Jestem dumny- Hunter od razu spojrzał w szoku na swojego ojca- jestem dumny ze swojego syna, który mimo strachu, wciąż walczy i pokazuje każdemu, że można żyć inaczej, że szacunku nie da się zbudować na strachu, nauczyłeś wszystkich, a w tym mnie że zawsze jest nadzieja. Ja nigdy nie byłem do tego zdolny, wszyscy z łatwością mną manipulowali. Ty nie dałeś się zastraszyć, stłumić, a przecież po tym co stado i Ian ci zrobili mógłbyś żyć w nienawiści. Pokonałeś to, a nasze stado ci ufa, a dobrze wiesz, że jeśli zdobędziesz zaufanie wilka, on zrobi dla ciebie wszystko. Dlatego nie bój się, masz za swoimi plecami całą hordę wsparcia- położył swoją dłoń na ramieniu Huntera i poklepał go pokrzepiająco.

-Dzięki tato. Nie zawiodę.

***

Przytuliłam mocno Huntera i pocałowałam go czule.

-Odwiozę cię- pokręciłam szybko głową.

-Nie, jesteś tu teraz potrzebny. Po za tym, jeśli pojechałbyś ze mną, nie wiem czy dałabym ci wrócić. Nienawidzę patrzeć jak odchodzisz.

-Więc zrobisz to pierwsza, sprytnie- wplątałam dłoń w jego włosy i spojrzałam czule- o nie, tylko mi tutaj nie płacz, bo to ja nigdzie cię nie puszczę- zaśmiałam się.

-Będzie dobrze, wierzę w to.

-Mam nadzieję że masz rację.

-A czy kiedyś jej nie miałam?- uśmiechnęłam się przegryzając wargę.

-No tak, moja ty najmądrzejsza wariatko.

-Hej! Nie pozwalaj sobie Psycholu!- czerpałam z każdej naszej chwili jak najwięcej- i kto by przypuszczał, że tak okropnie się w tobie zakocham?

-Ja. Ja to wiedziałem- schylił się i pocałował mnie mocno, podnosząc lekko do góry.

-Czas już na mnie- wiedziałam że zegar tykał, i nie mogłam pozwolić sobie na taką słabość.

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz