Rozdział 59 Moje szczęście

3.9K 187 14
                                    

Co ona sobie myślała? Co czuła gdy patrzyła na mnie tak, jak ja na nią? Czy jej serce rozdzierało się na pół tak jak moje, gdy widziałem każdą pojedynczą ranę na jej idealnym ciele? Równocześnie, czy odetchnęła z taką samą ulgą, kiedy upewniła się że jeszcze żyję? Nie miałem pojęcia. Za to wiedziałem, gdzie mój wilk najchętniej by się znalazł, gdzie chciałby być już zawsze, na zawsze, przy niej, jak najbliżej. Zdawałem sobie z tego sprawę, jednak doskonale też rozumiałem, że wilk działa instynktem, zewem natury. Teraz nie mogłem dać mu swobody na jaką zasługiwał, ponieważ mimo wszystko byłem też człowiekiem, istotą która kierowała się po połowie sercem i rozumem, a dzisiaj to właśnie ten drugi doradca grał pierwsze skrzypce i mówił bym nie ważył się zostawić tylu ludzi którzy we mnie wierzą, ufają i powierzają swoje życie. Musiałem doprowadzić to do końca, a później.. niech Bóg jeden raczy wiedzieć, że pozwolę swojemu dzikiemu ja, na wszystko. Niech walczy, poluje, bawi się, kocha, nienawidzi i żyje według swojego instynktu. Przyrzekam, że będę robił wszystko tak, aby niczego więcej nie żałować. Będę bronił swoich do upadłego, będę kochał się z Kath tak mocno, aż rozbłysną gorące iskry i nigdy więcej nie zgasną, będę pokazywał szczere uczucia bez zbędnego ukrywania się za maską zimnego drania, a co najważniejsze zamierzam po prostu żyć, zwyczajnie, normalnie żyć.   

Nagle poczułem na sobie chłodne krople, które schłodziły mój gorejący organizm. Spojrzałem w górę na wyższe kondygnacje, gdzie od razu udało mi się dostrzec postać kobiety o zupełnie białych włosach, która z wyciągniętymi przed siebie dłońmi szeptała zaklęcie, tym samym uwalniając żywioł wody gaszący ogniste pobojowisko. Doskonale wiedziałem z kim mam do czynienia, Octavia Morgan siostrzenica Vicky, a co za tym idzie, córka przywódcy Levande. Pamiętałem ją jeszcze z czasów, kiedy nasze rody żyły w przyjaźni, a my jako małe dzieci bawiliśmy się wspólnie. Nie przypominała jednak dawnej siebie, porażająco chłodne oczy świdrowały wzrokiem otoczenie, zapewne obliczając w myślach straty. Domyśliłem się, że jej ojciec musi być niedaleko, przecież nie zostawiłby swojej ukochanej córki samej. To on był moim celem, z nim musiałem się porozumieć i powstrzymać tę wojnę.  

-Gdzie jesteś, tchórzliwy ludzki pomiocie!?- wraz z jej mrożącym krew w żyłach krzykiem, wszystko ucichło, dosłownie każdy skoncentrowany był na jej osobie. Oprócz mnie. Nerwowym wzrokiem uchwyciłem sylwetkę Kath, która na ten moment była schowana za filarem, przez co Octavia nie była w stanie jej zobaczyć. Moja, mała mate doskonale wiedziała, że chodzi o nią, jej mowa ciała była bardziej, niż wymowna. Spięła mięśnie, a oddech stał się bardziej urywany, bała się, a mimo to, gdy nasze spojrzenia w końcu się spotkały posłała mi delikatny uśmiech i spróbowała uspokoić, przekazując że wszystko jest w porządku. Co za wariatka. Nic nie było dobrze, a Kath za to co zrobiła potrzebowała solidnego lania oraz otoczenia opieką, by już nigdy nie poczuła się zagrożona. Krwawiłem w środku, kiedy natrętny głos w mojej głowie wciąż krzyczał, że nie podołałem zadaniu. Teraz nie mogłem schrzanić, musiałem wyciągnąć ją z tego piekła- pokaż się! Mam cię zachęcić!?- te słowa wyraźnie zainteresowały Kath, już chciała się podnieść, jednak wyraźnie dałem jej znać, aby tego nie robiła. 

-Długo jeszcze będziesz ciągnąć to przedstawienie!?- ryknąłem, ujawniając Octavi swoją obecność.  

-Bloodyworth- dosłownie wysyczała, zaciskając dłonie- długo zajęło ci odnalezienie mnie. 

-Nie szukałem ciebie, tylko twojego ojca. Mam nadzieję, że w końcu przestanie się ukrywać i stanie ze mną oko w oko- zauważyłem jak zadrżała delikatnie, kiedy wspomniałem o Magnusie. 

-Szukasz mojego ojca? Naprawdę? Nie kłam przede mną! Dobrze wiesz gdzie on jest! Sami go tam zesłaliście..- wyszeptała na koniec, a moje wilcze oko zauważyło jedną samotną łzę przemierzającą jej policzek. 

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz