-Boże! Hunter!- krzyknęła Marie Bloodyworth, gdy tylko zobaczyła swojego syna idącego z nieprzytomną dziewczyną na rękach- Co się stało? Gdzieś ty był przez tyle czasu?! I co ci w ogóle strzeliło do głowy?!
-Mamo nie teraz, potrzebuję waszej pomocy- odparł mężczyzna kierując się do posiadłości.
-Rozumiem. Później na ciebie nakrzyczę, teraz trzeba się zająć tym biedactwem. Idź z nią do swojego pokoju, wszystko co będzie potrzebne już tam jest.
-A Ian? Przyjechał już?- kobieta spojrzała na niego marszcząc czoło.
-To nie jest najlepszy pomysł, uważam że powinien mieć kategoryczny zakaz zbliżania się..
-Mamo.. Jest czy nie?- westchnęła ciężko, ale nie zamierzała się z nim kłócić.
-Tak. Dotarł tutaj chwilę przed wami- resztę drogi przeszli w ciszy, żadne nie chciało pierwszemu wyciągać broni. Kiedy weszli do pokoju, Hunter zgodnie z poleceniem Iana położył dziewczynę i pokazał oznaczenie, które mimo tego, że nie goiło się tak szybko jak u wilków, nie wyglądało niepokojąco.
-Muszę to sprawdzić. Jak na razie podam jej leki przeciwgorączkowe i przeciwzakażeniowe, a potem postaram się sprawdzić na co jej ciało zaczęło reagować w negatywny sposób.
-Jak to na co? Oznaczyłem ją Ian, i to przez to jest taka. Przeze mnie- blondyn spojrzał z politowaniem na Bloodywortha.
-Doprawdy? A po czym to wywnioskowałeś? Wiem jak to wszystko wygląda, ale jestem niemal całkowicie pewny że tu nie chodzi o twoje oznaczenie.
-Skąd taka pewność?
-Po pierwsze jestem świetnym medykiem- uśmiechnął się lekko- po drugie z raną nic się nie dzieje, jest czysta jak łza a jej objawy nie są typowe dla ludzkich mate które zostały oznaczone. To coś innego Hunter. Wiem, raczej to marne pocieszenie, ale przynajmniej wiesz że nie masz się za co obwiniać. To nie twoja wina. Łapiesz?- brązowowłosy powoli kiwnął głową.
-Więc co to jest do cholery?
-Tego jeszcze nie wiem, ale się dowiem, a ty zostań i najlepiej trzymaj ją za rękę to złagodzi ból. Twój jak i jej.
***
-Czemu on go tutaj wpuścił!?- krzyknął Keith przewracając kolejne już krzesło.
-Keith uspokój się- powiedziała Cheryl.
-Jak mam być spokojny, kiedy wiem że tak kanalia chodzi sobie po naszym domu jakby nigdy nic!
-On pomaga Hunterowi, a chociażby na ten wzgląd mógłbyś na chwilę zawiesić broń.
-Chyba żartujesz? Ty na moim miejscu potrafiłabyś to zrobić?
-Ciągle chcesz stawiać wszystkich w swojej pozycji, a sam wyobraziłeś sobie być w skórze Huntera? Jeśli on mu wybaczył, ty też możesz.
-Nie mogę. Nie jestem nim- Cheryl westchnęła ciężko i wyszła z pomieszczenia, nie chcąc kłócić się z bratem o coś, co dla niej samej też nie było łatwym tematem. Nigdy nie przyznała się do tego ale w tej całej sytuacji to ona miała największe prawo do nienawiści. Ian złamał prawo. Prawo wilczej natury, paradoksem było to że chociaż zranił ją do kości sama nie była w stanie go przekreślić. Tego nie mogła zrobić, ale unikać go i owszem. Z taką myślą wyszła z domu i ruszyła do lasu chcąc znaleźć się jak najdalej.
***
Czekanie to najgorsze uczucie na świecie, nie jesteś niczego pewny i nie wiesz co będzie na końcu. Gdy trzymałem jej bladą dłoń, namacalnie czułem jak powoli opada z sił, a ja nie mogłem nic zrobić.
CZYTASZ
Come If You Dare
Manusia SerigalaOpowiadanie w trakcie korekty. Przy poprawionym rozdziale występuje gwiazdka * ,,-Ja cię do tego doprowadziłam?! To ty mnie porwałeś, przetrzymujesz i ciągle ranisz!- krzyknęłam- chcę wrócić do domu! -Nie możesz! Teraz należysz do mnie, a twój dom j...