Rozdział 42 Dowód

5.7K 266 25
                                    

To było straszne. Pierwszy raz przestraszyłam się tak bardzo. Leżałam na czymś miękkim, nie słysząc znajomego pikania szpitalnych maszyn czy krzątania się pielęgniarek. Po prawej stronie nie znalazłam metalowej szafki ze świeżą wodą, a znajomy zapach leków, szpitalnych obiadów i śmierci, nie doszedł do moich nozdrzy.

-Mamo? Halo? Jest tu ktoś?- powoli wpadałam w panikę. Ogarniająca mnie zewsząd cisza sprawiała że cała moja odwaga odchodziła niczym cień w ciemności- Psycholu? Jesteś tu?- przypomniało mi się, że to on zabrał mnie ze szpitala- Odezwij się! To nie jest śmieszne! Hunter!- nie miałam pojęcia kiedy mój krzyk zamienił się w płacz. W gruncie rzeczy nie znałam go, nie miałam pojęcia co ze mną zrobi. Rosnąca histeria nie pozwalała na złapanie oddechu. Chciałam wstać, ale nie wiedziałam czego się spodziewać. Dopiero teraz odczułam jak straszna jest strata wzroku, a jak by tego było mało, nie mogłam się nawet ruszyć przez gips, który unieruchamiał moją nogę. Byłam bezbronna, i ta myśl doprowadzała mnie do szału. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno płakałam i czułam się taka samotna. Chwilę później, usłyszałam trzask drzwi, ale nawet to nie pomogło mi w uspokojeniu się.

-Kath? Boli cię coś?- w ułamku sekundy łóżko po lewej stronie ugięło się, a silne ramiona zgarnęły mnie do siebie- Kath? Odezwij się- starałam się jak mogłam, aby mój oddech wrócił do normalności, ale było to trudniejsze niż sądziłam- proszę cię, odezwij się- przyłożył moją głowę do swojej klatki piersiowej i zaczął głaskać mnie po włosach- już dobrze malutka, wszystko jest w porządku- być może głupio to zabrzmi, ale kiedy usłyszałam bicie jego serca poczułam się lepiej. Znikło uczucie pustki i samotności, a zastąpiło je ciepło i bezpieczeństwo.

-Ja.. bałam się- trudno było mi się do tego przyznać, ale musiałam zrobić krok do przodu- nie rób tak więcej, nie zostawiaj mnie- kolejne łzy wypłynęły z moich martwych oczu.

-Oh Kath, moja Kath- przytulił mnie mocno i uspokajająco gładził po plecach- już wszystko dobrze.

-Nie wiedziałam gdzie jestem, co się stało, ani co ze mną będzie.

-Wiem, ale już tu jestem i nigdzie się nie wybieram- oparł się swoim czołem o moje. Powoli coraz bardziej wracałam do normalności.

-Dziękuję, Hunter- wytarłam łzy, nadal nie odsuwając się od niego, co jak się okazało było dużym błędem. Drgnęłam gwałtownie, gdy niczym piorun poraził mnie dotyk jego warg na swoich. Być może przez stratę wzroku, to uczucie było tak intensywne, że na chwilę mnie sparaliżowało. Miał ciepłe i miękkie usta, które delikatnie przesuwały się po moich, zimnych i nieruchomych. Czemu on..? Ja jeszcze nigdy się nie.. Ta informacja mnie poraziła. Natychmiast zebrałam w sobie siłę i zdrową ręką odepchnęłam go od siebie- Co ty robisz?!- uderzyłam go otwartą dłonią w klatkę piersiową. 

-Kath.. 

-Dlaczego to zrobiłeś!? Nie miałeś prawa! To był mój pierwszy pocałunek!- było to dość dziecinne zachowanie, ale dla kobiety właśnie takie błahostki były ważne. Psychol złapał mnie za nadgarstek i odsunął od swojego ciała. 

-Nieprawda, nie był pierwszy, chociaż ten o którym mówisz, również był ze mną, więc nie widzę powodu do krzyku. 

-Nie mam podstaw, aby ci wierzyć- byłam zła i nie zamierzałam tego ukrywać. 

-Nie musisz, jesteś moją narzeczoną i nic tego nie zmieni- nie widziałam go, ale czułam jego ciepły oddech, co oznaczało że był zdecydowanie za blisko. 

-Tak uważasz? Zawsze mogę odejść- usłyszałam jak bierze płytki oddech, dodatkowo wzmocnił się uścisk na moim nadgarstku.

-Nie odejdziesz- wycedził.

Come If You DareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz