Kaeru powoli otworzyła oczy, nadal była przytulona do Kankuro *Gdzie ja... Oh..* uniosła powoli głowę do góry, chłopak już nie spał.
- Dzień dobry, żabia księżniczko- uśmiechnął się i odgarnął jej kosmyk włosów z czoła- wyspana?
- Umm mogłeś mnie obudzić. Która godzina?
- Dziewiąta, jeszcze wcześnie.
Powoli wstali z materaca. Kaeru rozsunęła drzwi pokoju i zerknęła na dół.
- Ehh ojca nadal nie ma.. Nieźle przybalował...
- No dobra- Kankuro wyjął pudełeczko z fioletową farbą- idę do łazienki się heh ogarnąć.
- Kankurooo ty się więcej malujesz niż ja heh.
Chłopak poszedł do łazienki naprzeciwko pokoju, zostawił otwarte drzw i stanął przed oświetlonym lustrem. Kaeru chciała iść zrobić śniadanie, wyszła z pokoju i zerknęła do łazienki do Kankuro.
- Czekaj! Wiem!
- Hmm?
- Daj mi ten pędzelek, Kankuro.
Zabrała pędzel i zaczęła malować. Namalowała mu dwie fioletowe kreski biegnące od dolnej powieki, takie same jak jej czerwone.
- Zawsze chciałam to zrobić! Tak jest dobrze!
- Emm- Kankuro spojrzał w lustro- chyba tobie to bardziej pasuje hahaha.
- No doobra hah niech będzie. Już wycieraaam.
Wzięła wilgotną chusteczkę i sięgnęła do jego policzka. Kankuro chwycił jej dłoń i się uśmiechnął.
- Kaeru...
Zbliżył się do niej, Kaeru poczuła szybkie bicie swojego serca. Lekko przymknęła oczy, a Kankuro ją objął i pocałował. W tej samej chwili usłyszeli otwierające się drzwi i głos Jiraiyi.
- Wróciłeeeem!
- Ykhmm dobrzeee tatoo!
Słyszeli sennina krzątającego się po kuchni. Kankuro próbował po cichu przejść do jej pokoju, nagle usłyszał z dołu.
- Kaeru? Mamy gościa?
- T... Tak, tato!- zawołała z góry
- Zejdźcie na śniadanie.
- Za chwilę...
Kankuro wszedł do jej pokoju i zaczął się ubierać. Zdjął koszulkę w której spał, a Kaeru znów odwróciła wzrok z zakłopotaniem.
- Heh, aż tak się zawstydzasz?
- Ej! Po prostu się... Ubierz.
Kaeru nie wiedziała jak się zachować *Czy to już... Oficjalne? Może go zapytam... Bakaaa, to głupie. Jakoś... Zbyt naturalnie to się zadziało i...*
- No dobra... Idziemy na dół?
Kankuro zapytał, a Kaeru przytaknęła. Nadal ubrana w piżamę zeszła na dół do kuchni, a za nią powoli wszedł Kankuro. Na stole czekał ryż z jajkiem, smażona ryba, ważywa, bulion rybny i trzy talerze. Jiraiya lekko uniósł brwi, gdy Kaeru i Kankuro usiedli obok siebie przy stole.
- Sabaku no Kankuro. Brat Kazekage, Gaary hmm- usiadł przy stole naprzeciwko nich i wskazał na jedzenie- smacznego.
Chwilę jedli w milczeniu. Kankuro przerwał ciszę.
- Bardzo smaczne Jiraiya sensei.
- Mhmm...- uniósł głowę i chwilę im się przyglądał- Powiedz mi, Kankuro... Czy masz jakieś zamiary względem mojej córki?