Shikamaru niósł ją na plecach. Gdy dotarli na skraj polany w lesie, zaczynało zachodzić słońce. Chłopak pomógł Kaeru usiąść pod drzewem i wezwał Pakkuna.
- Yo! Shikamaru, jakiś klopot?
- Potrzebny nam Sai i jego latające stwory. Kaeru straciła dużo chakry.
- Jasne! Zaczekajcie tutaj.
Pies zniknął. Shikamaru usiadł obok dziewczyny.
- Jak się czujesz? Yhh rana nadal paskudnie krwawi.
- Jest mi... Słabo...
- Nawet nie zauważyłem, nie poczułem tego cofnięcia czasu. Nic takiego nie pamiętam...
- Też bym chciała to wyrzucić z głowy. Nawet nie wiesz jak bardzo się boję, że nagle wróci tamta chwila, ja...- znów zaczęła płakać- Widziałam jak umierasz.
- Ważne, że jestem. I... Ehh muszę w takim razie bardziej uważać i nie opuszczać gardy jak kretyn. Już, musisz się uspokoić. Za chwilę będziemy w drodze do Konohy.
Kaeru położyła głowę na jego kolanach i zamknęła oczy. Shikamaru w jednej dłoni trzymał kunaia, a drugą mimowolnie gładził dziewczynę po głowie.
W pewnym momencie usłyszeli hałas, nad polaną pojawił się wielki, namalowany ptak. Sai zeskoczył z niego na dół razem z Sakurą, która podbiegła do Kaeru.- Co się stało? Sasuke miał...
- Sasuke ruszył dalej. Uciekło mu kilku Zetsu, którzy nas zaatakowali- Shikamaru cicho westchnął- a Kaeru... Ratując mi życie cofnęła czas i mnie osłoniła. Zetsu przebił jej ramię, jutsu zabrało jej wiele chakry i...
- Rozumiem.
Sakura zdjęła bandaż z ramienia dziewczyny i zaczęła ją leczyć. Rana powoli zmniejszała się, aż prawie się zasklepila. Sakura pomogła jej wstać i zaprowadziła na ptaka, Shikamaru i Sai wsiedli na drugiego.
- Przydatna ta jej moc, nie?- Sai spojrzał na Shikamaru
- Cóż... Na to wygląda.
Gdy dotarli do Wioski, poszli do Szóstego. Kaeru poczuła się już trochę lepiej, Kakashi miał poważną i zmęczoną minę.
- Już prawie noc, długo to trwało.
- Proszę- Shikamaru wręczył mu list- to od Sasuke. Sakura, a to... Do ciebie.
Sakura zabrała kopertę ukrywając rumieniec. Kakashi spojrzał na Kaeru.
- Nie wyglądasz najlepiej. Czy te misje... To nie za dużo dla ciebie?
- Czcigodny, ja...
- Kakashi- Shikamaru wszedł jej w słowo- biorąc pod uwagę co przeszła i co widziała, to i tak trzyma się bardzo dobrze. Z czasem nabierze więcej zimnej krwi. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdziemy odpocząć.
Kakashi kiwnął głową i wszyscy wyszli z gabinetu.
- Shikamaru, odprowadź Kaeru, ok? Ja muszę wrócić do szpitala- Sakura miała zmartwioną minę
- Jasne. Zajmę się nią- Shikamaru odpowiedział
Sai poszedł do siebie, a Kaeru szła powoli z Shikamaru. W końcu dotarli pod drzwi jej domu.
- Lepiej się czujesz?
- Chyba... Tak.
- To ja już...
Shikamaru chciał się odwrócić, ale Kaeru chwyciła jego rękaw i zacisnęła na nim palce wlepiając wzrok w ziemię. Chłopak zrobił zdziwioną minę