Shikamaru lekko się ukłonił i poszedł za Kakashim. Kankuro nerwowo chwycił dłoń dziewczyny i zmarszczył brwi widząc cień uśmiechu na jej ustach.
- Kaeru... Chcesz już wracać?
- Jeszcze chwila...
Kaeru podeszła do trzech wielkich żab stojących na cmentarnej polanie i się ukłoniła.
- Dziękuję, za przybycie. I dziękuję, że po śmierci ojca, nadal uznajecie jego pakt podpisany za mnie- wyprostowała się- ale jeśli jest potrzeba, sama też mogę podpisać. Chcę być godną następczynią ojca.
Żaby skinęły głową i zniknęły w kłębach dymu. Kaeru westchnęła.
- Ciągle czuję jakby mnie za to obwiniały- odwróciła się do Kankuro- może... Chodźmy już.
Złapała go pod ramię i wolnym krokiem szli w stronę jej domu. Gdy byli na miejscu, Kaeru spojrzała na notes i kubek. Przez chwilę chciała zabrać te rzeczy ze stołu, ale odpuściła i poszła do schodów.
- Idę... Założyć inne ubranie. To jest mało wygodne i...
- ...przygnębiające. Rozumiem.
Kaeru wróciła po chwili ubrana w ciemnoszare spodnie do treningów i czarną koszulkę. Kankuro stał w kuchni, też już przebrany, i sprawdzał co jest w szafkach i w lodówce.
- Co robisz..?
- Myślę co ci ugotować na obiad, Kaeru.
- Heh, możemy coś zamówić.
- E tam... Póki jestem, mogę gotować.
Kaeru wzruszyła ramionami, przeszła do części pomieszczenia z kanapą, na której usiadła i włączyła cokolwiek w telewizji. Kankuro widział jak białe włosy znikają za oparciem, gdy dziewczyna położyła się na boku.
Chłopak gotował curry ze składników, które znalazł w kuchni. Rozległo się pukanie do drzwi, Kankuro zawołał.- Kaeru, otworzysz?... Śpi?
Westchnął i się uśmiechnął, po czym poszedł otworzyć.
- Yyy jaaa...- Shikamaru zrobił zdziwioną minę na widok Kankuro- Przyszedłem do Kaeru.
- No chyba sobie żartujesz, że...
Shikamaru westchnął i wręczył mu kopertę.
- To do Kaeru, od Szóstego. Wyluzuj.
- Jestem wyluzowany- Kankuro schował kopertę do kieszeni spodni- a ty, przestań się ciągle koło niej kręcić.
- Mendokusai...- Shikamaru odwrócił się na pięcie- Ktoś musi, skoro ciebie i tak większość czasu nie ma...
Kankuro podbiegł przed niego i uderzył go pięścią w twarz. Zdezorientowany Shikamaru upadł na plecy. Kankuro chciał zacząć go okładać pięściami, ale Nara unieruchomił go cieniem i uderzył z całej siły w twarz. Kilku mieszkańców wioski zaczęło im się przyglądać, gdy nagle pomiędzy nimi pojawił się Chouji. Powiększył swoje dłonie i ich przytrzymał.
- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!- Chouji zmierzył ich wzrokiem i wypuścił- Shikamaru, mieliśmy iść coś zjeśc jak dostarczysz list.
- Taa...- Shikamaru szybkim krokiem poszedł w stronę Ichiraku ramen- Nic tu po mnie... Co za upierdliwiec...
Kankuro wrócił do domu i ustawił talerze na curry na stole, po czym poszedł do łazienki.
Gdy przejrzał się w lustrze, zobaczył, że ma pod okiem zadrapanie i lekko rozciętą skórę dolnej wargi przy kąciku ust. Gdy Kaeru otworzyła drzwi łazienki, chłopak podskoczył i lekko odwrócił głowę w prawą stronę, żeby nie zauważyła śladów bijatyki.