Rozdział 58, Uwolnienie

477 57 21
                                    

Kaeru roztrzęsiona kierowała się do wyjścia, gdy wpadła na Tsunade. 

- I jak z nim, Kaeru? 

- Nie wiem, ja... - dziewczyna pokiwała głową i zmarszczyła brwi- Spróbujmy dzisiaj z tą pieczęcią.

- Porozmawiam z kapłanką i nałożę na nią jutsu, które ją uwięzi jeśli będzie chciała ci zaszkodzić. Jeśli nie ma nic do ukrycia, powinna się zgodzić. A Shikamaru musi odpoczywać i dojść do siebie. Jest silny, ale przeżył dużo... Chyba za dużo. 

- Pójdę już. 

Kaeru wyszła na dwór, szła patrząc w ziemię i myślała o wszystkim. Nagle na kogoś wpadła, gdy uniosła wzrok poczuła ścisk w żołądku. 

- K... Kankuro? Miałeś być tu za kilka dni i...

- Tak, ale przybyłem wcześniej, bo Gaara zmienił pewne plany. Coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną. 

Dziewczyna wybuchła płaczem, Kankuro nie wiedział jak się zachować, uniósł brwi i chwilę na nią patrzył szukając słów. 

- Co się... Wiem, że bywało różnie, ale... Może mogę jakoś...

- Podobno pieczęć, którą mam w sobie niedługo się aktywuje, przez co ja umrę i...

- Co? Po kolei. 

Kaeru opowiedziała o wszystkim i próbowała się uspokoić. Kankuro stał w ciszy i słuchał, gdy skończyła palnął.

- Czemu nie przyjęłaś jego oświadczyn? 

- Nie wiem! To się wydarzyło w jakimś innym świecie, wtedy wzięłam podobno z nim ślub, ale to było dlatego, że byłam umierająca, ale teraz czuję się całkiem nieźle i spanikowałam. Kocham go, ale to nie jest takie proste i... Cholera, czemu ja w ogóle z tobą o tym rozmawiam. 

- Jeśli chcesz pogadać to... Zawsze możesz. Mimo wszystko kiedyś... Byliśmy sobie bliscy. 

- Nie, ja nie szukam takiego, pocieszenia, jak w ogóle mogłeś...

- Nie miałem tego na myśli, Kaeru...

Próbował lekko się uśmiechnąć i spojrzał na nią z troską. 

- Nigdy się nie pogodzę z tym, że schrzaniłem, ale... Nie zmienię już tego. Nie da się cofnąć czasu i...

- Yhhh urusai!!

Spojrzała na niego z wyrzutem i szybkim krokiem poszła do domu. Kankuro nie wiedział o co chodzi i cicho westchnął. 



Tego samego dnia popołudniu....

- Yo, Shikamaru... 

Na salę weszła Ino. 

- Hej. 

- Jak się czujesz? Ja... To ja cię znalazłam, to wyglądało... Bardzo źle. Sakura jest świetnym lekarzem. 

- Szkoda, że nie leczy złamanego serca heh...- leżąc spojrzał na zdziwioną minę Ino- W tamtej... wersji życia... Oświadczyłem się, wzięliśmy ślub i... Teraz odrzuciła zaręczyny. 

- Shikamaru- Ino stęknęła- zaskoczyłeś ją. To dlatego. Nie dlatego, że tego nie chce, serio. Za dużo wrażeń na raz. Za chwilę mają z tą kapłanką coś robić i... To wszystko jest pokręcone. Przepraszam, ale... Czy mogę zrobić jutsu...

- Nie ufacie mi. Dlatego Kakashi cię przysłał, żebyś weszła w moją głowę. 

Spojrzał na nią z wyrzutem, ale po chwili namysłu dodał.

- Yhh muszę przyznać, że gdyby chodziło o kogoś innego, to sam bym to zaproponował. Może... Może to dobrze, że jest ostrożny. Ale ostrzegam cię, Ino, to nie będzie przyjemne. 

Dziewczyna wykonała jutsu. Gdy Shikamaru znów otworzył oczy, zobaczył ją zalaną łzami. 

- Shikamaru to... To wszystko, co przeszedłeś...- otarła łzy z policzków- Tak bardzo ci współczuję, ty... sam niesiesz ten ciężar, nikt inny tego nie widział i...

- Właśnie tak... Do końca życia zostanie to w mojej głowie. I będę z tym sam... Gdy Asuma... Wszyscy byliśmy w żałobie, mieliśmy siebie, a ja... Jestem z tym sam, Kaeru żyje, ale tamten koszmar...

- Rozumiem, ja...

- Idź już. Powiedz im. Niech spróbują pomóc Kaeru, błagam. Jeśli drugi raz... Wtedy sam sobie odbiorę życie. Nie dam rady...

- Shikamaru...

Ino wyszła z sali. Nara leżał i obserwował sufit. Po chwili przyszła Sakura podać mu leki.

- Shikamaru, teraz idę do sali obok... Kaeru przyszła, Ino nam opowiedziała i... Zostało mało czasu, jeśli pieczęć pojawi się samoistnie, już nic jej nie cofnie, wiec jeśli to była prawda...

- Sakura! To jest prawda! Nie róbcie ze mnie wariata, do cholery! 

- Przepraszam. 

- Kaeru tu przyjdzie? 

- Już jest na sali i...

- Ale... Jeśli ona... Czemu...

 - Boi się. Jest przerażona. A widzenie ciebie potęguje jej strach. Tak... powiedziała. Muszę iść do nich. 

Shikamaru znów patrzył w sufit. Myślał o wszystkim. *Czemu odsunęła się ode mnie... Uratowałem ją... Ryzykowałem wszystko... To nie ma sensu...*

Nie wiedział ile czasu minęło, czy to były minuty, czy godziny. Nadal wszystko go bolało. 

*Te dni, gdy gralismy w shogi... Ten dzień, gdy robiliśmy to po raz ostatni... Teraz jakby to była inna Kaeru, inna osoba...*

Nagle usłyszał krzyk z sali obok. Głos, który rozpoznałby wszędzie.

- Kaeru!!

Próbował wstać, wszystko go bolało. Czuł jakby paliło go całe ciało, wszystkie wnętrzności. 

- K... Kaeru...

Nie wiedział co się dzieje, bardzo powoli wyszedł z sali, kręciło mu się w głowie, ale musiał się do niej dostać za wszelką cenę. Krzyk ustał. Shikamaru miał w głowie najgorsze myśli. Otworzył drzwi. 

Kaeru leżała na leżance nieprzytomna, nad nią stały Tsunade i kapłanka, chakra kapłanki była intensywnie biała. Shikamaru zobaczył kręgi pieczęci nad piersią dziewczyny, które zaczęły szybko zanikać jeden po drugim, pokiwał głową i ostatkami sił krzyknął. 

- Nie, ta pieczęć nie może zniknąć! Ona wtedy umrze! Przestańcie!

Złapał Tsunade i Kapłankę w cień, Sakura zawołała.

- Shikamaru! Ty musisz leżeć, nie używaj chakry, co...

- Chłopaku z klanu Nara- kapłanka wycedziła przez zęby- ona umrze jeśli nie wypuścisz nas z cienia. Zaufaj mi... Wiem... Co robię... 

Wypuścił je i opadł na kolana. Ostatni krąg pieczęci zniknął. Shikamaru czuł łzy na swoich policzkach, a Sakura klęknęła przy nim. 

- Czy ona...- Nara tracił siły- czy to...

Tsunade z poważną miną przyłożyła palce do szyi Kaeru, aby sprawdzić puls. 


Otōsan 2 [NARUTO OC- córka Jiraiyi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz