Dla Shikamaru te kilka sekund trwało wiecznie. Bolało go całe ciało, nie był pewien, czy z żalu czy przez wyniszczenie ciała cofaniem czasu. Wszystko zdawało się zatrzymać, a dźwięki brzmiały jak pod wodą. I te pytania w głowie, czy mógł coś zrobić inaczej, czy jego decyzje były dobre. Patrzył się w jeden punkt i czuł dłonie Sakury na ramieniu, szturchnęła go mocniej, a jej głos stał się nagle głośny i wyraźny.
- Shikamaru, słyszysz?!- miała w oczach łzy
- C... co?
Tsunade spojrzała na niego i powtórzyła.
- Oddycha. Jest nieprzytomna, ale oddycha. Zostawcie mnie z Kapłanką, Shikamaru, musisz wrócić do łóżka.
- Dziękuję!- Nara zawołał do Kapłanki- Dziękuję!
Sakura odprowadziła go do sali obok i pomogła mu się położyć. Słońce powoli zaczynało zachodzić, a Haruno głośno westchnęła i spojrzała na niego groźnie.
- Zwariowałeś?! Shikamaru! W tym stanie każdy ruch może spowodować zatrzymanie akcji serca. Masz leżeć, do cholery!
- D... Dobra, już rozumiem. Co z nią zrobicie? Z kapłanką...
- Musimy spełnić jej warunek. I liczyć że nie skończy się to jakimś dramatem... Kakashi ma do ciebie żal, że zdecydowałeś za wszystkich. Wiesz, że w naszej wiosce wszyscy jesteśmy rodziną... Więc nie musiałeś mocno forsować tego i... Teraz odpoczywaj. Dam znać później co z Kaeru.
Shikamaru przytaknął i się położył.
- Sakura, myślisz, że...
- Nie wiem. Udało się zdjąć pieczęć, ale jest nieprzytomna. Trzeba być dobrej myśli.
Dni się dłużyły. Shikamaru przestał je liczyć. Wszyscy go odwiedzali, przynosili kwiaty, jedzenie, książki. A on czekał i nie był pewien czy minął tydzień, czy trzy... Powoli dochodził do siebie, a jego organy się goiły. Tsunade nie wiedziała jakim cudem udało mu się to w ogóle przeżyć. Czasem spacerował po pokoju, w końcu postanowił przejść się gdzieś dalej. Zarzucił na siebie bluzę i wyszedł z sali. Szedł powoli korytarzem zakończonym balkonem *O tak, muszę zapalić...*
Sięgnął do kieszeni bluzy i się uśmiechnął czując pod palcami paczkę papierosów i zapalniczkę Asumy. Usłyszał, jak ktoś wchodzi po schodach, które miał za chwilę minąć, miał nadzieję, że to nie Sakura. Wtedy na pewno by nie mógł zaspokoić głodu nikotynowego.
Stanął, jakby to jego ktoś złapał w jutsu cienia. Przez chwilę nie mógł się ruszyć i z niedowierzaniem uniósł brwi.- K... Kaeru...?
- Właśnie... ja... Miałam do ciebie iść...
Wlepił wzrok w podłogę, po chwili znów spojrzał na nią.
- Znam odpowiedź, ale muszę cię o to zapytać... Nie wybudziłaś się ze śpiączki dzisiaj, prawda?
- Shikamaru, ja... nie chciałam tak...
- Myślałaś, że się nie dowiem?! Kaeru, co... Co się z tobą dzieje do cholery?!
Był wściekły i rozżalony. Nie rozumiał czemu ona się tak zachowuje, tym bardziej po tym wszystkim.
- Wybudziłam się po kilku dniach.
- Ile... Czasu od tego minęło...
- Shikamaru...- widziała jego rozgniewaną minę- Tydzień...
- Ja pierdzielę, Kaeru! Nie wiem nawet co... yh to takie upierdliwe...
- Przepraszam, musiałam złapać oddech po tym. Ułożyć sobie wszystko w głowie... Ty widziałeś naszą przyszłość, przeszłość, nie wiem nawet jak to nazwać, ale... Tam działo się co innego. Poczułam jakbyś ode mnie wymagał, żebym robiła to, co tamta ja... Nie umiem ci tego wyjaśnić. Tam działo się co innego. Tutaj dzieje się co innego. Spanikowałam i...
- Wszyscy mnie okłamywali, gdy pytałem o ciebie...
- Poprosiłam ich... Możesz być zły tylko na mnie. Na prawdę spanikowałam...
- Potrzebowałem cię...
- A ja? Moje potrzeby?
Nara nie wytrzymał. Po jego policzkach popłynęły łzy.
- Prawie umarłem, starając się uratować ci życie... Nie rozumiesz..? Myślałem, że... Że będziesz chociaż odrobinę wdzięczna. Mam wrażenie jakbym nie tylko cofnął się w czasie, ale też jakbym dostał się do innego wymiaru. Czy w ogóle jeszcze coś jest między nami?
- Rozmawiałam z Kankuro i...
- Nie. Nie chcę tego słuchać. Idę zapalić... Nie obchodzi mnie gadka o tym, czy mi wolno. Idź stąd, Kaeru.
- Ale... Nie, to nie tak, po prostu... On mówił, że...
Shikamaru spojrzał na nią z wyrzutem i bez słowa poszedł na balkon zapalić.
Dwa dni później został wypisany ze szpitala. Unikał kontaktu ze wszystkimi. Siedział w domu z matką, z którą też prawie nie rozmawiał.
Czuł dokładnie tą samą pustkę i żal, co po śmierci Kaeru. W pewnym momencie przez głowę przemknęła mu najgorsza myśl.
*Może... Niepotrzebnie cofałem się w czasie...*
Mijały kolejne dni. Siedział na ganku w ogrodzie domu klanu Nara. W tym samym miejscu, gdzie w innym czasie odbył się jego ślub z Kaeru. Usłyszał kroki.
- Mamo, daj mi spokój, mówiłem...
- Shikamaru! Mam już dosyc spławiania wszystkich, bądź mężczyzną do cholery! - poczuł mocne uderzenie ścierką w tył głowy- Spróbuj zrozumieć innych, a nie tylko gapisz się na czubek własnego nosa!
- Ale, mamo! Co ty..?!
Odwrócił się i poczuł ucisk w sercu. Za jego mamą stała Kaeru.
- Nie będę ciągle zamykać jej drzwi, wszyscy znają twój bohaterki czyn, ale przestań zachowywać się jak psychol! Wystarczy, że jesteś leniem!
Wściekłą wróciła do domu. Shikamaru nie wiedział jak się zachować widząc Kaeru. Ona poczułą ścisk w żołądku.
- Shikamaru ja...
- Kaeru...
- To wszystko nie tak... - rozpłakała się- Widziałam jak wiele przeze mnie cierpiałeś i... Uciekałam od ciebie, bo bałam się, że coś znów się stanie, że cię zranię, że... Nie wiem... Oglądanie cię w tamtym stanie... Czułam, że moja obecność ci szkodzi i... A później przychodziłam tutaj codziennie z nadzieją, że będę mogła cię zobaczyć i...
- Ale...
- Shikamaru Nara, kocham cię...
Mocno wtuliła się w jego ramiona.
- Kaeru...
-----------------------------------------------------------------------------
Bam!
Nowy rozdział! Że też chce się wam jeszcze to czytać ;D cieszy mnie to bardzo i powiem szczerze, że ciężko mi zakończyć tego ficka. Koniec jest bliski, albo będzie dramatyczny, albo zaskakujący, a może spokojny i romantyczny..?
Jeśli jest wam mało moich opowiadań, zapraszam na moje drugie konto, to jest tylko "Naruciakowe" a na tamtym będzie trochę więcej innych "rzeczy:
@ North_WR400
https://www.wattpad.com/user/North_WR400
Zapraszam!