Shikamaru następnego dnia z samego rana poszedł na cmentarz. Zobaczył Kankuro siedzącego przed grobem Kaeru. Sterował dwiema małymi żabkami, marionetkami. Oświetlały go pierwsze promienie słońca. Nara podszedł i bez słowa stanął obok niego. Milczeli chwilę.
Kankuro wstał, zostawił jedną żabę wśród kwiatów ułożonych na nagrobku, otarł łzy, spojrzał na Shikamaru, położył na chwilę dłoń na jego ramieniu i poszedł.
Nara zapalił papierosa i usiadł na ziemi.
Tak mijał każdy dzień, z samego rana i wieczorem. Zdejmował jesienne liście z nagrobka. Wymieniał kwiaty na świeże. Palił kolejnego papierosa. Stał w sypiącym się z nieba śniegu.
Z nikim się nie widywał poza pracą, z nikim nie rozmawiał, gdy nie musiał.- Shikamaru...
- Przyszedłem tylko po resztę swoich rzeczy, mamo.
- Może jednak ci pomogę tam, w domu...
- Nie. Zaniosłem dziś resztę rzeczy Jiraiyi do Tsunade. Jest tam... Pusto.
- Synu, może przyjd...
- Nie. Wychodzę.
Zabrał pudło i wyszedł. Śnieg skrzypiał pod jego butami.
W domu Kaeru było pusto. W jej dawnym pokoju były gołe ściany i stało kilka pudeł z ubraniami Shikamaru. Na dole, w salonie połączonym z kuchnią leżał materac z kołdrą i poduszką, nie było nic więcej, jeszcze tylko mały telewizor stał na ziemi. Nie było już stołu, przy którym jedli, nie było krzeseł, tylko kuchenne szafki i wyposażenie. W pokoju Jiraiyi stała szafka, do której Nara chciał włożyć swoje ubrania. Z łazienki na dole nie korzystał, jedynie z prysznica na górze. Spojrzał przez szklane drzwi na ganek zasypany śniegiem. Rozległo się pukanie do drzwi. Zemdliło go. Nie chciał z nikim rozmawiać.- Hej, Shikamaru...
- Oi, Ino. Czego chcesz?
- Robimy świąteczny wieczór... Jutro u mnie w domu. Chciałam... Cię zaprosić.
- Nie przyjdę, ale dzięki.
Chciał zamknąć drzwi, ale Ino przytrzymała je dłonią i spojrzała na niego zmartwiona.
- Shikamaru, nie możesz tak... Kaeru by tego nie chciała.
- NIE WYMAWIAJ JEJ IMIENIA!
Nara krzyknął, Ino się wystraszyła. Pierwszy raz od tego czasu ktoś powiedział przy nim jej imię. Serce mu dudniło jak szalone, spojrzał na Ino oczami pełnymi łez.
- Wiesz, czego on chciała? Chciała żyć!
- Przepraszam, ja... Po prostu... Shikamaru, ty żyjesz nadal. Jesteśmy tu dla ciebie. Nie... Nie wrócimy jej życia. Ale ciężko patrzeć jak się zamęczasz... Od pół roku nie ma z tobą kontaktu...
- Pół roku... I każdego dnia zastanawiam się czy jest jakiś potężny shinobi z jej klanu, który potrafi cofnąć czas tak, żeby dało się ją uratować, ale nawet nie wiemy czym była ta pieczęć i... Poza tym...- zacisnął zęby- zgłosiłem swoją kandydaturę na hokage.
Normalnie Ino by się ucieszyła z tej informacji, teraz ją to zmartwiło, a dokładniej to, jaki mógł być powód. Lekko się wzdrygnęła z zimna, a Shikamaru wpuścił ją do przedpokoju.
- Czemu tak nagle..?
- Chcę zmienić wiele kwestii jeśli chodzi o klany shinobi. Dotarło do mnie jak bardzo... Niektóre klany nie powinny istnieć.
- Ale... Jej klan był wyjątkowo restrykcyjny w tej kwestii, nie wszystkie klany...
- Shinobi tylko się krzywdzą, od zawsze. A teraz, Ino, chcę zostać sam.
Zerknęła wgłąb domu. Pamiętała, jak wyglądał wcześniej, teraz to była bezpieczna jaskinia dla Shikamaru. Wyszła, a Nara zamknął za nią drzwi.
Klęknął na materacu, przyłożył sobie poduszkę do ust i krzyczał. Po chwili się rozpłakał i sięgnął po zdjęcie leżące na podłodze. Byli na nim razem, na festiwalu, Kaeru uśmiechała się, a jej oczy błyszczały. W tamtej chwili oddałby wszystko za powrót do tej chwili. Leżał i patrzył na fotografię, aż zasnął.Następnego dnia z samego rana poszedł na cmentarz. Położył dłoń na zimnej nagrobnej płycie i przesunął palcami po wyrytym "Kaeru Nara". Czuł, jakby miał za chwilę zwymiotować.
Wolnym krokiem poszedł do szpitala, do Tsunade. Wszedł powoli na sale, na której pół roku temu, Sakura próbowała pomóc Kaeru. Zmarszczył brwi.- Shikamaru...
- Czcigodna Tsunade, ja... Muszę mieć dostęp do wszystkich informacji związanych z klanem Wioski Czasu. Wszystko, co zostawił ci Jiraiya, wszystko, co zgromadził Sasuke, wszystkie dokumenty i zwoje na ich temat, które wiem, że oddał ci Kakashi. Wszystko...
- Nie wiem czy...
- Błagam. Muszę przeanalizować każde słowo. Może coś pominęliśmy.
- Wiesz, że teraz...
- Ka... Ona mówiła mi kiedyś o potężnych shinobi z jej wioski, którzy byli więzieni nawet przez własny klan, bo byli zdolni dokonać niewyobrażalnych zmian, przenosić się między wiekami, cofać czas o wieki, a sami pozostawali w tym samym wieku i...
- Wiesz, że Kaeru zabiła większośc członków swojego klanu, możliwe nawet, że wszystkich- Tsunade zacisnęła na chwilę zęby- doskonale cię rozumiem, też straciłam ukochanego. Też byłam pogrążona w żałobie długi czas, też szukałam sposobu, nie byłam w stanie się z tym pogodzić, a teraz widzę, że lepiej by było dla mnie, gdybym szybciej zaczęła żyć dalej, a osoby, które kochamy, chciałyby...
Shikamaru patrzył na nią niewzruszony.
- Nie wyjdę stąd dopóki nie dasz mi klucza do tamtej szafki.
Tsunade westchnęła.
- Masz- wyjęła z kieszeni kluczyk- tam jest wszystko. Możesz zabrać to do domu, ale za tydzień wszystko tu wraca w nienaruszonym stanie. Masz świadomość... Że to nic nie da, prawda?
------------------------------------------------------------------------------
Ach... Długo pisałam o Kaeru. I sama sobie złamałam serduszko, nie myślcie sobie, że nie!
A przy okazji jeśli lubicie przypadkiem Detroit Become Human to polecam:
https://www.wattpad.com/658871702-pieprzony-android-reedxrk800-rozdział-1
:D