Rozpad wyspy okazał się wręcz zbawienny, gdyż Judi zamiast wpaść do próżni, wylądował twardo na jednej z jej odłamów. Piter od razu poleciał za nim, przemieniony w smoka. Odgłosy walki zdawały się cichnąć. Serce waliło mu jak młot o kowadło, gdy lądował na małej wyspie tuż obok kumpla. Ostrożnie zbliżył się do niego.
Mistrz Ducha wyglądał na naprawdę ciężko rannego. Z jego ubrania wciąż unosił się dym. Na jego twarzy malował się ból i zmęczenie, ale lekki uśmiech rozjaśniał jego oblicze. Jedna z jego nóg była zakrwawiona i wykrzywiona pod dziwnym kątem. Na klatce piersiowej blondyna znajdowała się sporych wielkości, otwarta rana. Smok kucnął obok przyjaciela, próbując wyczuć jego oddech. Zamarł, gdy zorientował się, że chłopak nie daje żadnych oznak życia.
- Judi... - szepnął łamiącym się głosem. - Nie... Proszę, nie...
- Piter! - usłyszał oddalony, znajomy głos, jednak nie zwrócił na niego uwagi.
Ostrożnie oparł pysk na klatce piersiowej i pozwolił, by czarne łzy swobodnie popłynęły po jego policzkach. Chciał się odezwać, ale nie umiał znaleźć odpowiednich słów ani ich adresata. Poczuł, jak ręka Judiego powoli unosi się i opada na smoczy nos. Mistrz Ducha odetchnął po raz ostatni, po czym znieruchomiał.
- Nie... Judi... - jęknął Piter. Smok złożył skrzydła ciasno przy sobie i zamknął oczy. Poczuł, jak wyspa lekko drgnęła, gdy większy, srebrny smok wylądował po jej drugiej stronie.
- Piter! - zawołał Grabek, przestępując z łapy na łapę - Czułem że coś złego się dzieje, więc przyleciałem! Co się... O nie, czy...
Demon nie odpowiedział; nawet nie spojrzał na przyjaciela. Dopiero teraz poczuł przygnębiające uczucie pustki. Nawet jeżeli według niego chłopak był wkurzający, samolubny i nierzadko doprowadzał go do białej gorączki... To gdyby nie on, cały czas tkwiłby na Wyspie Demonów, żyjąc w pogardzie innych. Smok uniósł smutno łeb i spojrzał na przyjaciela.
- Uciekaj - powiedział - Ona może tu w każdej chwili wrócić.
- Przecież cię nie zostawię... - zaczął Grabek.
- Wiem, że dostatecznie dużo ryzykowałeś, zostając ze mną na tyle lat na wyspie.
- Musimy uciec oboje - Mistrz Stali zbliżył się w stronę demona - Jeżeli Ominell tu wróci, zabije cię bez skrupułów...
- Trudno - mruknął Piter, spuszczając głowę.
Dziedzic Trzynastego Wymiaru ostrożnie zbliżył się na tyle, na ile mógł. Widok znanego już sobie dobrze Mistrza Mroku, ubolewającego nad czyjąś śmiercią, był dla niego zaskakujący. Od kiedy na Wyspie Demonów nauczył się ukrywać uczucia, zazwyczaj był chłodny, cyniczny i nigdy nie ukazywał, że zależy mu na czymkolwiek. Wiedział też, że Piter nie przepada za Judim, więc... Skąd nagle ta zmiana?
- Grabek! - usłyszał czyjeś odległe wołanie. Smok odwrócił głowę i w tym momencie zobaczył, że w stronę wyspy leci Blacky, siedzący na grzbiecie sporego gryfa. Gdy podleciał bliżej, zeskoczył z Sophie i wylądował na lądzie. - Nawet nie wiesz, ile cię ominęło! Jakimś sposobem zdjęliśmy zaklęcie z mojego taty i... Co się stało?
- Piter... - Grabek ostrożnie zbliżył się do przyjaciela i wyciągnął łapę w jego stronę. - Wszystko będzie dobrze...
Demon nie odpowiedział. Zaczął nagle nucić jakąś cichą, spokojną melodię. Brzmiała dziwnie i nieswojo, raz za razem narastała i cichła. Mistrz Stali ostrożnie chciał ostrożnie oprzeć swoją łapę na ramieniu kumpla, gdy nagle świat wokół niego gwałtownie zawirował.
Znów widział dookoła siebie jaskinię pod wulkanem na Wyspie Demonów. Panowała w niej ciemność, gdyż wlot do groty był przysłonięty olbrzymim głazem. Na ziemi leżało mnóstwo demonich jaj. Dziesiątki par oczu różnych istot spoglądały na niego winnie. Na suficie zabłysnął pocisk plazmy, który rozświetlił jaskinię słabym, żółtawym blaskiem.
- Co ty najlepszego zrobiłeś? - wypalił jakiś gryf, zbliżając się do niego. Srebro piór i brąz futra zdawały się spływać z niego niczym woda, zostawiając tylko ciemne odcienie. - Mogliśmy to wygrać! Nie dość, że nas zaatakowali, to nawet nie mieliśmy szans, by się obronić!
- Zginęło już za dużo z was! To było zbyt ryzykowne! - Grabek starał się przemówić do rozumu zarówno jemu, jak i całej reszcie, która uważała go za winnego. To było kolejne nowe dla niego uczucie - poczucie winy. Wcześniej nawet nie przejmował się, gdy ktoś w jego otoczeniu zginął, a teraz...
- Zrobiłeś to, bo już nikt nie mógł chronić twojego królewskiego tyłka! - gryf uderzył Mistrza Stali ogonem prosto w głowę. Granatowy smok cofnął się o kilka kroków. - Nasz król oddał życie, by cię ochronić, a królowa poświęciła się za tego małego smarkacza, który miał nami rządzić!
- Naprawdę umarli? - rozległy się szepty wśród grupy. Wiele z Akurich również zaczęto tracić barwy z łusek, piór czy futer.
- Jak to "umarli"? - rozległ się cichy głos obok jednego ze skrzydeł Grabka. Mały, nowonarodzony smok o czarnych jak noc łuskach chwytał go za szpon na końcu skrzydła, usilnie próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Mistrz Stali zmrużył oczy i kopnął młodego dziedzica wyspy.
Zapanował jeszcze większy hałas. Demony dyskutowały o tym, czy ich władcy rzeczywiście odeszli. Sukcesor Trzynastego Wymiaru próbował ich uspokoić, ale nikt nie zwracał na niego uwagi.
- Może normalnie o tym pogadajmy... - zaczął, lecz nikt nie słuchał jego słów. Smok syknął coś i stanął na tylnych łapach, rozkładając skrzydła, po czym krzyknął - CISZA!
Wszystkie Akuri naraz zamilkły. Ten sam gryf, który wcześniej osądzał go, spojrzał mu w oczy i syknął:
- Co z ciebie za książę? Jesteś tylko egoistycznym dupkiem. Jeżeli mam żyć tu bez naszych władców i jeszcze z tobą, to dziękuję, ale nie dziękuję. I jestem pewien, że nie tylko ja tak sądzę.
Stworzenie ruszyło w stronę wejścia zasłoniętego głazem. Naraz gryf zaczął nucić jakąś dziwną melodię. Grabek nigdy wcześniej jej nie słyszał, więc tym bardziej zdziwił się, gdy inne demony dołączyły do niego. Znaczna większość ruszyła w stronę wlotu, również intonując melodię. Z ziemi uniósł się ciemny dym, który powędrował w stronę skały. Gdy tylko smuga dotknęła blokady, ta od razu rozpadła się w pył i wszystkie demony, które zebrały się przy wejściu, wyleciały na zewnątrz.
- Zaczekajcie! - zawołał Grabek, biegnąc za nimi. Już chciał podrywać się do lotu, gdy nagle poczuł, że ten sam mały smok ciągnie go za skrzydło. Odepchnął go po raz kolejny i już chciał wzbić się w powietrze, lecz niespodziewanie potknął się i upadł, omyłkowo rozbijając jakieś jajko jedną łapą.
- Dokąd oni lecą? - zapytał maluch naiwnie. Grabek podniósł się i spojrzał ze strachem w niebo. Nadciągały burzowe chmury. Smok spuścił łeb.
- Ja... Sam chciałbym wiedzieć - szepnął. Granat spłynął z jego łusek niczym wcześniej z demonów, aż jego barwa zmieniła się na ciemną szarość.
Dziedzic Trzynastego Wymiaru zaczął nucić tą samą pieśń, co demony, ale nie szło to mu. Mylił melodię i cały czas zdawało mu się, że czegoś mu brakuje.
Aż do dziś.
Blacky chciał ostrożnie zbliżyć się do Pitera, lecz szary smok zatrzymał go łapą. Wiedział już, skąd zna tą melodię, którą nucił Mistrz Mroku. Była ona tą samą, którą słyszał na Wyspie Demonów! Filip ostrożnie wychylił się.
- Co ty robisz? - zapytał. Grabek aż nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu.
- Zobaczysz - stwierdził. - On wie, co robi. Ma to we krwi.Polsat, bo jestem wredna. Judi umar, bo jestem wredna. Ostatnio zauważam coraz więcej ff napisanych na podstawie mojego, więc mam do was prośbę - nie musicie pytać mnie od teraz o zgodę itp, ale w tagach dodawajcie #MLBP. (Bez kropki) Ok? A, bo jestem wredna. Plus mam dla was niespodziankę na moje urodziny, bo jestem wredna. A, i po moich urodzinach, dokładnie to 27 kwietnia - 1 maja nie będzie raczej rozdziałów, bo jestem wre... Nie, w sumie bardziej bo jestem na wycieczce szkolej. A że jestem wredna to swoją drogą. No, to dzięki za wszystko, narka i czyść!
QOTD: Coś ciekawego możesz wywnioskować z tego flashbacka Grabka?
![](https://img.wattpad.com/cover/125940423-288-k636895.jpg)
CZYTASZ
[TOM 5] Team Przyjaźń i inni - Minecraft. Sekret Dnia i Nocy
FanfictionNa Ziemi pojawiają się znaki nowego, jeszcze groźniejszego niż dawniej przeciwnika. Po tajemniczym zniknięciu rodziców Blacky, Alex, Rikki, Akira i Claw postanawiają wrócić do Cyberprzestrzeni, by rozwikłać zagadkę Endu. Kogo napotkają na swojej dro...