60. Wskrzeszenie

171 30 19
                                    

Pomimo, że Blacky szybko zbliżał się do źródła dziwnego dźwięku, ten wcale nie robił się głośniejszy, ani cichszy. Wilk pędził jednak przed siebie z przeczuciem, że coś jest nie tak. Wyspy z czasem robiły się coraz częstsze, ale były mniejsze i mniej stabilne. Coraz częściej ryzykował, że spadnie w przepaść, więc odetchnął z ulgą, gdy zobaczył lecącą w jego kierunku Sophie. Gryf szybko rozpoznał Mistrza Mroku.
- Hej, Sophie, chodź tu! - zawołał.
Zwierz wylądował na jednej z wysp. Chłopiec szybko przemienił się w człowieka i ledwo zdążył wdrapać się na grzbiet, zanim odlecieli.
- Też to słyszysz, mała? - zapytał, mocno oplatając ręce wokół karku gryfa. Ten zakwilił głośno, wydawało się, że zaprzecza.
Blacky zaczął się rozglądać, uważając, by nie wpaść na żadną z wysp. Minęło trochę czasu, zanim zauważył kilka nieruchomych postaci na jednej ze skał.
- Tam ktoś jest... - szepnął. - Sophie, ląduj.
Filip zeskoczył z grzbietu gryfa tuż obok wyspy. W pierwszej chwili dosyć zdziwił się, widząc na niej Grabka oraz Pitera, obserwujących coś obok demona.
- Co się stało? - zapytał. Dopiero teraz zobaczył, że czarny smok opiera pysk o klatkę piersiową rannego Judiego. - O nie...
- Piter... Wszystko będzie dobrze... - Grabek położył łapę na barku czarnej Akuri. Cicha melodia nasiliła się. Blacky szerzej otworzył oczy. To on nucił... Ale dlaczego słyszał to już z tak daleka? Chciał zbliżyć się do smoka, ale Mistrz Stali zatrzymał go szybko. Potrząsnął głową.
- Spokojnie, on wie, co robi - powiedział cicho. W jego oczach coś błysnęło niepokojąco, po czym spojrzał na Pitera. - Ma to we krwi.
Rana na klatce piersiowej Judiego zaczęła błyszczeć. Niewielkie smugi czarnego dymu, ulatniającego się ze szponów Mistrza Mroku, otoczyły ciało. Smok delikatnie rozchylił skrzydła, niektóre z jego łusek zalśniły, imitując rozgwieżdżone, nocne niebo. Blacky obserwował to z oczami wielkimi niczym talerze, zaskoczony. Tym bardziej zdziwił się, gdy usłyszał, jak Grabek dołącza do jego cichej melodii. Na ich oczach rana Mistrza Ducha zaczęła się powoli zrastać. Plama krwi już nie powiększała się, inne szramy wciąż jednak krwawiły. Klatka piersiowa chłopaka zaczęła bardzo powoli podnosić się i opadać. Grabek i Blacky szerzej otwarli oczy.
Judi uniósł słabo głowę i zaczął kaszleć, wypluwając z ust krew. Wciąż był bardzo blady, ale jego oddech powoli się uspokajał.
- Judi...? - demon uniósł głowę, po czym rzucił się kumplowi na szyję. - Judi, ty żyjesz! Żyjesz!
- To nie oczywiste? - zaśmiał się cicho, po czym syknął z bólu. Przejechał dłonią po lewym udzie. Jego noga była zakrwawiona i wyraźnie uszkodzona. - Cholera... Co się stało? Niewiele pamiętam... Blacky?
- Mnie przy tym nie było - odparł chłopiec, unosząc ręce w obronnym geście. - Grabek?
- Ja też nic nie wiem - stwierdził Mistrz Stali. - Piter?
- Bo... My walczyliśmy, bo kontrolował cię Judas, i nagle odzyskałeś kontrolę, i osłoniłeś mnie przed Ominell, i spadłeś tu, i... - demon mówił bardzo szybko i nerwowo. Smocze skrzydła lekko drżały, po czym ten rozłożył je, znów przytulając kumpla. Spojrzał na ranę na jego nodze. - Nie wygląda to za dobrze...
- Zupełnie jej nie czuję - zaśmiał się cicho, ale z każdą chwilą jego śmiech robił się coraz słabszy. - Hehe... Heh... Ou.
- Uciekajcie - powiedział Piter do Grabka i Blacky'ego, podnosząc się, - Zabiorę go gdzieś, gdzie będzie bezpieczny i wrócę...
- Jesteś pewny? - Mistrz Stali złożył skrzydła, uderzając ogonem o wyspę. Jego oczy wciąż mocno błyszczały.
- Nie musisz... Mogę walczyć dalej... - Judi próbował słabo podnieść się z ziemi. Był bardzo blady, a jego rany mocno krwawiły, szczególnie ta na twarzy i uszkodzona noga. Trząsł się i mało brakowało, a by upadł, gdyby czarny smok nie podtrzymał go.
- Hej, wstrzymaj konie, ukesiu - parsknął Mistrz Mroku - W takim stanie nigdzie nie idziesz.
- Ale to moja wina...
- Bez dyskusji - smok podciął go ogonem tak, że Judi wylądował na jego grzbiecie. Demon odwrócił się w stronę przyjaciół. - Dacie sobie radę?
- Jasne - odparł Grabek, po czym rozłożył skrzydła i odleciał. Na jego miejscu wylądowała Sophie. Filip wskoczył na jej grzbiet.
- Wytrzymaj, zrobimy co się da - szepnął, kładąc Judiemu dłoń na ramieniu. Mistrz Ducha jęknął z bólu, zaciskając dłonie na szyi smoka. Piter westchnął ciężko.
- Postaram się gdzieś z nim ukryć - powiedział cicho. - Powodzenia, Blacky.
- Powodzenia, Piter - szepnął, po czym każdy odleciał w swoją stronę.

Kto czekał na scenę z amputacją, wtajemniczeni? XD
Uznałam, że wytnę tą scenę, bo była trochę gore. A tak, to macie rozdział i tak dalej... Następny będzie z Doknesa i Larisy. No, to dzięki za wszystko, narka i cześć!

QOTD: Jest twoim zdaniem jakaś cecha jednej lub kilku postaci, która odróżnia jego/ich od innych?

[TOM 5] Team Przyjaźń i inni - Minecraft. Sekret Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz