30. Jaskinia

193 31 26
                                    

Piter i Judi przez długi czas byli zamknięci w klatce i prowadzeni stronę zamku, lecz nigdzie nie było go widać. Dookoła nich była tylko pusta wyspa pośrodku nicości. Oboje byli dość zestresowani ich sytuacją. Bali się zapytać o to, ile jeszcze potrwa droga i jakie informacje królowa będzie chciała od nich wyciągnąć. Judi zdawał się być szczególnie przestraszony, gdyż słyszał o niezbyt typowych uczuciach Ender Queen do niego. Siedział przy kratach, wyglądając smutno na zewnątrz.
- Jak się czujesz? - zapytał go Piter w pewnym momencie. Mistrz Ducha wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem... Nie chcę się z nią spotkać. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego!
- Ja też - odparł demon. Wyjrzał na zewnątrz. Chciał znaleźć jakiś sposób, by ich uwolnić, ale miał pustkę w głowie. Przymknął oczy, po czym zwrócił głowę w stronę strażników. Musiało istnieć jakieś wyjście. Przecież mieli cały czas swoje moce... - Już wiem! Apsorbcja!
- Co?
- Wycofaj się nieco, potrzebuję miejsca - powiedział Piter. Judi skulił się w kącie. Mistrz Mroku przemienił się w smoka, po czym wyciągnął jedną z łap przez kraty. Mróz wciąż dotkliwie go parzył, ale łuski były bardziej wytrzymałe niż naga skóra. Dotknął pazurem ostrożnie jednego z Endermanów. Przed jego żyły przepłynęły iskry. Był to Mistrz Piorunów, więc nie potrzebował go. Wychylił się w stronę drugiego. Ledwo dotknął go, przez jego ciało przepłynął chłód. Niewiele myśląc, smok otworzył gwałtownie skrzydła z dostatecznie dużą siłą, by obrócić kraty w pył. Zanim moby zdążyły się zorientować, skoczył i popędził przed siebie, ciągnąć za sobą Judiego. Szarpnął za łańcuch na prawej łapie.
- Szybciej, komuchu - zawołał - Chyba że chcesz się prędko spotkać ze swoją królową!
Słysząc to, Mistrz Ducha przybrał formę Akuri i puścił się pędem przed siebie, tak że to on ciągnął za sobą Pitera. Czarny smok odwrócił głowę i zobaczył, że potwory ścigają ich. Przyspieszył nieco, doganiając przyjaciela.
- Uważaj, stary - szepnął Jakub - Ten łańcuch jest bardzo krótki, a zaraz urwisko. Musimy to dobrze rozegrać...
- Urwisko? - powtórzył Piotr i dopiero wtedy spostrzegł, że przed nimi znajduje się koniec wyspy. Widząc to, wbił pazury w ziemię i zahamował. Judi o mało nie wywrócił się, gwałtownie zatrzymując się.
- Co ty robisz? - syknął.
- To się nie uda! - zawołał demon, po czym dodał swoim inteligentnym tonem - Mamy za dużą rozpiętość skrzydeł, a łańcuch jest za krótki, by jeden z nas mógł lecieć niżej! Jednocześnie moglibyśmy spróbować, byś przemienił się w człowieka i mnie dosiadł, bądź na odwrót...
- Prędko! - Judi zawlókł go za sobą w stronę urwiska, po czym rozłożył skrzydła. Nauczył się od Blacky'ego, że ludzie niemal zawsze wierzą w to, że coś im się uda i wtedy im to wychodzi. Zacisnął powieki. "Uda się - zaklinał w myślach - Uda się, uda się..."
Smok zeskoczył w krawędzi wyspy i pociągnął za sobą Pitera. Ten w pierwszej chwili nie zdążył wyrównać lotu, co pociągnęło za nim Mistrza Ducha. Srebrny smok mocniej machnął skrzydłami. W jednej chwili zauważył, że pod kolejną wyspą znajduje się otwarta w ich stronę jaskinia. Przyspieszył i spojrzał na kumpla błagalnym wzrokiem. Ten nieco poderwał się do góry, ale nie podchodził do tego zbyt entuzjastycznie. Platynowa bestia wyciągnęła szyję w stronę jaskinii. Jeszcze pięćdziesiąt metrów, trzydzieści, dziesięć, pięć, dwa...
Oboje wpadli do groty z głośnym hukiem. Judi upadł twardo na posadzkę, wydrapując sobie rany na brzuchu i łapach, zaś Piter w locie zahaczył jeszcze o stalaktyt, aż również uderzył o powierzchnię. Jakub przemienił się w człowieka i zbliżył się do niego.
- Stary... - szepnął - Wszystko gra?
- Jasne - mruknął, wstając. Chciał podnieść się na nogi, lecz jedna zabolała go zbyt mocno, aż prawie znowu upadł. Przyjaciel podtrzymał go. - Tylko chyba złamałem nogę...
- Dasz radę iść?
- Chyba... Zresztą, nieważne - rozejrzał się, maskując ból. - Musimy się stąd wydostać. Zresztą, skąd ci do głowy przyszedł pomysł, by skakać z urwiska...
- Przynajmniej uciekliśmy - mruknął.
- Dobra, niech ci będzie... Ale serio, spadajmy stąd. Miejmy nadzieję, że nawet jeżeli nie uciekniemy, to reszta nas znajdzie.

Dlaczego tracę powoli wenę na to? Czy to przez DTTD, na które przy okazji zapraszam, bo wychodzi mi całkiem ok? Napiszcie teraz, z jakiej chcecie perspektywy - dzieciaków, Huntera i Mardeya czy Judiego i Pitera (choć jestem niemal pewna że wygrają dzieciaki) tymczasem dzięki za wszystko, narka i cześć!

QOTD: Czego ci tu brakuje? Jakiegoś wątku, przedmiotu, postaci?

[TOM 5] Team Przyjaźń i inni - Minecraft. Sekret Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz