6. W zniewolonym mieście

269 31 16
                                    

Przyjaciele powoli ruszyli drogą w stronę Sirinoir. Wokół nich chodziło dość sporo żołnierzy, którzy jednak nie zwracali na nich uwagi. Wyglądali inaczej niż ci, którzy byli dawniej po stronie Herobrine'a - były to niemal same Endermany w błyszczących, niebieskich zbrojach z dziwnymi trójzębami z dwoma ostrzami jako broń. Przed bramą do miasta stał podobny Enderman, jednak w srebrnej zbroi, oraz oraz człowiek w zielonym pancerzu. Widząc przybyszów, wyciągnął broń przed siebie.
- Ktoś tu próbuje włamać się w środku nocy, co? - zaśmiał się. Jego słowa brzmiały dość dziwnie, gdyż słońce dalej znajdowało się na niebie, jasno świecąc. - Ty jesteś Wirginia, prawda? A twoi mali przyjaciele?
- Oni nie są zagrożeniem - odparła spokojnie. - Dopiero się uczą kontrolowania swych mocy, nic nie zrobią...
- A ten cwaniak? - zapytał, trącając bronią słoik w dłoniach Blacky'ego.
- Jestem tylko zwykłym człowiekiem - odezwał się Judi - Jak oni.
- Nie wydaje mi się... - zaczął - Czekaj. Poznaję ten głos, ten ton... Nasza królowa już dawno cię szuka...
- Sz-szuka m-mnie? - wyjąkał chłopak. Wirginia szturchnęła żołnierza.
- Chcemy dostać się do miasta, a nie zapewniać kadrę dla wojsk Ender Queen - syknęła. - To jak, wpuścisz nas?
- Mogę wpuścić - stwierdził żołnierz - Ale nie daję słowa, że będę milczeć...
Kobieta westchnęła, po czym otworzyła skórzaną sakiewkę dopiętą do jej paska. Ostrożnie wyciągnęła ze środka dziesięć zielonych, błyszczących klejnotów.  Chwyciła wolną dłoń żołnierza, po czym wsunęła mu w palce wszystkie kamienie. Ten obejrzał je z powątpiewaniem.
- Dziesięć szmaragdów wystarczy? - mruknęła.
- Sam nie wiem... - stwierdził sarkastycznym tonem - Nie jest to zbyt rzadki towar w okolicy...
- Wiedziałam - Mistrzyni Roślin wyciągnęła z sakwy jeszcze jeden, niebieski kryształ. Pomachała nim przed nosem strażnika. - Szafir. Wystarczy?
- Witamy w Sirinoir - zaśmiał się, otwierając bramy. Kobieta zmrużyła oczy, jakby chciała udusić go, po czym wszyscy weszli do środka.
Pomimo jasnego dnia, ulice były zupełnie puste. Na ścianach wielu budynków znajdowały się czarne flagi, identyczne jak te wiszące na płaczącej wierzbie w centrum. Okna domów były zasłonięte. Wydawało się, że miasto jest opuszczone, ono jednak znajdowało się w stanie wegetacji.
- Co miał na myśli ten strażnik, mówiąc, że próbujemy się wkraść w środku nocy? - zapytała w pewnym momencie Alex, chcąc przerwać niezręczną ciszę. - Przecież jest południe...
- Ender Queen sporo namieszała - westchnęła Wirginia, spoglądając na flagi zakrywające domy. - Na ulicach nie można za wiele o niej mówić, bo podobno ona słyszy wszystko, co jest wypowiedziane w Sirinoir. Jest kilka miejsc, gdzie można swobodnie porozmawiać... Powiem tylko tyle, że dzięki temu, że jest Mistrzynią Przestrzeni, była w stanie zamienić pory dnia. Teraz teoretycznie jest noc, chociaż słońce jest na niebie - wskazała na nieboskłon, gdzie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.
- D-dlatego jest t-tak pusto? - wtrącił Claw. Kobieta przytaknęła.
- Sirinoir to teraz zupełnie inne miasto... - kontynuowała. - Zamieszki, bunty i powstania są tu na porządku dziennym. Nikt nie chce żyć, nie mając żadnych praw... Oh, to tutaj - powiedziała, wskazując na malutki dom pomiędzy dwoma, olbrzymi wieżowcami. - Mam nadzieję, że Jesslea i Nataniel nie dali się złapać. To moi przyjaciele - wyjaśniła, po czym zapukała do drzwi trzy razy. Te uchyliły się lekko.
- Kto taki? - rozległ się lekki, damski głos.
- Wirginia Shade wraz z przyjaciółmi - odrzekła wyraźnie, choć dosyć cicho. Wszyscy nieco się wycofali.
Zza drzwi wysunęła się dłoń, która wręczyła kobiecie jakiś mały przedmiot do ręki. Wszyscy spojrzeli jej przez ramię i zobaczyli, że jest to nierozwinięty pąk kwiatu. Wirginia dotknęła go lekko, a czerwono-różowe płatki zaczęły rozchylać się, ukazując żółte wnętrze. Drzwi powoli otworzyły się, a Mistrzyni Roślin pchnęła je.
- Coś się stało? - zapytała, widząc zaskoczenie w oczach towarzyszy. Ci pokręcili głowami. - Dobrze. Słuchajcie - dodała, gdy weszli do środka. Pomieszczenie było puste, nie było tam też żadnego człowieka. Było też na tyle małe, że wszyscy ledwie mogli się pomieścić. - Wszystko, co tu usłyszycie lub zobaczycie, nie może wyjść poza mury tego domu. To bardzo ważne. Nie możecie też nikomu o nim mówić, chyba że to niezbędne. Jasne?
- Jasne - odparli wszyscy. Kobieta wyciągnęła ze ściany starą, zniszczoną cegłę, po czym pociągnęła za wajchę ukrytą za nią. Na ziemi pojawiły się schody prowadzące w dół, ciemne i strome. Rozległ się cichy zgrzyt, gdy przejście otworzyło się do końca, po czym wszyscy weszli na schody.

Hej :3 trochę się porobiło... I znowu sorry, że nie było rozdziału wcześniej, ale miałam lekcje od 7 do 10:30 więc poszłam na lekcje do starej szkoły. Jestem pierdolnięta. Dzięki za wszystko, narka i cześć.

QOTD: Co jeszcze może potrafić taka Mistrzyni Przestrzeni?

[TOM 5] Team Przyjaźń i inni - Minecraft. Sekret Dnia i NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz