Nawet pomimo tego, że królowa Ominell poleciała w pościg za Doknesem i Larisą, End nie pozostawał bezbronny - rzesze Endermanów pod rządami Sheandera i Secii wciąż zażarcie broniły swojego wymiaru. Pomimo znacznej przewagi licznebnej ci Strażnicy Żywiołów, którzy pozostali w Kresie, wciąż walczyli. Dowódcy potworów unosili się w powietrzu, co jakiś czas przypuszczając atak. Secia zwinnie cięła w stronę przeciwników, unikając ciosów, podczas gdy Sheander co jakiś czas strzelał zatrutymi bełtami i wyglądał z daleka jak upiorny anioł śmierci.
Hundrey był tak pochłonięty walką, że nawet nie zauważał, jak coraz bardziej zbliżał się do krawędzi jednej z większych wysp. Pomimo, że z zewnątrz wyglądał na opanowanego, w jego środku toczyła się wewnętrzna walka.
- Może byś się trochę ruszył? - zirytowany Hunter zajmował się obroną w większym stopniu, podczas gdy część Mardeya tylko co jakiś czas niemrawo uderzała.
- Myślałem że dasz sobie radę sam, skoro tak dobrze znasz to ciało i tak je kochasz - stwierdził chłodno Mistrz Stali. Jego spokój i obojętność bardzo denerwowała Adama.
- Nic nie rozumiesz! Eh... Tylko teraz taki jesteś, czy po prostu tego nie widziałem?
Mardey nie odpowiedział. Ta pustka w głowie fuzji była już im dobrze znana. Hunter chciał coś z tym zrobić, ale był zbyt sfrustrowany i nerwowy. Był bezradny i nic nie mógł na to poradzić.
Rzesze Endermanów zdawały się zwiększać z każdą chwilą. Hundrey coraz bardziej zbliżał się do krawędzi wyspy, co zauważył dopiero, gdy drobne kamienie pod jego stopami spadły w nicość. Nie miał drogi ucieczki - wiedział, że przemiana w łączone Akuri jest ryzykowna, a pomimo wysokiego wzrostu większość potworów była mu równa.
- Cholera... - mruknął cicho, odsłaniając się przed ciosami. Przyzwał tarczę i chciał odepchbąć przeciwników, jednak w tym momencie usłyszał cichy świst bełtu, który trafił w ziemię pod nim. Skała ukruszyła się, a fuzja, nie mając możliwości ucieczki, wpadła w próżnię.
Początkowo Hundrey próbował używać tarczy jak spadochronu, ale szybko spostrzegł, że to nie daje wiele. Skulił się w sobie, po jego policzku popłynęła pojedyncza łza.
- Przepraszam... - szepnął cichutko. - Za wszystko, ja...
- Przeprosiny przyjęte.
Hundrey wyprostował się, a w jego dłoni pojawiła się kolejna tarcza. Gdy cisnął nią w kierunku jednej z wysp, za bronią pojawił się długi, srebrny łańcuch. Fuzja chwyciła jego jeden koniec, przez co gdy tarcza wbiła się w skały, Hundrey zatrzymał się w powietrzu. Przez kilka sekund wisiał nieruchomo, zaciskając powieki.
- Jesteś na mnie zły? - pisnął Hunter, jego głos poniósł się po głowie fuzji. Przez kilka chwil słyszał tylko ciszę, jednak po tym czasie usłyszał:
- Nie byłem od początku.
- To dlaczego... Taki dla mnie byłeś?
- Żeby pokazać Ci, że to nie... Uwaga!
Hundrey gwałtownie obrócił się, słysząc cichy świst strzały. Uchylił się przed nią, po czym zmrużył oczy, widząc strzelca.
- Jednak żyjesz, fuzjo? - prychnął Sheander, po czym zaśmiał się psychicznie. Jego smocze skrzydła mocniej załopotały - Szkoda... Dalej cierpisz, że już się nie rozdzielisz?
- Sheo, opamiętaj się! - krzyknął Hundrey. - Nie widzisz, co robisz? Myślisz, że to Ci przywróci syna?
- To przez was zginął! Przez was wszystko straciłem! Każdy za to słono zapłaci!
Wykrzykując ostatnie słowa, Mistrz Trucizny wystrzelił z kuszy kolejny pocisk. Trafił on Hundreya prosto w dłoń, przebijając ją. Fuzja syknęła z bólu, gdy krew wypłynęła z rany, a skóra zaczęła robić się ciemnoczerwona. Mocniej chwycił się łańcucha, a gdy pociągnął za niego, ten zaczął się zwijać, wciągając za sobą Hundreya.
Połączenie Mistrzów Stali i Skały szybko znalazło się na wyspie. Była ona już pusta, jakby w tajemniczy sposób wszystkie Endermany zniknęły. Gdy uniósł głowę, zobaczył, że w powietrzu walczą dwie postacie. Pierwszą rozpoznał od razu - młodsza dziewczyna o ciemnobrązowych włosach i morskich oczach, unosząca się w powietrzu dzięki parze półprzezroczystych skrzydeł ważki. Druga była od niej wyraźnie starsza, choć podobna z wyglądu. Miała na plecach parę mechanicznych skrzydeł napędzanych przez parę wodną.
- Mądrze... - szepnął Hundrey, obserwując walkę. Wróżka co jakiś czas strzelała z długiej, złotej laski jakimś białym promieniem. - No, Alex, instynkt walki masz po tatusiu - zaśmiał się cicho, po czym syknął z bólu, chwytając się za raną dłoń. Plama krwi robiła się coraz większa. Fuzja zacisnęła powieki. - Musimy... Muszę znaleźć pomoc... - wydusił, po czym chwiejnym krokiem ruszył w stonę pola bitwy.Trochę spóźnione, ale... Wszystkiego najlepszego Arbuz aka Natasha aka Mistrzyni Mydła! Zadowoleni że rozdział jest? Mam nadzieję xDDD dobra, to dzięki za wszystko, narka i cześć!
QOTD: Który ship wolisz: Grater (Grabek x Piter), Juter (Judi x Piter) czy Blater (Blacky x Piter)?
CZYTASZ
[TOM 5] Team Przyjaźń i inni - Minecraft. Sekret Dnia i Nocy
FanfictionNa Ziemi pojawiają się znaki nowego, jeszcze groźniejszego niż dawniej przeciwnika. Po tajemniczym zniknięciu rodziców Blacky, Alex, Rikki, Akira i Claw postanawiają wrócić do Cyberprzestrzeni, by rozwikłać zagadkę Endu. Kogo napotkają na swojej dro...