Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Dobranoc Towarzyszu — mruknęłam i prawie natychmiast zasypiając, nieświadomie przytraczając nóż do pasa na biodrach.
Resztę nocy przespałam spokojnie. Obudziłam się późnym rankiem, sądząc po tym, że słońce było dość wysoko na niebie. Po przebudzeniu nie ruszałam z łóżka jeszcze przez kilka chwil z zamiarem rozbudzenia się, gdyż nadal powieki raz po raz zamykały się na dłuższe momenty niż tylko ułamki sekund. W momencie, gdy chciałam się przekręcić na prawy bok, poczułam, że uwiera mnie coś w to udo, gdy tam spojrzałam, ujrzałam przytroczony do paska nóż.
„Skąd on się tam..." zaczęłam myśleć, lecz w tej samej chwili przypomniałam sobie, że w nocy dostałam go od towarzysza.
„Tylko jak go przymocowałam? Pewnie przywiązałam go odruchowo, jako że te ruchy robiłam nie raz i weszły mi w krew, jak sięganie po niego, gdy coś mnie nagle obudzi albo przestraszy."
Odrzuciłam z siebie część kołdry, z zamiarem wstania, bo jak mówił mój wybawca, dzisiaj już będę mogła spokojnie chodzić. W momencie, w którym usiadłam, poczułam zawroty głowy, jednak po kilku sekundach wszystko się uspokoiło. Następnym krokiem na jaki się zdecydowałam było opuszczenie z prawej strony łóżka nóg i widok, który zastałam dość mnie zaskoczył. Otóż o niewielki stoliczek, stojący obok posłania, był oparty mój miecz.
„A to mi niespodziankę zrobił. Przy najbliższej okazji muszę go spytać o to, jak mam na niego mówić, bo mimo tego, że Théoden powiedział jego imię, to go niestety nie pamiętam. Niestety zawsze miałam trudności z zapamiętywaniem imion, co nie rzadko przysparzało mi kłopotów, gdy jakieś pomyliłam."
W momencie, gdy stanęłam na nogach, przestało być tak dobrze, jak chwilę wcześniej. Dostałam na tyle silnych zawrotów głowy, że się zachwiałam, a następnie usiadłam z braku równowagi.
„Ojć, będzie wesoło..." – westchnęłam w myślach – „Przy samym wstaniu jest ciężko, a co dopiero, gdy będę chciała wsiąść na konia, gdzie potrzebuję utrzymać się w pionie. Chyba będę musiała u jednak zostać na kilka dni."
Spróbowałam wstać raz jeszcze, tyle że wolniej niż poprzednio, na szczęście już było lepiej, co prawda nadal miałam jeszcze lekkie zawroty, ale starałam się je przemóc. Powoli podeszłam do okna i gdy je otworzyłam owionął mnie wczesnojesienny wiatr. Prawie od razu poczułam się lepiej, a wrażenie oszołomienia stopniowo przechodziło. Po kilkunastu minutach zaczął padać delikatny deszcz i można było wyczuć, jak powietrze oczyszcza się z pyłu i zaduchu. Stałam bez ruchu jeszcze kilka minut wdychając nowe zapachy, przymykając nieświadomie przy tym powieki, a na twarzy pojawił mi się lekki uśmiech. Gdy wróciłam na łóżko, wzięłam w ręce miecz i zamyśliłam się, badając fakturę rękojeści, na której skórkowa owijka poprawiająca przyczepność dłoni była już trochę zniszczona.
„Będę musiała przymocować nową osłonkę, bo ta już kruszy się w palcach i odkleja się." Pomyślałam skubiąc strzępiący się rzemyk.
Byłam tak pochłonięta myślami, że nie usłyszałam cichego stukotu butów o posadzkę za mną. Ocknęłam się, dopiero gdy poczułam dłoń na ramieniu i ciepły żeński głos.
- Widzę, że już z tobą lepiej jak siedzisz i byłaś przy oknie.
- Tak lepiej, dziękuję. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kiedy Thorongil cię tu przywiózł, nie wyglądałaś za dobrze.„Więc jedna sprawa wyjaśniona, znam już imię towarzysza."
- Podejrzewam, że usiało tak być, biorąc pod uwagę to jak wczoraj i dzisiaj się czuję.
- Wuj mówił mi, żeby cię nie przemęczać.
- Wuj? – zapytałam zdziwiona
- Jestem siostrzenicą króla Théodena. Jestem Éowina, a ciebie jak zwą?
- Praktycznie nie używam swojego imienia, najczęściej jestem nazywana Strażniczką, jako że jestem nieliczną w ich gronie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Już to zrobiłaś pani, ale słucham ? – uśmiechnęłam się żartobliwie, powtarzając słowa Thorongila
- Skąd masz taki piękny miecz? – zapytała z nutą nieśmiałości.
- Dość nietypowe zainteresowanie jak na kobietę mieszkającą na dworze, ale z checią odpowiem na twoje pytanie pani Éowino. Jest to dzieło Elfów, u których zaopatrywała się moja drużyna.
- Zaopatrywała?
- Teraz nie wiem, jak się sprawy mają, bo zostałam samotniczką.
- Rozumiem, a czy mogłabyś...
CZYTASZ
Irith (LOTR)
FanfictionIrith, potomkini Dúnedainów i Elfów z Lothlórien, po pewnym nieszczęśliwym wydarzeniu ucieka z rodzinnej wioski i wyrusza w podróż w poszukiwaniu swojego miejsca w Śródziemiu. Czy jej się to uda i kogo spotka na swojej drodze to się okaże. ~~~~~~~~~...