Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~- Nigdy w życiu ! - odkrzyknęłam śmiejąc się
Niestety w momencie, gdy się odwróciłam, żeby zobaczyć, jak daleko jest Aragorn, wpadłam na kogoś.
- Przepraszam bardzo – mruknęłam, czerwieniąc się.
Okazało się, że wpadłam na Boromira.
„Z deszczu pod rynnę."
- Kto by pomyślał, że Strażniczka będzie taka nieostrożna?
- Mówiłam ci już dzisiaj, nie miej we mnie wroga, bo może nie skończyć dla ciebie źle – warknęłam, będąc coraz bardziej na siebie wściekła.Nagle zaczęłam czuć, jak powietrze wokół zaczyna dziwnie gęstnieć, powodując niemal bolesny ścisk w klatce piersiowej. Chwilę później zauważyłam, że Gondorczyk zaczął się cofać, gdy wpatrywałam się w niego.
- Irith – usłyszałam szept z tyłu i dłonie na ramionach.
- C-Co się stało ? – zapytałam zdezorientowana, rozglądając się dookoła.
- Zaraz ci powiem, usiądź najpierw – powiedział, obejmując mnie w pasie i prowadząc pod fasadę budynku, żebym mogła się oprzeć.Czułam, jak zaczyna mi się kręcić i szumieć w głowie, przez co nie słyszałam dokładnie rozmowy między mężczyznami.
- Boromirze, rozmawialiśmy już na ten temat, że...
- Wiem, ale...Zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością.
- Pomocy! – zawołałam i osunęłam się, tracąc przytomność.
Późniejsze wydarzenia, zatarły się na tyle, że pamiętałam z nich tylko przebłyski z korytarza, twarze Elronda i Gandalfa, jakieś niezrozumiałe słowa, a na końcu coś z sali szpitalnej. Znowu czułam zapach komnaty uzdrowień. Po chwili zarejestrowałam ciepłą dłoń okalającą moją.
- Estel, to ty ? – szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Tak, jestem przy tobie.
- Co się stało ? – kolejny szept.
- Prawdopodobnie coś powiązanego z twoimi wizjami. Tym razem, związane z tym co czułaś przy spotkaniu z Boromirem.
- Czy nie mogę mieć spokojnego chociaż jednego dnia ? – westchnęłam, próbując poprawić się na łóżku.
- Irith... – zaczął mężczyzna.
- Boję się... – wcięłam się w wypowiedź Aragorna – Co będzie dalej ze mną na wyprawie, co jeśli znajdzie się kolejny katalizator i coś się znowu odblokuje ?
- Irith posłuchaj mnie, proszę, cokolwiek się stanie, nie pozwolę, żeby komuś, ani tym bardziej tobie stała się krzywda.
- Ale...
- Zrozum, proszę, nie robię tego, bo muszę tylko dlatego, że chcę. Równie dobrze mogłem zostawić Cię w Edoras i mieć wszystko w nosie, ale jak widzisz, nie mam, będąc tutaj z tobą.Czułam, jak oczy zaczynają mi się szklić.
- Nie powiem, nie płacz, bo nie wszystkie łzy są złe – szepnął cicho mężczyzna, który równie emocjonalnie przeżył całe zajście.
- Gdzieś już chyba to słyszałam.
- Jedna z mądrości Gandalfa.
- Zostaniesz ?
- Z tobą ? Zawsze.
- Przytul mnie, proszę – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Ććśśś, już spokojnie, jestem przy tobie.W objęciu Aragorna czułam się jak mała, zagubiona dziewczynka, która nadal gdzieś tam siedzi wewnątrz mnie. Sądziłam, że mogło to być spowodowane tym, że w domu nie miałam wystarczająco dużo miłości i dlatego teraz tak chłonęłam każde ciepło skierowane w stosunku do mnie.
- Co się stało, zanim odpłynęłam ? – zapytałam cicho.
- Widziałem, jak wpadasz na Boromira i o czymś rozmawiacie, lecz niestety byłem za daleko, żeby usłyszeć o czym. Chwilę później zaczęło się robić duszno i parno niemal jak przed burzą, a wokół ciebie zaczęła się pojawiać czerwonobrązowa mgiełka.
- Niemożliwe.
- Co?
- To była aura, słyszałam kiedyś o nich.
- Jaka znowu... – zaczął, lecz po chwili urwał, patrząc ze zrozumieniem – Wiesz może, co oznacza?
- Dokładnie nie, ale przypominają mi się odczucia, jakie wtedy miałam.
- Tak ?
- Pewnie się zorientowałeś, że nie pałam przyjaźnią do Boromira, a wtedy jeszcze dodatkowo mnie rozjuszył i w momencie, gdy zaczęło się robić duszno, przestałam kontrolować sytuację. To dlatego może Gondorczyk zaczął się cofać, bo jeśli ty zauważyłeś aurę to tamten na pewno też. Ile mam tu jeszcze być ?
- W sumie to Elrond powiedział, że jak się obudzisz, to masz jeszcze chwilę poleżeć i mogę cię zabrać.
- A... A... A...
- Można powiedzieć, że dostaliśmy pewnego rodzaju błogosławieństwo od niego.
- Eee? – wydusiłam tylko.
- Elrond wie i widzi więcej, niż się komukolwiek wydaje, a poza tym widział, że wcześniej byłem jednak dość nieszczęśliwy w związku z Arweną.
- Mogę zapytać, co się działo ?
- Oboje mamy za mocne charaktery, lecz w tym jedynym przypadku zostałem zdominowany przez to, że byłem zbyt życzliwy i nie potrafiłem postawić na swoim.
- Przykro mi, pozostaje mieć mi tylko nadzieję, że nie czujesz się teraz tak.
- Możesz być spokojna, bo pomimo tego, że jesteśmy zbliżeni charakterologicznie, jak mi się wydaje, to jednak różnimy się na tyle, że nie powinno być tak jak pomiędzy mną a Elfką.
- Wiesz, że jestem nią w połowie? – odezwałam się cicho po chwili milczenia.Gdy podniosłam niepewnie wzrok na twarz Aragorna, wyrażała ona lekkie zaskoczenie.
- Wcześniej miałam co do tego podejrzenia, ale dopiero w dniu kiedy była Narada upewniłam się w tym. Znalazłam wtedy w jednej z ksiąg drzewo genealogiczne mojej rodziny. Okazało się wtedy, że moja mama jest dużo młodszą siostrą Lady Galadrieli z Lothlórien. O tym drugim powiedziałam tylko tobie... – przeniosłam wzrok na ręce leżące na przykrywającym mnie kocu – Zanim dowiedziałam się o wszystkim, podzieliłam się tylko tym, co wiedziałam z Elrondem, kiedy spotkałam się z nim wtedy, co poprosiłam mnie na rozmowę na tarasie.
- Jeśli mam być szczery to wcześniej coś przeczuwałem, że nie jesteś zwykłą Dúnadanką. Miałaś w sobie i w sposobie bycia jakiś drobny element, którego wcześnie nie potrafiłem wyłapać, jednak po latach spędzonych tutaj w Imladris zaczynam dostrzegać w twoim zachowaniu coraz więcej elfich cech... – uśmiechnął się, po czym delikatnie ujął mnie za dłoń – Jednak nadal w większości posiadasz ducha Dúnedainów, a od Quendich masz tylko pewne bonusy...
- Dziękuję – odpowiedziałam, rumieniąc się.
- Uroczo wyglądasz – wypalił, przez co rumieńce przybrały kolorów dojrzałego pomidora.
- Był już obiad ? – zmieniłam temat, czując się wyjątkowo niezręcznie.
- Podejrzewam, że właśnie się kończy.
- Szkoda, bo jestem bardziej głodna niż wcześniej, a jeszcze przecież później jeszcze mam...
- Poprawka, ty sobie posiedzisz już grzecznie na skraju polanki, a ja przeprowadzę tę część, a teraz chodźmy, to może jeszcze się załapiemy – powiedział, po czym wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wstać.Dobrze, że ją trzymałam, gdyż chwilę po wstaniu rozkwasiłabym sobie nos przez zawroty w głowie.
- Trzymaj się mocno, bo szkoda by było, abyś się jeszcze bardziej uszkodziła – zażartował.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne – mruknęłam pod nosem.
- Już w porządku ? – zapytał poważnie.
- Tak, możemy iść.
- Jak zjemy, chciałbym cię gdzieś zaprowadzić.
- Gdzie ?
- Niespodzianka.
- Taka jak wcześniej ? – zapytałam przekornie.
- Tym razem faktycznie będzie przyjemna.Przez większość drogi szliśmy już w ciszy. Gdy dotarliśmy na miejsce, jadalnia była już w połowie opuszczona. Pozostała w niej między innymi drużyna i Elrond z dziećmi. Jednak, gdy skierowałam wzrok na Boromira, ten widocznie się skulił.
„Mam cię w Gburze, a mówiłam, żeby nie igrać ze mną!" uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem.
- Coś wymyśliła ?
- Ja ? Nic ! – odparłam niewinnie.
- Przecież widzę ten twój uśmieszek znaczący tylko jedno.
- Musiałeś mnie tak szybko rozgryźć ?
- Pamiętaj, że znaliśmy się całe dzieciństwo, a niektóre miny ci do tej pory zostały jak na przykład ta, którą chwilę temu zrobiłaś.
- Serio ? – zapytałam zdziwiona.
- Serio, serio.Tym razem usiedliśmy przy Hobbitach. Miejsce obok mnie zajmował Sam, jako że nie miałam jeszcze możliwości porozmawiania z nim, zagadałam do niego.
- Jest stresik Samie ?
- Jjaki stresik ? – zająknął się, upuszczając z nerwów widelec.
- Związany z popołudniowymi ćwiczeniami.
- Jest – odparł niepewnie.
- Nie ma czym się denerwować, przynajmniej na razie. Teraz to będą tylko ćwiczenia, a w walce nie będzie się o tym myśleć, bo będzie działać, i to dość sprawnie, adrenalina i odruchy, których postaramy się chociaż trochę wyuczyć – mówiłam spokojnie.
- Rozumiem – odpowiedział już pewniejszy Sam.
- Pani Irith... – usłyszałam głos Boromira.
- Dasz Pan czas, żebym mogła cokolwiek na talerz sobie położyć czy nie ? Chyba że pełna kiszka już do końca Panu rozum zaślepiła – warknęłam złośliwie, sięgając po półmisek z mięsem.
- Chciałem Panią przeprosić za wcześniejsze zachowanie.
- Cieszę się, że w końcu przejrzał Pan na oczy. Tak przyjmuję przeprosiny, ale to dlatego, że Drużyna powinna działać razem, bo inaczej mocno zastanowiłabym się dwa razy.
- Dziękuję – powiedział widocznie skruszony.
- Pamiętajcie, że widzimy się po obiedzie. Sądzę, że za dwie godziny będzie dobrze – odezwał się Aragorn.Przez salę przeszedł pomruk zgody. Resztę posiłku zjadłam już spokojnie.
„W końcu udało mi się zjeść bez żadnych sensacji."
Gdy odłożyłam sztućce, usłyszałam cichy głos Aragorna przy uchu.
- Dasz się gdzieś zaprowadzić ?
- Z tobą ? Zawsze.
- No to chodźmy.
- Prowadź.
CZYTASZ
Irith (LOTR)
FanfictionIrith, potomkini Dúnedainów i Elfów z Lothlórien, po pewnym nieszczęśliwym wydarzeniu ucieka z rodzinnej wioski i wyrusza w podróż w poszukiwaniu swojego miejsca w Śródziemiu. Czy jej się to uda i kogo spotka na swojej drodze to się okaże. ~~~~~~~~~...