Rozdział 19

297 22 0
                                    

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- No to chodźmy.
- Prowadź.

Mężczyzna zaczął kierować mnie początkowo korytarzami, żeby następnie wyjść przed budynek i skierować się w prawo. Szliśmy dość wąską ścieżką, która widać było, że jest albo rzadko uczęszczana, albo dawno tędy nikt nie szedł.

- Aragornie, gdzie mnie prowadzisz?
- Zobaczysz — powiedział zdawkowo.

Okolica była coraz bardziej zarośnięta. Początkowo była zadbana, jednak teraz poszycie praktycznie czepiało się ubrań. Drzewa i krzewy rosły na tyle gęsto, że nie było nic widać na 2-3 metry na boki, jednocześnie jednak zaczęłam czuć jakiś słodki zapach kwiatów.

Moment, czy to przypadkiem nie jest Oiolairë i jaśmin? Chociaż tutaj chyba nic już mnie nie zdziwić."

Z każdym kolejnym krokiem zapach był coraz bardziej intensywny. Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż ukazała się nam mała polanka ze źródełkiem pośrodku i kamienną ławeczką stojącą niedaleko. Cała roślinność była tu tak soczysto-zielona, że aż raziła w oczy. Parę kroków od siedziska rósł wielki krzak jaśminu, który był cały obsypany kwieciem. Niedaleko niego wyrastało nie za wysokie Oiolairë, u którego część z kwiatów była w pełni rozwinięta, a część była jeszcze w pąkach.

- Tu jest cudnie – szepnęłam z przejęciem przyglądając się otaczającej nas przyrodzie.
- Tak to prawda, odkryłem całkiem przypadkiem to miejsce, jak byłem młodym dwudziestoletnim szczylem, gdy potrzebowałem miejsca, w którym mógłbym pobyć w samotności po tym, jak dowiedziałem się o swoim dziedzictwie.
- Jakim cudem rośnie tutaj Oiolairë, przecież praktycznie ich nie ma ?
- Też tego nie wiem, tak samo nie wiem jaka magia tu działa, że i jaśmin i Oiolairë kwitną cały czas niezależne od pory roku. Pytałem nawet o to Elronda, ale za każdym razem zbywał mnie z tajemniczym uśmieszkiem.
- Nie ma nic przeciwko temu, żebyśmy tu byli?
- Raczej nie... – uniósł delikanie kąciki ust, zacesując jednocześnie wpadające do oczu kosmyki włosów – Kilka razy spotkaliśmy się tutaj, ale za każdym razem zapewniał mnie, że mogę czuć się tutaj swobodnie. Wiedział, że tutaj się wyciszam i zwykle po kilku chwilach odchodził.
- Jest tu jak w raju.
- Usiądziemy?
- Tak chętnie – odpowiedziałam i skierowaliśmy się w stronę ławeczki.

Mimo tego, że stała w cieniu nie była zimna, lecz dość przyjemna w dotyku. Mimo długiego wieku, jak sądziłam, nadal miała delikatnie chropowatą fakturę, która niewiele się zmieniała pod wpływem wycierania siadających na niej osób. Na oparciu i nogach ławeczki zostały wyrzeźbione liście bluszczu i nieznane mi kwiaty, które dodawały tylko jej uroku. Gdy usiedliśmy, oparłam głowę o ramię Aragorna i przymknęłam oczy, zaczęłam się wsłuchiwać w dźwięki szemrzącego źródełka, cichego wiatru kołyszącego okolicznymi liśćmi czy ptaka, który co jakiś czas zaśpiewał. Po chwili poczułam, jak Strażnik obejmuje mnie w pasie i rozpoczyna coś cicho nucić.

- Chcę Ci coś opowiedzieć, ale brakuje słów, żeby wyrazić to, co czuję. Mógłbym to namalować, lecz nie wymyślił nikt kolorów, które można użyć. Napisać mógłbym wiersz, lecz jak odnaleźć rym, który uwielbi imię Twoje. Na zawsze z Tobą być, śnić z Tobą Twoje sny. Jak mam Ci o tym opowiedzieć. Kocham Cię, już wiem jedno słowo, cichy szept. Kocham Cię, już wiem jedno słowo, a tyle mieści się.

Przysłuchiwałam się melodii i słowom czując rozpływające się ciepło w okolicy serca.

- Piękna ballada w pięknym miejscu zanucona przez ukochanego, nic nie trzeba mi więcej – szepnęłam cicho.
- I dość stara, znalazłem ją w jednej ksiąg w bibliotece całkiem niedawno, pierwotnie był to wiersz, a melodia sama przyszła.
- Dziękuję ci – powiedziałam i przytuliłam go.
- Powinniśmy się zbierać.
- Tak szybko ? Zostańmy tu jeszcze chwilę – mruknęłam cicho.
- Czasami czas leci szybciej, niż nam się wydaje.
- Jest w tym sporo prawdy, gdy będziemy przy głównych zabudowaniach, będę chciała jeszcze skierować się do biblioteki, po jakiś wolumin mówiący o aurach, może coś znajdę.
- To byś może po prostu doszła wtedy do nas, zaczęlibyśmy wcześniej.
- Brzmi jak dobry plan.
- Chodźmy więc – powiedział, po czym wstał i podał mi rękę.
- Dziękuję.

Irith (LOTR)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz