Rozdział 31

260 16 1
                                    

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Musimy się pospieszyć — powiedziałam, po czym zabrałam się do dokończenia posiłku.

 Nawet nie patrząc na Drużynę, czułam wśród niej narastający niepokój, który i mi zaczął się pomału udzielać. Gdy chowałam naczynia, zauważyłam, że drżą mi dłonie. Zaczęłam się zastanawiać tylko czy z nerwów, czy ze zmęczenia, bo obie opcje były równie prawdopodobne, jak również to, że obie sprawy oddziaływały na siebie. Zacisnęłam palce na mocowaniu bagażu przy kucu i oparłam się na nich, biorąc kilka głębszych oddechów. Po chwili było już lepiej, lecz lęk pozostał. Po spakowaniu się całej Drużyny i zatarciu śladu po ognisku ruszyliśmy w dalszą trasę. Szło się nam gorzej niż wcześniej, ze względu na to, iż musieliśmy uważać na rumowiska skalne, które przy jednym niewłaściwym kroku osuwały się o dobre kilkanaście metrów w dół zbocza. Razem z Gandalfem szłam na początku pochodu, nadając przy tym dość szybkie tempo, jednakże co jakiś czas jednak odwracałam się i kontrolowałam czy reszta Drużyny, a zwłaszcza Hobbici nadążają. Ci, wbrew pozorom, dawali sobie dość dobrze radę. Co prawda Sam miał pewne problemy z utrzymaniem tempa, ale było to spowodowane prowadzeniem kuca. Późnym wieczorem byliśmy w jednej trzeciej drogi. Kiedy na niebie zaczęły pojawiać się ostatnie smugi zachodzącego słońca, zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. W pierwszej chwili uczestnicy wyprawy zaczęli siadać na okolicznych większych kamieniach i głazach, ja jednak nadal stałam i snułam się w te i z powrotem, wiedząc, że w momencie, gdy pozwolę sobie na odprężenie, zasnę.

- Irith usiądźże i nie drepcz jak nawiedzona, bo mi już w głowie się kręci – z rozmyślań wyrwał mnie głos Gimlego.
- Co... Co... Mówiłeś coś?
- Nie drepcz tak.
- A masz ochotę mnie budzić, gdy zasnę po tym, jak usiądę? – zapytałam, lecz po chwili dodałam, widząc, że krasnolud nabiera powietrza – Zanim odpowiesz, powiem ci tyle, że potrafię być agresywna, jak się mnie budzi, gdy jestem niedospana.

Z resztą prawie jak każdy Strażnik" dodałam w myślach.

- Coś o tym wiem – mruknął Aragorn – Jak byliśmy szczylami, to raz prawie mnie udusiła, gdy próbowałem ją obudzić.
- Dobra, dobra, zrozumiałem!

Zerknęłam na niebo, które z szaroniebieskiego zaczęło się zmieniać na granatowe, a na wschodzie pojawiać się gwiazdy.

- Zbieramy się Panowie, długa droga przed nami, a z doświadczenia wiem, że w nocy idzie się dużo wolniej, a musimy jeszcze bardziej uważać, żeby nie spaść w przepaść.

Po kilku chwilach maszerowaliśmy przed siebie. Idąc w połowie kolumny, usłyszałam fragment rozmowy prowadzonej między Boromirem a Aragornem.

- ... wrażenie czy Irith znowu zaczyna się szarogęsić?
- Co masz na myśli?
- Zachowuje się tak, jakby to ona prowadziła drużynę, a nie Gandalf.
- A wziąłeś pod uwagę to, że mimo tego, że wydaje się na dość młodą, jak na standardy swoich przodków, to przeżyła w swoim życiu więcej niż nie jeden stuletni człowiek. Nie mówię już o tym, że z tego, co słyszałem, to jeśli wziąć wszystkie wyprawy, w których brała udział, to nie było miejsca w Śródziemiu, w którym by nie była. Znajdź mi kogoś, kto oprócz członków jej poprzedniej drużyny był wszędzie. Ile jest takich osób? Jedna? Dwie? Nie więcej. Zresztą, nie dziw się, że ujawniają się u niej cechy przywódcy, jak przez kilkanaście lat była dowódcą, więc wie i przeżyła swoje na tej funkcji.
- Coś Ty taki mądry?
- A myślisz, że kto śledził jej poczynania, gdy była w czynnej służbie? Do momentu, gdy sam w niej byłem wiedziałem na bieżąco, co się dzieje, jednak ja Samotnikiem zostałem dobre dwa lata przed nią i od tamtego czasu wiadomości o tym, co robią, docierały do mnie z dużym opóźnieniem. Zresztą dzielą nas raptem dwa lata, jeśli chodzi o długość życia.
- A właściwie, to ile...
- Nie chcesz wiedzieć – uciął pytanie.
- Więc... Jeśli dobrze rozumiem to...
- Tak, nadal sprawuję opiekę nad Strażnikami z Północy.

Irith (LOTR)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz