Rozdział 8

347 28 2
                                    

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 - Niech Valarowie mają cię w opiece.

Spało mi się dość dobrze, chociaż przebudziłam się jakieś dwa razy, w momentach, w których przekręcałam się z boku na bok i urażałam się w chorą rękę. Dość późnym popołudniem obudziło mnie delikatne dotknięcie w ramię i cichy żeński głos.

- Pani Irith, miałam panią obudzić.
- Ktoś ty ?! – burknęłam, nie do końca rozbudzona.
- Mam na imię Naimi, mam pomóc pani w przygotowaniu się do kolacji.
- Co ? Jakiej kolacji?

Musiała minąć chwila, zanim zdałam sobie sprawę, gdzie jestem.

- Możesz chwilkę poczekać ? Muszę się rozbudzić – mruknęłam, zamykając jeszcze na chwilę oczy i przekręcając się na plecy.

Czułam dwa sprzeczne sygnały z organizmu. Jeden z nich wołał, że chce jeszcze snu, a drugi wręcz krzyczał o posiłek. Po chwili przetarłam twarz dłonią i uniosłam się na zdrowej ręce.

- Byłaby jakaś możliwość załatwienia miski z wodą, żebym mogła się odświeżyć? – rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu wymienionych rzeczy.
- Mam zaprowadzić panią do łaźni, a następnie do Pana Elronda na zmianę opatrunku.
- Dziękuję Ci Naimi.

Kiedy usiadłam na łóżku, czułam się w wiele lepiej niż przed drzemką. Od kiedy pamiętam mówiło się, że sen to zdrowie. Zanim zdecydowałam się wstać, rozejrzałam się po komnatce, w której przebywałam. Pokój utrzymany był kolorach bardzo jasnej zieleni, do którego dopasowane były cieniutkie firanki, poruszane przez powiewy powietrza wpadające przez uchylone sporej wielkości okno. Materiał był na tyle cienki, że wpuszczał do pokoju duże ilości promieni słonecznych, przez co na ciemnych meblach i drewnianej podłodze dostrzec można było połyskliwe refleksy. Jedna ze ścian była niemal w całości porośnięta bluszczem, w tak intensywnym kolorze, jakim rzadko się widuje.

Chciałam już się podnieść, gdy Elfka podeszła do mnie i złapała pod ramię dla równowagi, po czym podziękowałam uśmiechem. Skierowaliśmy się w kierunku drzwi, lecz na chwilę się zatrzymałam, żeby zdjąć płaszcz, rękawiczki do broni, z którymi praktycznie się nie rozstawałam oraz odłożyć na stojak odwiązaną wcześniej broń, która leżała na ziemi, na co nie miałam siły przed snem. Po tym wyszłyśmy na korytarz i ruszyłyśmy do łaźni, która szczęśliwe znajdowała się niedaleko. Była ona podzielona na dwie części pod względem płci. Ściany były pokryte kremowymi płytkami z drobnym florystycznym wzorem. Pod ścianą przy wejściu stała komoda z szufladami na rzeczy osobiste oraz specyfikami do kąpieli, jak się okazało, gdy zajrzałam do jednej z szuflad. Ostrożnie zajęłam rękę z temblaku i zaczęłam powoli odwiązywać bandaż, żeby nie oderwać strupa, która nie wyglądała za dobrze. Rana była co prawda zasklepiona, jednak nadal były ślady po strużkach krwi, a brzegi były mocno zaczerwienione. Kiedy miałam już wolną rękę, chciałam zacząć odpinać bluzkę, jednak zwróciłam się do Elfki, po kilku nieudanych próbach.

- Dziwnie się czuję, o to prosząc, ale pomożesz mi rozpiąć guziki w koszuli, bo dosyć ciężko odpina się je jedną ręką...
- Nie ma problemu, właśnie dlatego tu jestem – odpowiedziała uprzejmie, sprawnie przeciągając małe kołeczki przez dziurki.
- Dziękuję Ci – uniosłam odrobiną kąciki ust.

Zaczęłam zdejmowanie od zdrowej ręki, żeby potem jak najmniej urazić chorą. Gdy zostałam w samej bieliźnie, zerknęłam sugestywnie na Naimi z prośbą w spojrzeniu, na co kobieta uśmiechnęła się serdecznie.

- Pójdę po ubrania na zmianę i przyjdę, pomóc może w czymś jeszcze ?
- Nie... Chociaż... Może jednak umyłabym włosy, ale nie dam rady ich w tym stanie ich rozwiązać – powiedziałam, unosząc chore przedramię.
- Oczywiście – odparła, podchodząc do mnie, po czym dodała – Pani mogłabyś usiąść na stołeczku, bo nie dosięgam do czubka głowy?
- A, tak, tak, już – zreflektowałam się i usiadłam, jak prosiła.

Irith (LOTR)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz