Rozdział 34

262 21 19
                                    

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykuję Kanafinwepospolity12 za podrzucenie mi kilku pomysłów i Siha1854 za wsparcie merytoryczne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mała przypominajka z oznaczeniami:
"- ble ble" - rozmowa słyszalna 
"~ ble ble" - rozmowa za pomocą przesyłanych myśli
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W momencie, w którym przyjaciel spadł w otchłań, przestałam zauważać, nie chciałam. Wszystko straciło sens.

Po tym, jak Aragorn posadził mnie na jednym z głazów, objęłam podkurczone nogi rękoma. Próbowałam uregulować urywany oddech, co pomogłoby mi również oczyścić umysł. Wraz z kolejnymi haustami powietrza przychodziła refleksja, nad tym, co się stało i co należałoby zrobić w najbliższym czasie. W pierwszej kolejności musieliśmy, jak najszybciej przenieść się w bezpieczniejsze miejsce, gdyż w tym w każdej chwili z kopalni mogły nadciągnąć kolejne zgraje Orków. Otarłam rękawem resztki łez i z trudem ruszyłam się z miejsca. Merry siedział obok łkającego Pippina, Sam usiadł niedaleko nich, również mając mokre oczy. Boromir trzymał wyrywającego się Krasnoluda, który coś bełkotał. Legolas był wyraźnie przygarbiony z twarzą przedstawiającą niedowierzanie i szok. Aragorn stał najdalej ode mnie, podczas gdy czyścił miecz i tak jak ja obserwował resztę. W momencie, w którym podeszłam do niego, mężczyzna schował miecz i objął mnie ramionami, po czym położył dłoń na karku.

- Dziękuję – szepnęłam.

W odpowiedzi usłyszałam potwierdzające mruknięcie.

- Musimy stąd iść, zanim kolejne oddziały orków ściągną – powiedziałam.
- O tym samym myślę. Pomóż Hobbitom, proszę. Legolasie, Boromirze pomóżcie Irith, musimy ruszać.
- Okazałbyś trochę serca – zaczął oburzać się Gondorczyk.
- Przez to, że te serca mamy chcemy się stąd zawinąć. Ale jeśli planujesz po raz kolejny walczyć z Goblinami to droga wolna, ja już bynajmniej nie zamierzam. A i Niziołkom nie pozwolę na ponowne wyciągnięcie broni w tak krótkim czasie po stracie Gandalfa – wtrąciłam, po czym krzywiąc się, ruszyłam w stronę Tooka i Brandybucka i wyciągnęłam w ich kierunku dłonie, mówiąc łagodnie – Merry, Pippinie podajcie mi ręce, czas ruszać, nadejdzie jeszcze pora na opłakiwanie. Zatrzymamy się w lasach Lothlórien.

Niziołki przyjęli pomoc, by po chwili poprawiać tobołki. Gondorczyk postawił na nogi Sama, Elf zaś zaczął zbierać pozostałe rozsypane bagaże w jedno miejsce. W tym samym momencie zauważyliśmy z Estelem oddalającego się Powiernika.

- Frodo! – zawołał za nim Strażnik, jednak gdy ten nie zareagował, ponowił próbę.

Po tym, jak się odwrócił, widać było, że po twarzy spływają mu łzy. Ze wszystkich właśnie Frodo wydawał się najbardziej zżyty z Istarim. Chciałam w jakiś sposób pocieszyć pozostałych, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, żeby opisać, chociażby mój żal a co dopiero innych. Każdy z nas przeżywał go inaczej, ale łączył nas ból i tęsknota za czarodziejem, który opuścił nas w tak niespodziewany sposób. Czułam się tym gorzej, że jeszcze przed wejściem do Morii miałam przeczucia dotyczące tej części wyprawy i pomimo ostrzeżeń stało się to, co się stało.

Trasa, którą się kierowaliśmy po ruszeniu, była ciężka, gdyż prowadziła między głazami i dość dużymi szczelinami, które utrudniały przemarsz. W chwili, w której wyszliśmy z przejścia między dwiema skałami, naszym oczom ukazał się widok, który zapierał dech w piersiach. Przed nami rozpościerało się Jezioro Zwierciadlane. W czasie, w którym Gimli zaproponował Bagginsowi podejście kawałka do Kamienia Durina, który znajdował się niedaleko, ja usiadłam z wysiłkiem, po czym wyciągnęłam z torby bandaż i pudełko z athelasem. Zdawałam sobie doskonale sprawę, że nie będzie to przyjemne doświadczenie. Przeczuwałam, że w momencie, w którym zacznę zdejmować but, stracę jakąkolwiek stabilizację kostki, co będzie skutkowało jeszcze większą bolesnością niż teraz. Z każdym rozwiązanym rzemykiem ból się nasilał, a opuchlizna zaczęła być widoczna. Jęknęłam, gdy całkowicie ściągnęłam obuwie i skarpetkę. Stopa była sina a obrzęk tkliwy. Z pudełeczka wyciągnęłam kilka świeżych listków z zamiarem przyłożenia ich do skręcenia.

Irith (LOTR)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz