Rozdział 15

345 26 2
                                    

Rozdział pisany pod wpływem utworu powyżej. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Mądre słowa - powiedziałam w zamyśleniu.

Po chwili usłyszeliśmy głos Elronda zapraszający do posiłku. Rozejrzałam się po półmiskach w poszukiwaniu czegoś, ale nie miałam jakoś apetytu.

Ostatnio za dużo spadło mi na głowę" pomyślałam, czując tworzący się supeł w żołądku.

Wiedziałam jednak, że muszę zjeść choć trochę, aby wytrwać na Naradzie. Po nałożeniu sobie kawałka mięsa z sosem i ziemniaków powoli przeżuwając, zatopiłam się w rozmyślaniach. W połowie posiłku zaczęłam odczuwać ćmiący ból głowy, który był na tyle uporczywy, że nie pozwalał na skupieniu myśli.

Zdecydowanie, za dużo się ostatnio dzieje się wokół..." westchnęłam, po czym odsunęłam talerz i zaczęłam palcami uciskać skronie.

- Irith, w porządku ? – zapytał z troską Gandalf.
- Tak... Cholera, wcale nie jest w porządku ! – poczułam, jak coś zaczyna we mnie pękać.
- Chcesz porozmawiać?
- Tak, ale nie tutaj, zdecydowanie za dużo uszu wokół – powiedziałam i po podziękowaniu za posiłek, wstałam i opuściłam pomieszczenie.

Poczekałam chwilę pod drzwiami na Majara, który wyszedł chwilę później, po czym skierowaliśmy się w stronę wschodniego tarasu, gdzie miała odbyć się Narada. Udało się nam dojść dość szybko i gdy byliśmy na miejscu, usiedliśmy na dwóch z kilkunastu ustawionych krzeseł.

- Więc, co cię trapi ? – zapytał spokojnie Gandalf.

Czując, że mogę zaufać Czarodziejowi i może nie przytrafić się ponownie taka okazja, zaczęłam opowiadać o wszystkich moich problemach, począwszy od ucieczki z domu, przez dowiedzenie się o tym, że rodzinna wioska została zrównana z ziemią i jakie wtedy targały mną uczucia, na porannych wydarzeniach kończąc. Łzy, które zaczęły pojawiać się w połowie opowieści, teraz już płynęły nieustannie, jednak z kolejnymi zdaniami i słonymi kroplami powoli odchodzi nadmiar emocji, które się we mnie skumulowały. W trakcie opowiadania historii ramiona opierałam na kolanach i przeważnie miałam opuszczoną głowę, przez co też, znaczna część włosów zasłaniała mi twarz. W momencie, gdy skończyłam, usłyszałam kroki skierowane w naszą stronę, przez co nieświadomie się spięłam, że dałam się przyłapać na chwili słabości.

- Irith – usłyszałam ciepły głos Aragorna i poczułam okalające mnie ramiona – Widziałem, jak wychodzicie...
- A ja znowu ryczę – szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nie płacz już, proszę, wszystko się ułoży. Nie martw się, nie odrzucę cię po tym, jak dowiedziałem się o twoim pochodzeniu, tak jak ty nie odtrąciłaś mnie po poznaniu mojego.
- Dziękuję – powiedziałam cicho, po czym zsunęłam się z krzesła i przytuliłam się do mężczyzny klęczącego przede mną.
- Już, ććśśś... Spokojnie – usłyszałam i poczułam uspakajające głaskanie po plecach i głowie.

Nie zwróciłam uwagi na to, że w międzyczasie Istari wstał i odszedł kilka kroków do stojącego nieopodal Elronda i rozmawiają o czymś cicho.
- Sądzę, że powinniśmy usiąść już na krzesłach, bo zaczynają się schodzić.
- Mhm – mruknęłam i otarłam rękawem pozostałości łez, po czym zapytałam – Bardzo czerwona jestem?
- Tylko delikatnie zaróżowiona na policzkach i na nosie – odpowiedział i usiedliśmy obok siebie, trzymając się dyskretnie za dłonie.

Czułam, że twarzy pojawia mi się cień uśmiechu. Starałam się skupić na otoczeniu, jednak kciuk gładzący moją dłoń trochę mnie rozpraszał.

- Nie miziaj mnie, proszę, mimo tego, że jest to przyjemne, rozprasza mnie to – nachyliłam się do Aragorna i powiedziałam mu przy uchu.
- Mhm... – mruknął z chochlikiem w oku.
- Proszę, nie mrucz, wiesz jak to na mnie działa – szepnęłam ostrzegawczo.
- Tak? A jak ?
- Aragornie, proszę, nie przy ludziach — upomniałam go cicho.
- Ja tu widzę tylko trójkę ludzi, reszta jest innych ras... – parsknął cichym śmiechem, próbując mnie rozśmieszyć.

Irith (LOTR)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz