-Tracimy całe życie na wahanie, wyobraź sobie jak szybko odniesiesz sukces, gdy będziesz brać co chcesz.- Shannon oparł łokcie na zgiętych nogach, patrząc na nieruchomą powierzchnię basenu. Nie wiał najsłabszy nawet wiatr i woda wyglądała jak położone płasko olbrzymie lustro, odbijające bezchmurne niebo.
-To twoja życiowa dewiza?- Siedząca niecały metr dalej Vanja oparła głowę o splecione na kolanach ręce i patrzyła na niego z zaciekawieniem.
-Coś w tym stylu.- Przyznał.- Nie odnosi się do wszystkiego, ale jeśli porzucisz niepotrzebne skrupuły i zaczniesz żyć, każdy cię zauważy. Zapamięta. To później pomaga, łatwiej się przebić.
-Próbujesz dawać mi rady, Shannie? Skąd wiesz, czy chciałabym osiągnąć jakiś sukces, na przykład stać się sławna. Może wcale o tym nie marzę? Przywykłam do swojego spokojnego, cichego życia.- Wyciągnęła rękę i zdjęła mu z ramienia przyczepioną do niego nitkę.
-Chcesz czy nie, mieszkając tu z Jerrym staniesz się sławna. I tylko od ciebie zależy, w jaki sposób.- Zerknął na jej dłoń i uśmiechnął się, myśląc o tym, jaka jest drobna.- Nie możesz bez końca siedzieć tu i nie pokazywać się z nim nigdzie. Przecież nie jesteś nieśmiałym dziewczątkiem, prawda?
-Łatwo ci mówić, Shannie, ale to na mnie patrzą jak na kosmitę. Ja nie pasuję do kręgów, w jakich Jay się obraca.
-Mówisz, jakby urodził się, będąc piątym dziedzicem wielkiego majątku.- Shann prychnął z rozbawieniem.- Pamiętasz, jak razem klepaliście biedę?- Poczekał, aż skinie głową, i mówił dalej.- Jerry nie jest w niczym lepszy od ciebie, skrzacie. To ta sama liga, tylko jemu udało się trochę zarobić. A teraz ty masz szansę z tego skorzystać, więc w czym problem? Chce zabierać cię na bankiety, to z nim chodź. Chce, żebyś jechała z nim na koncert, to jedź. Szczególnie wtedy jedź.- Zaśmiał się.- Nie wiesz, w jakim stanie schodzi się ze sceny po dwóch godzinach grania. Energia rozpiera człowieka jeszcze długo po tym, jak pogasną światła. Seks wtedy jest inny, intensywniejszy. To nie numerek przed snem, tylko coś, co z przyjemnością się wspomina.
-Pff.- Vanja wydęła usta.- Dla mnie liczy się jakość, nie ilość. W Rosji miałam kogoś, kto mógł robić to przez pół nocy, tyle że po miesiącu miałam ochotę prosić go, żeby mnie przy tym nie budził.- Powiedziała lekkim tonem, ale twarz ściągnęła jej się w chmurnym grymasie.- Nigdy nie mogłam stworzyć udanego związku, wiesz?- Zmieniła nagle temat.
-To przez Jerrego? Zniechęcił cię do facetów?
-Nie, skąd.- Odparła natychmiast, z pewnością siebie tak wielką, że aż przesadną.- Chyba po prostu za nim tęskniłam, to wszystko. Teraz jest dobrze.- Przy tych słowach odwróciła wzrok i wpatrzyła się w leżący na ziemi ręcznik. Uśmiechała się lekko, myśląc o czymś.
-Wybacz ciekawość, skrzacie, ale czy ten dupek, mój brat, robił ci krzywdę?
-Jay?- Vanja roześmiała się głośno, jakby usłyszała dobry żart.- Dobry Boże, Shannie, co ci przychodzi do głowy? Jay nigdy nawet nie podniósł na mnie ręki, jestem tego pewna. To nie jest człowiek, który byłby zdolny do przemocy. Nie pytaj skąd wiem, skoro tyle zapomniałam. Mogliśmy się kłócić, ale nigdy nawet mnie nie dotknął w sposób, o jakim myślisz.
-To mnie uspokaja.- Shannon podniósł jakiś kamyczek, leżący obok jego buta, i rzucił nim przed siebie.- Bo gdyby okazało się, że potrafi uderzyć taką drobinkę, skułbym mu mordę.- Dla podkreślenia swoich słów zamachnął się pięścią.
-Szalony.- Vanja trzepnęła go dłonią w plecy.- Jay jest łagodny jak kocię.
-Tak? Po dźwiękach, dobiegających z waszej sypialni sądzę, że to raczej tygrys.
CZYTASZ
It's not my way.
ФанфикJared Leto. Czy jest ktoś, kto go nie zna? Kto nie wie, ile osiągnął? Znacie go i wiecie o nim wszystko, albo tylko tak się Wam wydaje. W mojej opowieści nie jest taki, jak myślicie. A może jest?