Jared nerwowo bębnił palcami w oparcie fotela, od czasu do czasu zerkając na wyświetlacz telefonu: sekundy wlokły się jak stado ślimaków. Choć minęło dwadzieścia minut, odkąd Van zniknęła za drzwiami gabinetu lekarza, Jay miał wrażenie, że ślęczy w poczekalni od paru godzin. Ile może trwać zrobienie jednego zastrzyku? To nie zabieg, do którego trzeba pacjentkę przygotować, uśpić, odkazić pomieszczenie. To tylko ukłucie w ramię czy gdzieś.
Kurwa, sam zrobiłby to szybciej.
Po pieciu minutach Vanja wreszcie wyszła, dzierżąc w dłoni plik wyników badań, robionych jej przez ostatnie trzy tygodnie.
-I co?- Jared zerwał się z miejsca.
-Tak sobie, Jay.- Skrzywiła się, machając mu przed nosem szeleszczącymi kartkami. Odsunął jej rękę.
-Czyli...?
-Nie dostałam zastrzyku.- Popatrzyła na niego poważnie.- W moim wieku to nie jest wskazane, Jay, mogą wystąpić efekty uboczne. Nie chciałam ryzykować odtruwania, jeśli na przykład miałabym problemy z krążeniem. Poza tym...
-Przecież jesteś zdrowa, tak?- Wziął ją pod rękę i pociągnął za sobą, spiesząc się.- Więc, do cholery, dlaczego nie możesz brać hormonów i zabezpieczać się jak każda normalna kobieta?
-Bo od wypadku nie jestem normalną kobietą?- W głosie Van pojawił się wyrzut.
Mijająca ich pielęgniarka spojrzała z zaciekawieniem, więc Jared jeszcze przyspieszył kroku, wkurzony jak mało kiedy.
Vanja musiała wyczuwać jego zdenerwowanie, ani słowem nie skarżyła się na narzucone przez niego tempo marszu, truchtała jedynie, ściskając jego przedramię i oddychając szybko.
-Zmienisz lekarza i zobaczymy.
Wyszli na parking: Jared otworzył przed nią drzwiczki i obszedł wóz, nie fatygując, się, by za nią zamknać.
-Niczego nie będę zmieniać, chodzę do niego, odkąd wróciłam do Stanów. A wyniki nie zmienią się tylko dlatego, że na badania skieruje mnie ktoś inny.- Wsiadając usłyszał stanowczą odpowiedź, popartą wymalowanym w oczach Van uporem.
Zapięła pasy i wpatrzyła się w przednią szybę, mnąc w dłoni otrzymane w przychodni wydruki. Przez otwarte drzwi po jej stronie wpadał do wnętrza chłodny wiatr: Jared przeklął w myślach, wysiadł, obszedł maskę, zamknął drzwiczki i wrócił za kierownicę.
Włączył silnik i natychmiast podkręcił ogrzewanie.
-Dobrze, Van, teraz na spokojnie powiedz, dlaczego nie możesz.- Spytał, nakazując sobie mówić łagodnym tonem, choć w środku nosiło go jak po kilku filiżankach mocnej kawy. Ruszył z parkingu, włączając się do ruchu.
-Bo mogę dostać zawału, udaru, moja krew może zgęstnieć, doprowadzajac do zakrzepicy... wybierz sobie, co tylko chcesz.- Odwróciła do niego twarz.- Bo mam prawie trzydzieści sześć lat, a w tym wieku ryzykownie jest zaczynać z antykoncepcją hormonalną, jeśli ma się za sobą takie przejścia i kłopoty zdrowotne, jak ja. Bo po wypadku wycięto mi lewy jajnik, rozerwany odłamkiem kości, i działam tylko na pół gwizdka. Wystarczy?- Wyrzuciła z siebie ze złością.
-Tak, wystarczy.- Jay zacisnął palce na kierownicy.
Więc nici z odstawienia kondomów, na które ostatnio prawie nie mógł już patrzeć. Miał do wyboru albo nadal ich używać, albo trenować refleks, albo ryzykować, że świętej pamięci mały Jay szybko zyska następcę.
-Może spirala?- Wpadł na inny pomysł, robiąc kilka skrętów i wymijając wolniejszych kierowców.
-Odpada, mam zrosty po wypadku.- Poprawiła się i schowała wydruki do torebki.- Jay, dlaczego tak ci na tym zależy?
CZYTASZ
It's not my way.
ФанфикJared Leto. Czy jest ktoś, kto go nie zna? Kto nie wie, ile osiągnął? Znacie go i wiecie o nim wszystko, albo tylko tak się Wam wydaje. W mojej opowieści nie jest taki, jak myślicie. A może jest?