Jared siedział zgarbiony przed biurkiem przesłuchującego go gliniarza, ze wzrokiem wbitym w wytarte miejscami linoleum pokoju, w którym składał zeznania. Mówił cicho, starając się jak najmniej poruszać ustami, byle nie skrzywić nastawionej przegrody nosowej.
-Chciałem się z nią zobaczyć, to wszystko. Wiedziałem, że ma być u matki, dlatego się tam zjawiłem.- Wyjaśniał, ostrożnie dobierając słowa. Mógł mówić powoli, zrzucając winę za rozwlekłe tłumaczenia na swój stan. Dostał co prawda silne środki przeciwbólowe i nie czuł nic, ale policjant nie musiał o tym wiedzieć.- Ukryłem się, podejrzewałem, że gdyby mnie zobaczyła, chciałaby uciec, żeby uniknąć rozmowy. Nie miałem pojęcia, czego chce od matki, i nic mnie to nie obchodziło, ale gdy wspomniała, że wniosła pozew o rozwód, poczułem, że ziemia usuwa mi się spod stóp, i wyszedłem, żeby spytać, dlaczego mi to robi. Musiałem ją zatrzymać, ale przysięgam, nie używałem siły, po prostu objąłem ją... I mówiłem do niej cicho, błagałem, żeby przemyślała wszystko i dała nam szansę. A ona trochę się wyrywała, tylko trochę, myślałem, że udaje opór. Nie krzyczała, była spokojna, nabrałem przekonania, że jednak cieszy się z tego, że mnie widzi. Chciałem z nią porozmawiać, po raz setny poprosić, żeby do mnie wróciła, puściłem ją więc, i wtedy mnie uderzyła. To było tak niespodziewane, że instynktownie ją odepchnąłem, bałem się, że ponowi atak, ale ona zaczęła płakać. Leżała na sofie i wyła, to znaczy, płakała okropnie, nie wiem, dlaczego.- Westchnął boleśnie.- Wie pan, od kilku miesięcy zachowywała się dziwnie. Nie słyszała, co do niej mówię, wpatrywała się w ściany, uciekała z sypialni i siedziała na schodach na półpiętrze. Tak bez powodu. Miewała koszmary, mówiła, że ma je od tamtego wypadku.
-Wspominał pan o amnezji.- Policjant przerwał Jaredowi, wtrącając się.
-Tak, Van cierpi na amnezję. Gdy ją znalazłem nie pamiętała, że jest moją żoną. Musiałem powoli ją ze wszystkim oswajać, przypominać. Nadal nie pamięta wielu rzeczy.- Dodał, podnosząc wzrok.
-Cóż.- Funkcjonariusz spojrzał na niego uważnie.- W podobnych sytuacjach można wmówić takiej osobie wszystko.
Jared zacisnął schowane pod biurkiem dłonie w pięści, utrzymując na twarzy wyraz całkowitego spokoju, połączonego z żalem.
-Po co miałbym to robić? Kocham swoją żonę.
-Najwyraźniej ona pana o wiele mniej.- W tonie mężczyzny pojawiła się nutka kpiny, gdy spojrzał na opatrunek na twarzy zbolałego celebryty.- Pańska matka potwierdziła, że został pan zaatakowany znienacka, bez uprzedzenia, i bez powodu. W świetle tego, czy mam rozumieć, że wnosi pan formalną skargę?
-Słucham?
-Pytam, czy oskarża pan żonę o pobicie. Czy mam traktować pańskie zeznania jako początek procedury, mającej na celu...
-Mój prawnik już się tym zajął.- Jared wyprostował się na krześle, wkurzony coraz mniej ukrywanym lekceważeniem ze strony gliniarza.
-Potrzebuje pan prawnika, żeby oskarżyć żonę o to, że dała panu po nosie?
-Moja żona rzuciła się na mnie, jak wściekła osa. Jest pogubiona, agresywna, i może być niebezpieczna, potrzebuje opieki lekarza, nie nadzoru policji.- Leto wstał, krzywiąc się malowniczo na wyimaginowany ból twarzy.- Kto wie, co mogłaby jeszcze zrobić? Nie chciał bym, żeby w napadzie szału kogoś poraniła i miała z tego powodu kłopoty, dlatego mój prawnik wystąpił do sądu o nakaz, który skieruje moją żonę na badania psychiatryczne.
-Nakaz?- Brwi policjanta wygięły się w łuki, przez co wyglądał, jakby na jego czole ktoś narysował mazakiem przelatującą mewę.
Jared omal nie roześmiał się, w ostatniej chwili markując kaszel.
CZYTASZ
It's not my way.
Fiksi PenggemarJared Leto. Czy jest ktoś, kto go nie zna? Kto nie wie, ile osiągnął? Znacie go i wiecie o nim wszystko, albo tylko tak się Wam wydaje. W mojej opowieści nie jest taki, jak myślicie. A może jest?