-Kanapeczkę?- Shannon wyciągnął do siedzącej na szafce Vanji talerz ze spóźnioną kolacją, kilkoma kromkami tostowego chleba z majonezem i szynką.
-Chętnie. Ja też nie jadłam nic od rana.- Poczęstowała się kanapką.- Nerwy.- Wyjaśniła między kęsami.
-Ja cię tak zdenerwowałem?- Oparł się obok niej.
-Tak i nie.- Powiedziała po chwili namysłu.- Raczej Jay i to, co nawymyślał. Co do ciebie, to bardziej sama wpędzałam się w dołek.
-Miałem zagwozdkę: lubisz mnie, czy nie. A wróżby z płatków kwiatów można sobie włożyć.- Dojadł trzecią kanapkę i oblizał palce z majonezu.- W jaki dołek, skrzacie?
-Ubzdurałam sobie, że posłuchasz mojej rady i poszukasz sobie mieszkania.-Wyjaśniła szczerze, widząc okazję do spokojnej rozmowy.
-A wiesz, że niewiele brakowało, i bym to zrobił?- Shann umył talerz, sięgnął do lodówki i wyjął butelkę wody. Przepłukał nią usta i dopiero wtedy się napił.
-Czyli dobrze podejrzewałam.- Wyjęła mu butelkę z dłoni i wypiła resztę.
-Mhm.- Mruknął, stając przodem do niej i obejmując ją jedną ręką. Drugą położył na jej kolanie. Świetnie było mieć świadomość, że może to teraz robić, kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota, i nie dostanie po łapach.- Co takiego zrobił twój popaprany mąż?- Spytał, mając w pamięci posiniaczoną nastolatkę.
-Długo by mowić, Shannie.- Vanja westchnęła z rezygnacją.- Części mogę się domyślać, o czym innym wiem, coś jeszcze innego podejrzewam, ale...- Urwała, gdy Shannon pocałował ją delikanie w szyję.- Wczoraj zaczepił mnie ktoś, kto miał przyjemność dla niego pracować.- Ciągnęła, odchylając głowę w tył i uśmiechając się.- Młody chłopak, informatyk. Jay zlecił mu włamanie do mojego laptopa i wyśledzenie haseł do wszystkich moich kont w sieci.
-Uch?- Shannon sapnął pytająco, nie przestając czulić się do niej.
-A tak. Kontroluje nawet moją pocztę.
-Co on odpierdala?- Starszy Leto wyprostował się, zdumiony. Od pojawienia się Vanji w ich domu brat co rusz zaskakiwał go czymś niespodziewanym i bardzo niepokojącym.
-Też chciałabym to wiedzieć.- Dziewczyna zamrugała i zaczęła się śmiać.- Na Boga, Shannie, siedzę tu i mówię o swoim mężu i jego domniemanych grzeszkach swojemu kochankowi, który przypadkiem jest jego bratem. To komiczne.
-Bo ja wiem? Może troszkę, ale ma w sobie odrobinę ironii. Nie mówiąc o tym, że jest naładowane zapowiedzią kłamstw.- Miał ochotę pocałować ją w czoło, ale zrezygnował, przypomniawszy sobie, że Jerry często tak robił. Zamiast tego złapał ją za nadgarstki i pociągnął.- Chodźmy do łóżka, skrzacie.
-Powiedz to jeszcze raz.- Vanja przycisnęła się do jego boku.
-Co, to o łóżku? O tym, że cię tam zabieram?- Dopytywał się przekornie, widząc jej roziskrzone oczy.- Chcesz usłyszeć, jak mówię "chodź ze mną do łóżka, skrzacie"?- Przy ostatnich słowach zatrzymał się, podniósł lekką jak piórko dziewczynę i oparł plecami o ścianę.- A może chcesz, żebym zrobił to tutaj? Jak dzikus?- Szepnął jej prosto do ucha, delikatnie muskając je ustami.- Powiedz mi, co wolisz.
-Do łóżka, Shannie. Chcę iść do łóżka. Mam szczerze dość dzikusów i chcę słodkiego Shannona.- Wymruczała.
-Jestem słodki?- Shann postawił ją ostrożnie, wziął za rękę i pociągnął za sobą na górę.
-Tak. A najsłodszy byłeś, jak spałeś.- Vanja zachichotała na wspomnienie tego, co zrobiła w Sludiance.
-Bo siedziałem cicho?- Zdziwił się szczerze i zrobiło mu się głupio.
CZYTASZ
It's not my way.
FanfictionJared Leto. Czy jest ktoś, kto go nie zna? Kto nie wie, ile osiągnął? Znacie go i wiecie o nim wszystko, albo tylko tak się Wam wydaje. W mojej opowieści nie jest taki, jak myślicie. A może jest?
