Konfrontacja.

54 5 0
                                    

-Nie rozumiem, dlaczego jesteś zdziwiona.- Jared wzruszył ramionami w udawanej beztrosce. Czuł, jak jego serce kołacze się niespokojnie, ale grał luzaka. Co jak co, gra na planie była czymś, co opanował do perfekcji. A teraz, stając oko w oko z prześladującą go ostatnio przeszłością, nie chciał okazać się złym aktorem. Sam sobie napisał scenariusz, określił, jak ma wyglądać jego postać, nadał jej pewne cechy. I tego chciał się trzymać. Cokolwiek by czuł, nie chciał wypaść ze swojej roli, a ta zakładała, że będzie zdystansowany do wszystkiego, co powie Vanja.

-A czy ty nie byłbyś zdziwiony, nie pamiętając dwóch lat ze swojego życia?- Odparowała.- Mając krótkie przebłyski i nie potrafiąc przyporządkować ich w odpowiednie miejsce?- Potrząsnęła głową.- Czego ode mnie chcesz, Jay?

-Czego chcę?- Pytanie zaskoczyło Jareda bardziej, niż gdyby zobaczył tańczącego lambadę, nagiego prezydenta, otoczonego stadkiem girlasek.

-Zaproponowałeś spotkanie, więc przypuszczam, że miałeś w tym jakiś cel.- Vanja podniosła szklankę z wodą, upiła łyk i odstawiła ją na stolik. Zrobiła to szybko, ale Jared zdążył zauważyć, jak bardzo drży jej ręka.

-Chciałem cię zobaczyć.- Odchylił się w tył i rozparł na krześle.- To coś złego?

-Po co? Nie interesowałeś się mną przez wszystkie te lata, a teraz dopadły cię sentymenty?- Kobieta patrzyła na niego nieufnie.- Jay, proszę, bądź ze mną szczery, przez wzgląd na przeszłość. Nie jestem już naiwnym dzieckiem, któremu możesz opowiadać bajki.- Przez jej ramiona przeszedł dreszcz.- Wiesz, jak trudno mi tu teraz być?- Dodała cicho, odwracając wzrok.

-Myślisz, że ja czuję się komfortowo?- Wyznał po chwili milczenia, szukając w sobie sił, by nakierować rozmowę z powrotem na wybrany przez siebie tor. Nie chciał, żeby Van zaczęła się nad sobą rozczulać, bo mógłby wtedy zmięknąć i powiedzieć coś, czego mówić nie chciał. I tak wystarczyła sama jej obecność, żeby część dawnych emocji wróciła i go dopadła.- Van, myślałem, że... wiesz.

-Myślałeś, że nie żyję, tak?- Podpowiedziała, patrząc na niego chłodno.

Wzruszył ramionami, nie odpowiadając. Nie musiał.

-Byłeś pewien, że umarłam, a jednak nie pofatygowałeś się, żeby to sprawdzić.- Vanja rozejrzała się z wyrazem twarzy takim, jakby szukała kogoś, kto słyszy i podobnie jak ona, nie rozumie.- Jakim ty jesteś człowiekiem, Jared?- Popatrzyła mu w oczy: walczył z sobą i opanowującym go wstydem, ale nie odwrócił wzroku ani na sekundę. Ona zrobiła to pierwsza.

-Powiedziałaś, że nie nie pamiętasz kawałka przeszłości.- Zmienił temat na wygodniejszy dla siebie, nie chcąc dać się opanować poczuciu winy, które od pierwszych słów Van dobijało się do jego głowy, dając znać, że czeka, aż je tam wpuści. Ani myślał to robić.

-Powiedziałam, że nie pamiętałam.- Vanja rozluźniła się, jakby i jej sprawiło ulgę odstąpienie od zaczątków kłótni, choćby i chwilowe.- Po przebudzeniu miałam lukę w pamięci, obejmującą ostatnie dwa lata. Możesz mi wierzyć, to nic przyjemnego. Byłam pewna, że coś stało mi się na boisku podczas lekcji, ostatni obraz, jaki miałam przed oczami, pochodził właśnie ze szkoły.- Zaczęła mówić, już spokojniejsza. Jej akcent, po wieloletnim pobycie w Rosji, był silniejszy i bardziej śpiewny, niż dwadzieścia lat temu, i, co dziwne, bardzo pasował do sposobu, w jaki wypowiadała każde słowo.- Byłam w szoku, gdy lekarz powiedział mi, który mamy rok. Czułam się jak bohaterka filmu klasy B, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

-Mniej więcej rozumiem.- Jared sięgnął do stojaka po serwetkę i zaczął bawić się nią, chcąc dać zajęcie dłoniom. Zwijał cienką bibułę i rozwijał, chłonąc to, co słyszał. Każdy szczegół mógł okazać się ważny, jeśli kobieta będzie chciała, jak przypuszczał, odegrać się, albo zażąda zadośćuczynienia za swoje, prawdziwe lub wymyślone, krzywdy.

It's not my way.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz