43.

286 31 5
                                    

Poniedziałek, siódma rano. To chyba moje najgorsze wstawanie w życiu.
Przetarłam oczy i podniosłam się z łóżka. Jak mam przeżyć cały dzisiejszy dzień wraz z koncertem będąc tak zaspana?!
- Cześć kochanie.- przywitała się ze mną mama, gdy weszłam do kuchni.
Jakim cudem ona zawsze o tej siódmej rano była już ubrana, umalowana, i co najważniejsze, przytomna? Zawsze mnie to zastanawiało.
- Hej, mamo.- odezwałam się, robiąc sobie tosty.
- Ja ci zrobię, idź się ubrać.- powiedziała, widząc, jak nieudolnie próbuję znaleźć ser w lodówce.
- Dzięki.
Ubrałam się, poperfumowałam, i wyszłam z łazienki, zabierając ze sobą kosmetyczkę.
Przecież przed koncertem będę chciała się mocniej pomalować. Muszę ją wziąć ze sobą.
Zapakowałam ją więc do torby, razem z sukienką i butami na koncert.
Wróciłam do kuchni, gdy już tosty były gotowe.
- Chcesz, żebym przyszła na ten koncert z tatą?- spytała mama, gdy już miałam wychodzić z domu.
- Nie, nie musicie.- uśmiechnęłam się znacząco.
- W porządku.- zaśmiała się mama.- Tata i tak jest zbyt zapracowany. Ale ja...
Oderwałam się od wiązania butów i spojrzałam na nią przymrużonymi oczami.
- Nieee, naprawdę, nie musisz..
- Dobrze, dobrze... tylko się droczę.- pomachała mi ręką, a potem dodała, gdy już zamykałam drzwi.- I tak przyjdę!
Westchnęłam, i zaczęłam schodzić po schodach. Wyszłam z klatki, założyłam słuchawki, puściłam ulubioną piosenkę i skierowałam się w stronę parku.
Przechodząc przez bramę parku zaczęłam wspominać. Przecież to tu pierwszy raz spotkałam Armina. Albo Alexy'ego? Moja pamięć nie jest za dobra... Nie, na pewno to był Armin.
Wyszłam z parku i skierowałam się do szkoły. Widziałam po drodze kilku uczniów, ale nikt znajomy. Weszłam do szkoły. Czułam się.. chora. Nogi miałam jak z waty.
- Dziś wielki dzień, co?- usłyszałam głos mojego chłopaka, i poczułam jego rękę na swojej talii. Obrócił mnie i przybliżył do siebie. Złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Boję się..- zaśmiałam się nerwowo, gdy mnie puścił.
- Czego?- spytał szczerze zdziwiony.- Przecież mamy tylko dobrze się bawić.
- Masz rację..- pokiwałam głową.- Nie chcę nawet myśleć, co muszą czuć teraz Kastiel i Lysander.
- Tak, ja też nie.
- Pewnie są w piwnicy. Chyba powinnam pójść i sprawdzić, jak się czują.
- Jasne.- przytaknął.- Idź. Będę przy sali, gdybyś mnie potrzebowała.
Skinęłam głową i skierowałam się do piwnicy.
Przy okazji spostrzegłam stoisko zrobione przez Violettę i Iris. Pewnie tu będziemy sprzedawać napoje.
Już z połowy korytarza mogłam usłyszeć dźwięki gitary i perkusji. Zeszłam po schodach, i omiotłam spojrzeniem pomieszczenie. Kastiel z Natanielem grali, ale Lysandra nie widziałam. No tak, on zawsze się spóźnia. Albo przychodzi równo z czasem.
Poczekałam, aż przestaną grać.
- Jak się trzymacie?- spytałam.
- Trochę się denerwuję.- przyznał Nat, po czym spojrzał na Kastiela. Był trochę bardziej blady niż zwykle. A blada skóra kontrastowała z czerwonymi włosami.
- Wszystko w porządku.- zapewnił, ale wyglądał na nerwowego.
- To będzie twój pierwszy występ, prawda?
Podniósł głowę znad gitary, i natrafił na mój wzrok.
- Na scenie, tak.- odparł krótko i zaczął stroić gitarę ponownie.
- Dobrze. Nie przeszkadzam wam, ale gdybyście czegoś potrzebowali..- skinęłam na nich.
- Nie zawahamy się prosić o pomoc.- dokończył za mnie Nat, i uśmiechnął się miło.
- Super! Trzymajcie się chłopaki!- wyszłam z piwnicy, i odetchnęłam głęboko, jednocześnie czując przeszywający dreszcz. To przerażające, być odpowiedzialnym za takie przedsięwzięcie. Nawet, jeśli to tylko koncert w szkole.
- Laura!- zawołał ktoś z końca korytarza.
Odwróciłam się i zobaczyłam Kim, która taszczyła wielkie pudło.
- Co tam?- spytałam, spoglądając na pudło.
- Ha-ha. Nie udawaj, że nie wiesz! Poprosiłaś mnie o organizację picia. Przecież każdemu zachce się pić po takim koncercie!
- Dałaś radę unieść tak wielkie pudło?- zdziwiłam się.
- To dopiero początek. Mam chyba dziesięć takich pudeł!- oznajmiła.
Westchnęłam.
- Czyli znalazłaś głąba, który ci pomoże?
- Tak!- uśmiechnęła się wesoło.- Chodź za mną!
Zaprowadziła mnie pod swoją szafkę szkolną. Leżało tam kilkanaście pudeł i zgrzewek wody, soków i napojów gazowanych.
- Ehh.. na pewno nie chcesz zaprzęgnąć do tego chłopców?- spytałam, po czym sobie o czymś przypomniałam.- Zaraz po kogoś przyjdę!
Wróciłam pod salę lekcyjną.
- Armin!- zawołałam.
Oderwał się od konsoli i spojrzał na mnie pytająco.
- Chodź, musisz mi pomóc!- pociągnęłam go za sobą, przez ramię rzucając szybkie: Proszę!
Rozbawiony chłopak poszedł za mną do Kim, która zdążyła zrobić jeden kurs do stoiska z napojami.
- Boisz się, że gdy go puścisz to ucieknie?- spytała dziewczyna.
Zdałam sobie sprawę, że ciągle trzymam jego ramię.
- Przepraszam!- wydukałam, na co Armin tylko się zaśmiał.
- Nie szkodzi.
- Weź to pudło, mięśniaku.- powiedziała Kim, wskazując na największe pudło wypełnione sokami jabłkowymi.
- Pewnie.- przytaknął chłopak, i podniósł pudło jak gdyby nic nie ważyło. Do drugiej ręki wziął natomiast zgrzewkę wody.
Ciekawe, Armin nie wygląda na nadzwyczaj silnego...
Wzięłam zgrzewkę napojów gazowanych. Nie mogłam jej unieść na dłuższą chwilę, więc szłam dziwnie.. trochę ją podnosiłam, trochę nią szurałam.. Jednym słowem, wyglądałam jak niedorobiona.
Na szczęście Armin w drodze powrotnej do szafki Kim zauważył moje starania (o ile można to tak nazwać) i pomógł mi zanieść tę zgrzewkę.
- Dziękuję!- pocałowałam go szybko w policzek, mając nadzieję, że nikt tego nie widział.
Skończyliśmy przenosić napoje chwilę po dzwonku. Mieliśmy szczęście, że jeszcze nie przyszła pani Delanay, bo byśmy dostali uwagę. Stanęliśmy przy drzwiach i czekaliśmy na nauczycielkę. Po niedługiej chwili przyszła i otworzyła salę.
Usiadłam jak zwykle z Natanielem pod oknem w ostatniej ławce.
- Jesteś nauczona?- spytał, otwierając podręcznik na ostatnim temacie.
- Na co...?- spytałam, po czym sobie przypomniałam.- O cholera!
- Cisza!!- wrzasnęła Delanay uderzając książką w ławkę.- Zaraz ktoś tu przyjdzie do odpowiedzi, ciekawe, czy też będzie wam tak wesoło!
- No tak! Przecież miała pytać..- wyszeptałam i gorączkowo zaczęłam wertować strony książki.
- Przecież nic nie umiem...- szeptałam, próbując douczyć się w pół minuty, które mi zostało.
Nauczycielka sprawdziła obecność, po czym spojrzała w dziennik.
- No cóż, macie mało ocen.- stwierdziła.- Do odpowiedzi pójdzie..

Niech czas się zatrzyma- Słodki Flirt✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz