29.

367 36 1
                                    

- Koncert?- oboje się zdziwili.
- Tak, koncert. Czemu nie?
- Kto będzie grał?- spytał Armin, chowając telefon do kieszeni.
- No.. Kastiel i Lysander. Nie wiedzieliście?- zaśmiałam się.
- Niee? Ale w sumie to byłaby naprawdę świetna sprawa.
- Teraz tylko musimy ich o to spytać- podsumowałam, zbierając rzeczy i wstając.
- Zapytać o cokolwiek Kastiela i wyjść z tego cało? Powodzenia!- wyszczerzył się Armin.
- Pff, śmiej się, śmiej.- odparłam, ubierają bluzę.
- Pójdę z tobą. Ktoś musi przy to być, żeby zebrać zwłoki.
- Dzięki, Alexy. Lepszego przyjaciela nigdy nie miałam.
- Wiem, haha.
Zebraliśmy się i zapłaciliśmy za lemoniady (właściwie to Armin zapłacił, chociaż się spierałam).
Odprowadzili mnie pod sam blok, pożegnałam się i wróciłam do domu.
Gdy rozłożyłam się już na łóżku, wzięłam do ręki kartkę i ołówek.
Zaczęłam zapisywać.
Grają: Kastiel, Lysander.
Dekoracje: Violetta, Iris
Sprzedaż biletów: Melania
Zagospodarowanie czasu: Laura
Ogarnianie napojów, sprzedaż jedzenia: Kim, może Rozalia.
Brakuje mi tylko jednego pola: Kapela.
To oczywiste, że Kastiel z Lysandrem nie mogą grać sami. Potrzebują jeszcze perkusisty. Może jeszcze jednego gitarzysty?
W sumie mogłabym zagrać na gitarze, ale nigdy nie grałam na elektrycznej. Z tym mógłby być kłopot.
Ale jeśli wszyscy się zgodzą.. to koncert naprawdę wypali.
Poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w piżamę. Jeszcze kilka dni, i rodzice wrócą. A potem... nie wiem, co potem, chyba wszystko znów zrobi się normalne i nudne. Nie będę mogła wychodzić z domu zbyt często, nie będę mogła..
O cholera. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie będę mogła spotykać się z Arminem. Będę musiała ukrywać fakt, że mam chłopaka. Mówić rodzicom, że wychodzę z koleżankami. Ughh.
Myśląc o tym wszystkim zasnęłam dość szybko.
Mój sen był dziwny. Śnił mi się bieg na orientację, tylko że trochę inny. W śnie to ja zgubiłam mapę, za co Lysander na mnie nakrzyczał, a potem zostawił samą w lesie. Szybko się ściemniło, przez co zaczęłam błądzić po lesie zgubiona i zmarznięta. Próbowałam znaleźć ścieżkę, ale ciągle kręciłam się w kółko.
Obudziłam się zlana potem. Było jeszcze ciemno, ale postanowiłam już wstać. Miałam kilka godzin do zaczęcia lekcji, więc postanowiłam umyć włosy.
Akurat gdy je suszyłam, zadzwoniła Rozalia.
- Halo?
- Cześć. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.- zaczęła.
- Nie, jasne, że nie.
- Będziesz dzisiaj trochę wcześniej w szkole?- spytała.- Będziemy miały wreszcie czas, żeby porozmawiać.
- Hmm, jasne. Czemu nie?- stwierdziłam.
- Okej, to do zobaczenia.
- No, buziii- odłożyłam telefon do ładowarki i zaczęłam się zbierać.
Ubrałam się szybko, zjadłam śniadanie i zrobiłam sobie kanapki do szkoły. Podkreśliłam rzęsy tuszem i gotowa wyszłam z domu. Poszłam do liceum przez park, żeby przy okazji przespacerować się trochę.
Do szkoły weszłam godzinę przed lekcjami, Rozalia miała przyjść za piętnaście minut. Postanowiłam pójść do toalety, żeby poprawić włosy, które rozwaliły mi się przy wietrze.
Na korytarzu głównym stała Amber, całując się z jakimś chłopakiem.
Nie powiem, stanęłam jak wryta.
- Co się tak gapisz? Jak komuś zapłacisz też cię może kiedyś pocałuje.- rzuciła blondyna, wyraźnie zadowolona z tego, że to widziałam.
- Uwierz mi, wcale nie chciałam tego widzieć. Nie moja wina, że stoicie na środku..
- Pff, po prostu mi zazdrościsz.- poprawiła swoje włosy.- Tak właściwie, to jest... eee, no, jak masz na imię?
Zwróciła się do chłopaka, który najwyraźniej był rozbawiony całą tą sytuacją.
- Pocałowałaś chłopaka i nawet nie znasz jego imienia?- spytałam z obrzydzeniem. Ta dziewczyna nigdy nie przestanie się staczać coraz to niżej.
- Amber, teraz to widzę.- podjął chłopak, wyraźnie się jej przyglądając.- Im dłużej na ciebie patrzę, tym bardziej widzę, że do piękności ci jeszcze daleko.
- Pff, hahaha!- roześmiałam się prosto w twarz tej żmii. Niech sobie nie myśli!
- A-ale jeszcze pięć minut temu mówiłeś coś innego..- zaczęła zdenerwowana, na jej policzki wstąpił rumieniec.
- No cóż, widocznie kłamałem.- wzruszył ramionami.
- A-ale...
- Amber, idź już sobie. Nie pogrążaj się.- poprosiłam. Dziewczyna natychmiast uciekła, wyraźnie zawstydzona i upokorzona.
Odwróciłam się do bruneta.
- Jak się nazywasz?
- Ty naprawdę mnie nie poznajesz?- spytał, śmiejąc się.
- Niee, chyba nie.- odparłam.
- Naprawdę?
- N-no.. nie kojarzę cię..- przyznałam. Było mi trochę głupio.
- Laura, przecież to ja.. Kentin.
- K-Ken?!- zdziwiłam się. Faktycznie, teraz dostrzegłam podobieństwa- zielone oczy, podobny wyraz twarzy.. Tyle, że był o wiele wyższy, nie miał tych okularów, no i wyglądał o wiele lepiej.
- Nie używaj tego imienia!- poprosił, szepcząc.- Przez to głupie przezwisko każdy będzie traktował mnie jak śmiecia..
- Niemożliwe, Kentin, wyprzystojniałeś!-
- Ach, dziewczyny.- westchnął z bólem.- Ciągle patrzycie tylko na wygląd.
- Ej! Nie o to mi chodziło!
- No przecież wiem..- zaśmiał się.
- Brakowało ci tego?- spytałam.
- Czego?
- Tego smrodu nauki i obowiązków.- roześmiałam się.
- Tak szczerze, to bardzo.- przyznał.- W szkole wojskowej nie ma nic ciekawego do roboty, oprócz ćwiczeń, ćwiczeń, ćwiczeń, i ćwiczeń.
- A gdzie twoje okulary?
- Zmieniłem je na soczewki. Są o wiele bardziej poręczne!
- Będzie mi ich brakowało..- westchnęłam.
- Boże, przestań!- dźgnął mnie w bok.- Nie wypominaj mi!
- Dobrze, już dobrze. Chodź, musisz się wszystkim pokazać!- złapałam go za ramię i pociągnęłam za sobą.
Wyszliśmy na dziedziniec, gdzie ku swojemu zdziwieniu zobaczyłam... Laeti!
- Cześć!- podbiegłam i ją uściskałam.
- Hej! A kto to?- zmierzyła Kentina wzrokiem.
- Hm.. to jest..- zaczęłam, ale wzrok Kentina mówił mi, żebym tego nie robiła.- Kolega.
- Fajny ten twój kolega. Przystojny jest..- zauważyła.- Chodzisz do tej szkoły? Rany, tu jest tyle przystojniaków! Muszę się tu przepisać.
- Dobra, Laeti, my musimy spadać...
- Ej, a wiesz może co u tego nudziarza, Kena?- spytała i roześmiała się.
Kątem oka dostrzegłam, że Kentin drgnął.
- Hmm? On nie był nudziarzem, Laeti!
- Jak to? Przecież on tego nie słyszy, no dalej, Laura!- zaśmiała się dziewczyna.
- Właśnie, że to słyszy..- mruknęłam, i spuściłam głowę.
Kentin zezłościł się.
- Ughh, miałem nadzieję, że więcej ciebie nie spotkam..- mruknął, patrząc na nią krzywo.
- Naprawdę TY to KEN?
- Nie jestem Ken. Mam na imię Kentin.- wycedził.
- Laeti, nie nazywaj go Kenem, skoro prosi..- zaczęłam błagać, ale oboje mnie zignorowali. Zaczęli się kłócić i krzyczeć na siebie, a potem się rozeszli, obrażeni.

Niech czas się zatrzyma- Słodki Flirt✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz