- Łap - nie zdążyłam nawet się ruszyć, gdyż oberwałam parą rękawiczek w twarz. Spojrzałam na sprawcę spod byka, jednak po chwili mój wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Myślałam, że winowajcą był Richard, a tu się okazało, że to szanowny pan Andreas. Tak, ten Andreas, który wczoraj wpadł na mnie, gdy chciałam sobie spokojnie wejść do sali gier i ograć moich kompanów w bilarda.
- Dzięki, ale po co mi to?
- Chcesz być miły, a one i tak marudzą - przewróciłam oczami. - Cała się trzęsiesz, więc ubieraj to. I nie marudź - ostatnie zdanie prawie krzyknął, gdy zobaczył, że chcę coś powiedzieć. Uśmiechnął się do mnie ostatni raz... i odszedł. Tak po prostu.
Spojrzałam jeszcze raz na rękawiczki, które mi dał i prchnęłam. Włożyłam je do mojej torby i skupiłam się na oglądaniu. Powiem szczerze, że już zdążyłam zapomnieć, jak piękny może być ten sport. A widząc te wszystkie biało-czerwone flagi, należące do polskich kibiców, dostawałam "gęsiej skórki". Atmosfera była niesamowita. Czekałam zniecierpliwiona na skoki chłopców, Richiego, nawet tego blondyna.
Swoją drogą, jego osoba mnie bardzo zaintrygowała. Pojawia się tak nagle i zaczyna się mną przejmować. Albo faktycznie tak się trzęsłam, że nie wytrzymał i musiał coś z tym zrobić. O wilku mowa. Spojrzałam w górę na telebim i ujrzałam niebieskookiego, szybującego w powietrzu. Wylądował dość daleko, nawet z bardzo ładnym telemarkiem i wysunął się na prowadzenie. Zaintrygowana postacią Niemca, nawet nie zauważyłam stojącej obok mnie Norweżki i uderzyłam ją z łokcia.
- Auu. Zaczynam się ciebie bać. Albo na kogoś wpadasz, albo bijesz. Co z tobą dziewczyno jest nie tak? - teatralnie westchnęła, a ja prchnęłąm. - Już wiem. Nasz kochany Milkaboy zawładnął twoim sercem - przyłożyła rękę do serca i zaczęła nucić piosenkę z Króla Lwa.
- Za dużo czasu z Robertem kochana - poklepałam ją po policzku i ruszyłam w stronę domku Norwegów. Było mi strasznie zimno i pragnęłam tylko napić się czegoś gorącego. Powoli otworzyłam drzwi i ujrzałam Wellingera bez koszulki.
- Ej! - pisnął, a ja szybko zamknęłam drzwi. Ups. - Co ty tu robisz?
- Nie, to na 100% nie jest domek Norwegów, tak właśnie myślałam. Wiesz co ja muszę już lecieć, trzymaj się - chciałam już odejść, lecz ten chwycił mnie za nadgarstek i spojrzał prosto w moje oczy. Nie powiem, kolana się pode mną ugięły.
- To jest domek niemieckiej kadry - odparł powoli i spokojnie, a przez jego ton głosu po moich plecach przeszedł dreszcz. Lotta, ogarnij się. - Masz strasznie zimne ręce. Chodź, zrobię ci gorącą czekoladę.
Nie miałam nawet czasu na wymyślenie jakiejś wymówki, bo ten wciągnął mnie do ich domku. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jeden, wielki bałagan. No, ale cóż. Nie moi, więc sprzątać nie będę. Podziękowałam chłopakowi, gdy ten wręczył mi plastikowy kubeczek pełen gorącego napoju. Obdarzyłam go jeszcze firmowym uśmiechem numer 3 i szukałam jakiegoś koła ratunku. Nie chciałam tu być. Jeszcze wpadłby tu Freitag i zacząłby rzucać jakieś głupie docinki w moją stronę. Jednak nie wypada od tak sobie pójść, kiedy ktoś próbuje być dla ciebie miły.
Jedynym sposobem na przetrwanie tutaj, dopóki nie skończę pić "napoju bogów", było obserwowanie Andiego. Miałam okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Jego blond czupryna była rozwalona na każdy możliwy kierunek. Jak na skoczka był dość umięśniony, mimo swojej wagi. Delikatnie przygryzłam wargę. Matko, co się ze mną dzieje.
- Ja rozumiem, że jestem przystojny, ale nie musisz mi się tak przyglądać - blondyn zaśmiał się, a ja się zarumieniłam. Miałam nadzieję, że tego nie widzi, a jednak.

CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
Fiksi PenggemarŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...