*2*

809 23 12
                                    

 - Ja nie wytrzymam z nimi dłużej! - Ava podniosła głos tak, aby dwaj siedzący przed nami Norwegowie to usłyszeli. Ja tylko pokręciłam głową. 

    Nie dziwię jej się. Ja tez powoli miałam już dość śpiewających Daniela i Johanna. Rozumiem, ja też lubię Biebera. No, ale bez przesady, ile można? Spojrzałam na Larsen, która już zaciskała ręce w pięści. Chwyciłam ją za ramię i się uśmiechnęłam.

 - Nie warto, zaraz będziemy w Wiśle. Tam na pewno dadzą sobie spokój - powiedziałam i wróciłam do czytania pierwszej części Harrego Pottera.

                                                                   ***

 - Dadzą sobie spokój. Właśnie widzę - prchnęła brunetka, wchodząc do pokoju. Od 20 minut na korytarzu słychać tylko skowyt Norwegów. Uśmiechnęłam się tylko przepraszająco do brunetki i założyłam na uszy słuchawki. - No tak, najlepiej uciec od problemu.

   Te słowa zdołałam jeszcze usłyszeć za nim do moich uszy dotarły słowa piosenki Meghan Trainor, a fotograf opuściła pokój. Zignorowałam to. Za często słyszałam w ostatnim czasie to zdanie, aby się nim teraz przejmować. Chciałam dokończyć czytać losy uczniów Hogwartu, ale teraz nawet przez słuchawki słyszałam śpiew Tandego. Wkurzona wyłączyłam muzykę, odłożyłam słuchawki i już za chwilę pukałam do drzwi blondyna. Nie, przepraszam. Ja waliłam pięścią w te drzwi, gdyż bałam się, że przez ten nie do końca udany pokaz umiejętności, mogą mnie nie usłyszeć. Nie to, że Daniel śpiewa brzydko. Wręcz przeciwnie, bardzo lubię jego głos. Ale kiedy do gry wchodzi czas wolny z resztą tej bandy, wszyscy pieją jak koguty. Bez wyjątku.

 - Czy wy możecie się wreszcie zamknąć?! Cały hotel przez was ogłuchnie - krzyknęłam na nich, gdy drzwi otworzył mi Stjernen, a ja spokojnie mogłam wejść do ich pokoju. Skrzyżowałam ręce na piersi i wpatrywałam się w każdego po kolei. Grzecznie wyłączyli muzykę i zrobili oczy kota ze Shrek'a. 

 - Przepraszamy - powiedział cicho Daniel.

 - Nic się nie stało - momentalnie złagodniałam, bo zdałam sobie sprawę, że za mocno zareagowałam. - Tylko następnym razem nie krzyczcie tak, że ochrona zacznie łazić po pokojach myśląc, że gdzieś zabijają koguta.

 - Naprawdę? - spytał zaciekawiony Halvor, a my wszyscy przybiliśmy sobie otwartą dłonią w czoło.

 - Zostawię to bez komentarza - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Za mną udali się Andreas i Robert, w celu zaproszenia mnie na mały spacer po hotelu. Zgodziłam się, zamykając wcześniej drzwi od pokoju. 

   Ruszyliśmy przed siebie. Na samym początku zaszliśmy do kawiarni, abym mogła kupić upragnioną kawę. Musiałam ją wypić, gdyż lot mieliśmy wcześnie rano, a po drodze nie dane było mi spać. Szybko ją wypiłam i udaliśmy się dalej. Po drodze chłopcy wymienili kilka zdań i życzyli powodzenia Kamilowi Stochowi i Dawidowi Kubackiemu, których spotkaliśmy. Oczywiście dwaj Norwegowie musieli mi narobić przy nich siary, ale panowie okazali się być mili i wyrozumiali, rzucili mi też na drogę ciche "powodzenia z nimi". 

   W naszym hotelu znaleźliśmy tzw. salę gier. Podobno był tam stół do bilarda, tenisa stołowego. Jakieś gry planszowe i inne tego typu rzeczy. Stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Jeżeli okaże się to być fajne miejsce, to przyprowadzimy tu jutro chłopaków. I Avę. Jeśli tylko nie będzie już na nich wkurzona. Chciałam już otworzyć drzwi, gdy ktoś opuszczający salę, z impentem we mnie wpadł, lądują przy tym na mnie.

 - Przepraszam - powiedzieliśmy jednocześnie, a blondyn pomógł mi wstać. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i zatonęłam. Tylko nie to. Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko i podał dłoń - Andreas.

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz