Mieliśmy 15 minut, aby wyjść z domu i nie spóźnić się na ślub ojca i tej żmii. My tymczasem siedzieliśmy zamknięci w pokoju i braliśmy udział w naradzie zwołanej przez Andreasa. Kiedy on poszedł po Lu, która później bardzo wkręciła się w dowodzenie, my z Freitgiem powiedzieliśmy, aby na razie nie mówiły Wellingerowi, że Richi jest naszym kuzynem. W głębi duszy modliłam się tylko, aby nikt na tym weselu o tym nie wspomniał.
- Czyli... macie układ i tak naprawdę nie jesteście razem? - spytała Clara, na co my kiwnęliśmy głowami. - I ten debil o wszystkim wiedział, a my nie? - wskazała na Richarda.
- Ja ci dam debil, ty... ty - już chciał rzucić w nią poduszką, kiedy tą wyrwała mu Luise i posadziła go na krześle. Swoją drogą jest z nas najmłodsza, ma dopiero 16 lat, a jest przy tym najbardziej ogarnięta i odpowiedzialna. No nie licząc Corneli, bo ona zawsze nas ogarniała.
- I te oświadczyny - zaczęła wcześniej wspomniana przeze mnie blondynka po chwili ciszy. - One też nie były prawdziwe?
- Nie - pokręciłam głową.
- Jak nie ucieczka, to co jakieś głupie przedstawienie. Tylko ty potrafisz się wpakować w takie bagno - rzekła Lu. Była na mnie zła. A ja czułam się, tak jak wtedy, gdy mama przyłapuje małe dziecko na jedzeniu słodyczy przed obiadem. Spuściłam wzrok i wypuściłam głośno powietrze.
- Pomożemy wam - powiedziała Clara i zaczęła zbierać nasze rzeczy.
- Co? - spytał Andreas.
- To co słyszycie. Głusi jesteście czy jak? - tak, to jest zdecydowanie Clara. - Pomożemy wam. A teraz chodźcie, trzeba zrobić niezłe przedstawienie przed tym domem wariatów - wyszliśmy z pokoju. Clara wyrównała krok ze mną i z młodszym skoczkiem. - Swoją drogą, jestem ciekawa reakcji Angelici, gdy was zobaczy.
Spakowałyśmy sukienki do bagażnika i pożegnałyśmy się z Lu, która jechała samochodem z mamą. Swoją drogą, byłam miło zaskoczona, że tata mimo ostatniej sprzeczki zaprosił mamę i Javiera na swój ślub. Zajęliśmy nasze miejsca w samochodzie i Andi ruszył pojazdem w stronę urzędu. Dziewczyny i Richard siedziały z przodu, ja tym czasem zajmowałam miejsce obok Wellingera. Na samym początku panowała niezręczna cisza, dlatego postanowiłam włączyć radio. Ucieszyłam się, gdy z głośników popłynęła piosenka „Walk on Water" 30 seconds of Mars. Uśmiechnęłam się i zaczęłam nucić melodie. Nasz kierowca najwyraźniej też uwielbiał ten gatunek muzyczny, bo uderzał lekko palcami o kierownice i poruszał głową w rytm piosenki. Spojrzeliśmy jednocześnie na siebie i szeroko się uśmiechnęliśmy. Chwilę później w aucie słychać było nasz fałsz, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Świetnie się bawiliśmy.
***
W kościele zajęliśmy miejsca, które wyznaczył dla nas ojciec. My, jako druhny musiałyśmy siedzieć z przodu, tak samo jak Richard, którego mój ojciec wziął na drużbę. Andreas natomiast zajął miejsce obok cioci Gertrudy. Każdy ma chyba taką jedną ciocie w rodzinie. Biedny Andi, przez całą mszę moja ciotka opowiadała mu o swoich podróżach i kochankach, przez co ten najwidoczniej był zakłopotany. Wypytywała również o nasz związek, a kiedy spojrzałam na nich przed przysięgą, chłopak uśmiechnął się tylko do mnie krzywo.
Można ludzi nie lubić lub za nimi po prostu nie przepadać. Niektórych wręcz nienawidzić. Tak było w przypadku naszych odczuć do Angelici. Lecz, gdy widziałam mojego tatę, musiałam odpuścić. On naprawdę ją kochał. Miał w oczach takie iskierki, jakie miał tylko przy mojej mamie, gdy jeszcze było razem. Nie raz widziałam ich zdjęcia z młodości, kiedy to tata szeroko uśmiechał się do obiektywu i nawet oprawki jego okularów nie były w stanie przyćmić tej miłości w jego oczach. Tak było i teraz, gdy trzymał tą żmije za rękę i czekał, aż będzie mógł złożyć przysięgę. Patrzył na nią, jak na 8 cud świata.
CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
FanficŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...