Siedziałam jak na szpilkach, co chwilę spoglądając na tatę to na Andiego. Chciałam już wrócić do hotelu, wypić czekoladę i położyć się spać. Błagałam, żeby ta kolacja okazała być się tylko głupim snem.
Pilnowałam się. Pilnowałam się, aby nie wybuchnąć i nie przywalić nowej laluni taty. Nie byłam zazdrosna o to, że zarywała do Andreasa, ani nawet o to, że rozbierała go wzrokiem. Byłam na nią wściekła za to, że zachowywała się tak przy moim ojcu, którego niby tak kochała. A w dodatku mój ojciec nie zwracał na to żadnej uwagi. Wiem, że między nami było różnie. Ale to mój ojciec. Tak czy inaczej kocham go i nie pozwolę, aby żadna dziunia była z nim tylko i wyłącznie dla pieniędzy.
- A może pokażecie nam jakieś zdjęcia z waszych zaręczyn? Albo z wakacji? - i to pytanie sprawiło, że omal się nie zakrztusiłam. Wellinger na szczęście poklepał mnie po plecach i wymienił ze mną wymowne spojrzenia. I tak oto wapliśmy do czarnej dziury, z której nie było wyjścia. Nie mieliśmy żadnych wspólnych zdjęć. No proszę was, my praktycznie się nie znamy.
- Nie zabraliśmy ze sobą telefonów - wymyśliłam, ale na moje nieszczęście po chwili z mojej torebki rozległ się dzwonek mojego telefonu. Przeklnęłam w duchu i wyjęłam go z torebki. - A myślałam, że go nie zabrałam. Przepraszam, Cornelia dzwoni. Odbiorę, a ty kochanie w tym czasie opowiedz im więcej o skokach - pogłaskałam Andreasa po plecach i szybko ulotniłam się do łazienki, po drodze odbierając jeszcze telefon od bliźniaczki. - Nie masz wyczucia czasu, ale przynajmniej mnie uratowałaś.
- Aż tak źle? - spytała z pełną buzią.
- Ta jego panna jest okropna. Cały czas pożera Andiego wzrokiem. Jakby mogła to w tej chwili rzuciłaby się na niego.
- Uuu, widzę, że ktoś tu jest zazdrosny - zignorowałam uszczypliwy komentarz siostry. - Dobra dzwonię w innej sprawie. Wiesz może dlaczego tata kazał odebrać Thomasowi próbki materiałów na obrusy? Biedny tłukł się do Zurychu, a jego tutaj nie ma - zapadła cisza. W końcu na razie tylko tata wiedział o moim "narzeczonym". - Czekaj, czekaj... Andreas... tata... coś ty znowu wymyśliła, Charlotte?!
- Później ci wytłumaczę, a teraz muszę iść ratować Wellingera przed tą żmiją - zanim Cora zdążyła cokolwiek powiedzieć, ja po prostu się rozłączyłam.
Patrząc w lustro dodałam sobie otuchy w myślach, poprawiając przy tym włosy, co szczerze mówiąc było moim nałogiem. Udałam się do stolika, jednak gdy zobaczyłam jak Angelika zachowuje się w stosunku do Andiego, miałam ochotę jej dopiec. Pewnym krokiem ruszyłam do stołu, jednak nie usiadłam. Pogłaskałam zdziwionego Niemca po karku i dałam mu buziaka w policzek.
- Kochanie, musimy już wracać - uśmiechnęłam się pogardliwie do Szwajcarki. - Miło było cię widzieć tatusiu... ciebie również - dałam ojcu buziaka w policzek, a tą żmiję zmroziłam tylko wzrokiem, nie podając jej nawet ręki, którą wystawiła.
- Do zobaczenia w święta, panie Muller - powiedział na odchodne skoczek. Sens tych słów zrozumiałam dopiero, gdy opuściliśmy kawiarnię. Aż musiałam się zatrzymać, co zauważył skoczek. - Co?
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że przyjeżdżasz do nas na święta? Do Zurychu? Bez konsultacji ze mną?
- Nie gniewaj się, twój tata nalegał. Twierdził, że skoro jestem twoim narzeczonym, to powinienem wreszcie spędzić z wami święta. Swoją drogą, ty tak narzekasz na swojego ojca. A on okazał się być świetnym facetem.
- Właśnie w tym rzecz, że ja go już nie poznaję... kiedyś był inny -ruszyliśmy dalej. - Ale coś mi tu śmierdzi.
- Może ten śmietnik - wskazał na obiekt.
CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
أدب الهواةŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...