*29*

411 17 16
                                    

Siedziałam właśnie w kawiarni z Agnes i Jacy. Piłyśmy shake'i. Tak moi drodzy, piłam coś innego niż gorącą czekoladę. Ale to tylko i wyłącznie dlatego, że było dzisiaj strasznie gorąco. Miałam na sobie niebieską, zwiewną sukienkę, którą kupiłam poprzedniego dnia, gdy dziewczyna Leyhe wyciągnęła mnie na zakupy. Od razu po przekroczeniu progu sklepu rzuciła mi się w oczy, no to musiałam ją kupić.

Dziewczyny o czymś żwawo dyskutowały, ja natomiast cały czas wpatrywałam się w ekran telefonu. Czekałam na jakąkolwiek wiadomość od Avy, lecz ta nie dawała żadnego znaku życia. Wiedziałam, że jest na mnie zła za to, że oskarżyłam Olava. Ale co wy byście zrobili na moim miejscu? Byłam wściekła. A ona zamiast mnie wspierać, to trzyma stronę swojego chłopaka. Nagle telefon się rozdzwonił i już z uśmiechem chciałam odebrać, gdy zobaczyła, że to nie Larsen to mnie dzwoni. Max. Przeprosiłam dziewczyny i udałam się do łazienki.

- Co jest? - spytałam, gdy weszłam do jednej z kabin.

- Uważaj na siebie, chyba namierzyliśmy P - ucieszyłabym się, gdyby nie pierwsze słowa, które wypowiedział policjant. Nerwowo zaczęłam bawić się naszyjnikiem, który wisiał na mojej szyi. - Jest najprawdopodobniej w Niemczech. Za niedługo u ciebie będę.

- Przestań, przecież nic mi się nie stanie - syknęłam i ściszyłam głos, gdy ktoś wszedł do łazienki.

- I tak przyjdę. A ty - zaakcentował - miej oczy dookoła głowy. Kiwnęłam głową sama do siebie i pożegnałam się z Norwegiem.

Chyba mi się jednak zdawało, że ktoś wszedł, gdyż nikogo nie zastałam przy umywalkach. W pomieszczeniu słychać jedynie było przyjemną muzyczkę, niczym z windy. Umyłam ręce i wróciłam do moich kompanek. Je też musiałam pilnować.

***

Wracałyśmy spacerkiem do mieszkania Agnes. Nie mogłam uwierzyć, że to najprawdopodobniej nasze wspólne wyjście. Jacy musiała wrócić do Willingen, a ja do pracy, do Norwegii. Poza tym zaraz zaczyna się LGP, więc będę w ciągłych rozjazdach.

- Nie mogę uwierzyć, że dostałaś stypendium i wyjeżdżasz na półtorej roku do Stanów - powiedziałam ze smutkiem łapiąc blondynkę za rękę.

- Ja też, ale to dla mnie naprawdę wielka szansa. Doświadczenie, lepsze zarobki - rozmarzyła się dziewczyna. Ja natomiast poczułam czyjeś spojrzenie na swoim karku. Odwróciłam się, ale szła za mną tylko jakaś grupka nastolatków. Wzruszyłam ramionami.

- Mam nadzieję, że twój wyjazd nie wpłynie na twój związek z Karlem - westchnęła Jacy, a Agnes uczyniła to samo. Znowu odwróciłam spojrzenie i ujrzałam zakapturzonego mężczyznę. Czas się z konfrontować z P.

- Wiecie co? Ja muszę wejść na chwilę do apteki, idzcie już, a ja was dogonię - powiedziałam, udając, że szukam coś w telefonie.

- Spokojnie, poczekamy na ciebie. I tak chłopcy zaraz po nas przyjadą.

- Idźcie, dam rade - powiedziałam i udałam, że odchodzę. Gdy dziewczyny odeszły kawałek ja zaczęłam się rozglądać.

Nagle ktoś zatkał mi usta, podniósł i skierował się w stronę ślepej uliczki. Postawił mnie za dużym zielonym śmietnikiem. Przycisnął mnie do ściany, nie odkrywając mi ust. Było jak wtedy. Zaczęłam się wyrywać. Mężczyzna zdjął kaptur, a ja dostałam prawie zawału.

- Tęskniłaś, skarbeńku? - to on. Znowu wrócił i pewnie chciał się zemścić. Zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Spojrzałam mu prosto w oczy. Przeszywał mnie wzrokiem, jak tamtego wieczoru. Było identycznie. - Nie słuchałaś moich ostrzeżeń. Teraz będziesz musiała ponieść karę. Tylko się nie wyrywaj i nie próbuj robić nic głupiego, bo skończy się to gorzej niż ostatnio - przejechał palcem po moim brzuchu i zjechał ręką na moje udo. Zaczęłam płakać, łzy spływały mi po policzku.

Mężczyzna przycisnął mnie z całej siły do ściany i zaczął całować po szyi. Ugryzłam go w rękę. Zaczął syczeć, a ja próbowałam uciec. Jednak on był szybszy i chwycił mnie w pasie. Niósł mnie w nieznanym mi kierunku, a ja krzyczałam tak głośno, jak tylko potrafiłam. Bałam się, że nikt mnie nie usłyszy. I na co była mi konfrontacja z nim? Kopałam go i biłam po ramionach, jednak ten mruczał coś tylko pod nosem. Znów zostałam przyciśnięta do ściany. Jego ręka wróciła z powrotem na moje udo, wędrując coraz wyżej. Przymknęłam oczy. Myśl Lotta, myśl. Miałam wolną jedną nogę, więc zamachnęłam się i kopnęłam go prosto w krocze. Mężczyzna upadł na ziemie. Nie miałam już sił. Jak najszybciej tylko mogłam, zaczęłam biec w stronę ulicy. Czułam, że biegnie on za mną. Kiedy minęłam już zakręt, widziałam na wprost siebie ulice, z której zabrał mnie oprawca.

- Lotta! - usłyszałam głos Maxa. Obraz mi się rozmazywał, przez ciecz, która spływała mi teraz nawet po szyi. Już chciałam wpaść w objęcia policjanta, gdy poczułam ból w prawym udzie. Odwróciłam się i ujrzałam stojącego nade mną bruneta. Chwyciłam się za bolące miejsce i zobaczyłam wbity nóż w nogę. Czy on się z nim nie rozstaje?

- Zostaw ją! - krzyknął Karl i razem ze Stephanem powalili bruneta na ziemie. Spadła z niego bluza, dzięki czemu mogłam ujrzeć te same tatuaże, co prawie 5 lat temu. Do mnie podbiegły dziewczyny, które starały się zatamować moją ranę.

- Jak dobrze, że jednak po ciebie wróciliśmy - szepnęła Angnes, zaciskając bluzę w poprzek mojego uda. Spojrzałam w górę i ujrzałam Wellingera. Chłopak klęknął i mocno mnie do siebie przytulił.

- Przepraszam - wyszeptał. - Obiecałem ci, że nie zrobi ci już krzywdy. Zawaliłem - pociągnęłam nosem, mocniej się w niego wtulając. Chciał wziąć mnie na ręce, lecz gdy ujrzał jak Max prowadzi zakutego mężczyznę, poniosło go. - Ty śmieciu - wstał i przywalił mu z pieści w twarz. Gdy Stephan łapie go, aby nad nim zapanować, ten stanął nieruchomo.

- Hah, tylko na tyle cię stać? Zawsze byłeś słaby, nawet teraz, gdy chciałem zabawić się z twoją ukochaną. A uwierz mi - zwrócił się do mnie. Robiło mi się słabo. Spojrzałam kolejny raz na nogę. Krew. Bardzo dużo krwi. - Byłoby fajnie, ostatnim razem nie chciałaś, to dlaczego nie teraz, szmato? Andreas spokojnie oddałby mi ciebie.

- Jeszcze jedno słowo Philipp, a obiecuję, że nie dożyjesz kolejnego dnia - skoczek zaczął szarpać bruneta za ubrania. Dzięki szybkiej reakcji pozostałych sportowców, szybko go odciągnięto od mężczyzny.

- Ty go znasz? - spytał Max.

- Tak. To Philipp Weber, starszy brat Emily - po tych słowach straciłam przytomność.

Co
Tu
Się
Stało?

Całuski ❤️

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz