Epilog

724 21 8
                                    

POV. Lotta

Weszłam do mojego domu z siatkom zakupów. Rzuciłam krótkie cześć, wiedząc, że Alan już wrócił do domu z pracy. Zdjęłam zimowe odzienie i z torbami skierowałam się do kuchni. Zdziwiło mnie, że w salonie stoją walizki. W pomieszczeniu zastałam blondyna, popijającego kawę. Odłożyłam zakupy na blacie i wbiłam w niego swój wzrok.

- Wyjeżdzasz gdzieś? - spytałam, a Alan uniósł swój wzrok na mnie. Przygryzł wargę.

- Nie - pokręcił głową. - Lotta - stanął na przeciwko mnie i chwycił moje obie ręce. - Ja chce rozwodu.

Uniosłam brwi. Długo wytrzymał. Zabrałam od niego ręce i założyłam je na piersiach. Byłam w szoku, ale gdzieś w głębi duszy się cieszyłam. Było mi głupio, że będąc w związku małżeńskim z Alanem, cały czas myślałam o kimś innym. Uśmiechnęłam się szeroko do Schwarza.

- Oboje chcieliśmy tego na siłę, ja kilka dni temu byłam na rozmowie z prawnikiem - przyznałam się blondynów, a on się zaśmiał. Wtuliłam się mocno w niego. Był mi strasznie bliski, jednak to naprawdę nie było to.

- Nasi ojcowie mogą nas zastraszać, szantażować, ale muszą zrozumieć jedno. My nie pasujemy do siebie. Mogą być uparci, ale my prędzej czy później i tak się rozstaniemy.

- Nie możemy ciągnąć tego na siłę. Ty chcesz szaleć, a ja - przygryzłam wargę, odsuwając się od chłopaka. - Ja kocham kogoś innego.

- Andreasa? - spytał. Pokiwałam głową. - Wiedziałem - zaśmialiśmy się. - Nawet, gdy byliśmy razem, nigdy nie patrzyłaś na mnie takim wzrokiem, jakim patrzysz na Wellingera. On też cię kocha. Więc obiecaj mi jedno - zawalczysz o tą miłość. I będziesz szczęśliwa, jasne?

Zgodziłam się, a Schwarz pocałował mnie w czubek głowy. Omówiliśmy jeszcze szczegóły związane z rozwodem i świetami, po czym Alan wziął swoje walizki i dojechał. A ja czułam się wolna.

***

Ubrana w czarną sukienkę, czekałam aż Luise skończy mi pleść warkocza. W między czasie rozglądałam się, jak wszyscy w salonie żwawo o czymś dyskutują. Zaraz mieliśmy rozdać prezenty. Wszyscy uwielbiali Boże Narodzenie. Szkoda tylko, że mój i Alan prezent nie jest tak dobry i popsuje wszystkim nastrój. Daję znak mojemu jeszcze mężowi i prosimy o chwile ciszy. Stajemy tuż obok siebie i chwytamy się za ręce. Ostatni raz.

- Musimy wam coś powiedzieć - zaczyna poważnie Alan, a jego ojciec podrywa się z miejsca.

- Henrik, otwieraj whisky. Będziemy dziadkami! - razem z moim ojcem zaczynają skakać, a reszta próbuje ich uspokoić.

- Nie jestem w ciąży, nie będziecie dziadkami - szybko studzę ich entuzjazm.

- Ja i Charlotte... my się rozwodzimy - nagle zapada grobowa cisza. Wcześniej wspomnieni mężczyźni mają szeroko otwarte buzie. Tylko oni są zszokowani. Reszta ma na swoich buziach uśmiech, dając nam do zrozumienia, że jest to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć.

- Po moim trupie! - mój tata wstaje, a ja ze złością wypisaną na twarzy, idę w jego kierunku, przez co stajemy twarzą w twarz. Za długo się go słuchałam, czas to zmienić. - Nikt nie będzie się rozwodził.

- Ty nie masz nic do powiedzenia - wskazałam na niego palcem. - Jeżeli nie dasz mi w końcu samej decydować o własnym życiu i nie uszanujesz naszej decyzji, to przepraszam. Ale ostatni raz widzisz mnie na oczy.

Poklepałam go po ramieniu i wyszłam z pokoju, w celu spakowania walizek. Byłam z siebie dumna. Na reszcie uwolniłam się od ojca.

***

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz