- Mówiłem ci, że musisz iść z tym na policję. Ale nie, panna Lotta jak zwykle jest mądrzejsza - Olav histeryzował niczym mała dziewczynka, którą próbowałam uspokoić. Ava szykowała właśnie mleko dla małej, które kupiła po drodze w sklepie.
Musiałam o wszystkim opowiedzieć szatynce. Oczywiście była na mnie wkurzona, gdyż nie powiedziałam jej wcześniej. Ale mimo to mi pomogła, przywiozła wózek po synku jej siostry i jakiej pampersy, a reszte stwierdziliśmy, że ogarniemy później.
- Olav uspokój się - warknął Max, policjant, który przyjaźnił się z Olavem. Byłam mu wdzięczna, że nie powiedział nic policji i sam postanowił zająć się tą sprawą, mimo że mogą go za to wyrzucić. - Sam widzisz, że on jest niebezpieczny. Szpieguje ją, może być skłonny do wszystkiego. Ale skoro podrzucił ci dziecko, musimy się nim zajć.
- Słucham? - myślałam, że się przesłyszałam. - Przecież ja pracuję, to jest niemożliwe, żebym ja się nią zajmowała. Nie dasz rady odnaleźć jej rodziny?
- To nie będzie takie proste, może mi to zająć kilka tygodni, jak nie miesięcy. Do czasu aż ten P się po nią nie zgłosi, musisz się nią opiekować.
- To są jakieś jaja - uderzyłam wolną ręką o biodro i wzięłam od Avy butelkę mleka. Dałam ją małej. Jest urocza, nie da się tego ukryć. - Przecież my za 2 dni wylatujemy do Niemiec, a ja nawet nie mam jej papierów, aby ją zabrać.
- Słuchaj - Max poszedł w stronę korytarza i zaczął się ubierać. Jest czerwiec, a on lata w grubej bluzie. Chłopie prawie 20 stopni na dworze, korzystaj bo jak na Norwegię to bardzo dużo. - Załatwię ci papiery, ale również ochronę. Potajemnie oczywiście, aby P się nie dowiedział. A ty w tym czasem zajmij się nią, napewno coś we trójkę wymyślicie - pomachał dziewczynce i wyszedł. Jednak szybko wrócił, wyciągnął telefon i zrobił małej zdjęcie. - Potrzebne do paszportu. Aha, jak ją w takim razie nazwiemy?
- Nora - powiedziałam po chwili ciszy. - Nora Müller.
***
- To jest słodkie - powiedziała Ava, gdy przechodziłyśmy obok alejki z ubrankami dla dzieci. Wybrałyśmy się na zakupy, aby jednak kupić małej kilka ubranek. Nora, bo tak oficjalnie ją nazwaliśmy, miała spędzić z nami tydzień w Oberstdorfie, dlatego musiała mieć coś, w co mogłabym ją przebrać. Oczywiście nie kupimy jej dużo ubranek, można to zrobić tez w Niemczech. Spojrzałam na różowe śpioszki z serduszkiem na lewym ramieniu. Uśmiechnęłam się i włożyłam ubranko do koszyka, który prowadziła Larsen. Ja natomiast co chwile patrzyłam na śpiącą Norę, zaciskając mocno ręce na rączce od wózka, gdy ktoś przechodził obok nas. Matczyny instynkt mi się włączył?
- Nie mogę z tobą chodzić na zakupy - stwierdziłam, gdy spojrzałam na wózek pełen słodkich sukienek, body, jedzenia, pieluszek i maskotek. Ava się strasznie nakręciła i chciała kupować wszystko co popadnie. Kupiła jej nawet kilka butelek i smoczków, czego moim zdaniem mała nie potrzebowała w takiej ilości. A poza tym liczę, że jej rodzina szybko się odnajdzie i nie zabawi ona u nas na długo.
Jest urocza, no nie będę zaprzeczać. Ale ja na macierzyństwo się nie pisała. A tym bardziej na opiekę nad obcym dzieckiem, o którym tak naprawdę nic nie wiem. Wiem tylko, że była szczepiona i ma 6 miesięcy, bo Max zaprowadził mnie z nią wczoraj do lekarza. Co nie zmienia jednak faktu, że ja nie chce bawić się w matkę. Lubię dzieci nie powiem, ale ja sama matką nie chciałam być. Ani ja ani Clara nie planujemy w przyszłości dzieci. W roli matki widziałabym jedynie Cornelie z naszej trójki. Ale nie mnie, z pewnością.
- Daj spokój. Dla tego słodziaki wykupie cały sklep - zaśmiała się, gdy szliśmy w stronę kasy.
- Muszę w takim razie powiedzieć Olavowi, aby się pospieszył, wtedy za 9 miesięcy będziesz mogła własnej dzidzi wykupić sklep - tym razem to ja się zaśmiałam, a za moje słowa oberwałam w ramie. Nagle Ava zatrzymała mnie i kazała mi się schować za regałem. Obie wychyliłyśmy się, a ja na zdębiałam, gdy zobaczyłam blondynkę.
- Emily? A co ona tu robi? - spytałam szeptem.
- Jakbym wiedziała - rzuciła z ironią Norweżka.
Ostrożnie i jednocześnie niezauważalnie udałyśmy się do kasy, gdzie zapłaciłyśmy za zakupy. Cześć zakupów schowałyśmy na spód czarnego wózka, reszte zaś Ava wzięła w ręce. Szybko wyszłyśmy ze sklepu.
- Co ona może robić w Norwegii? - spytała Larsen, gdy spacerkiem przemierzałyśmy ulice Oslo, udając się w stronę mojego domu.
- Nie wiem, ale to wszystko mi jakoś nie pasuje - powiedziałam.
***
Kto umie sobie w łatwy sposób nagrabić u szefa? Ja. Stöckl, gdy zobaczył mnie z nosidełkiem w ręku na lotnisku, miał mord w oczach. Już widziałam, jak po zgrupowaniu w Niemczech wylatuję na zbity pysk. Lecz Nora była po mojej stronie i swoim urokiem osobistym przekonała do siebie trenera. Wystarczyło tylko, że na nią spojrzał, a od razu się w niej zakochał. Tak jak reszta ekipy. I Ava. Robert i Olav, którzy wiedzieli, że nie jestem bliską osobą dziewczynki, zaoferowali mi pomoc przez cały obóz. Reszta nie pytała, kim jest dla mnie dziewczynka. Jeśli uznali, że to moje dziecko, jakoś to później odkręcę.
Ale Nora nie do końca chciała mi pomoc. Po pierwsze przez nią musiałam siedzieć koło Alexa, gdyż chciał mieć naszą dwójkę na oku. Alex od samego początku traktował mnie jak córkę. Nie mam pojęcia dlaczego. Może ja też mam urok osobisty, że tak wszyskich ciągnie do mnie? Uwierzcie mi, on nawet poznał mnie ze swoją żoną i córeczką, które od razu polubiłam. A Isabell to oprócz Nory jedno z najcudowniejszych istotek jakie do tej pory poznałam. Nie żebym się przekonywała do Nory czy coś, no ale proszę was. Ona jest urocza, musicie się ze mną zgodzić. Po drugie zrobiła histerię na cały samolot i gdyby nie Alex, to pewnie by płakała przez cały lot.
- Dlatego dzieci powinny pić podczas startu i lądowania - powiedział, wyciągając blondyneczce butelkę z buzi i wkładając jej różowego smoka. Ja natomiast dałam jej grzechotkę, którą od razu zaczęła się bawić. - Nawet jest do ciebie podobna - stwierdził, a ja się zaśmiałam. Nie dlatego, że przyjęłam to jako komplement, ale po prostu mnie to śmieszyło. Obce dziecko było do mnie podobne.
- Tak - szepnęłam, bardziej do małej niż do niego.
- Jak będziecie czegoś potrzebowały to pamiętaj - schylił się i połaskotał małą po brzuchu. - Dziadzio Stöckl jest zawsze pod ręką.
- Nie jesteś aż tak stary, żeby mówić do ciebie dziadzio - zaśmiałam się, a on zgromił mnie wzrokiem.
- Aż tak stary?
- Ale dziękuje, że będziesz pod ręką - zmieniłam temat, widząc wzrok Alexandra.
W tym momencie mała ścisnęła mnie za płace. Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się do mnie przez smoczek i zaczęła coś gaworzyć.
Nie oczarujesz mnie. Tak bardzo się wtedy myliłam.
Mała Nora mocno namiesza w życiu Lotty. I nie tylko w jej życiu, obiecuję.
Całuski ❤️
CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
FanfictionŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...