*23*

434 19 15
                                        

Norwedzy naprawdę wkręcili się w pomoc przy dziecku. Wczoraj na przykład zostali z nią całą noc, gdy ja poszłam na urodziny mamy Richarda. Byłam szczęśliwa, bo nie musiałam się niczym zamartwiać. I zobaczyłam się w końcu z mamą.

Teraz, gdy ja nuciłam Norze piosenkę, którą zawsze śpiewała mi mama, oni myli w łazience butelki dziewczynki. To znaczy Daniel z Andersem. Johann z Robertem natomiast rozwieszali pranie, nie tylko moje, ale wszystkich. Za pomoc przy małej stwierdziłam, że chociaż to dla nich zrobię. Halvor jako jedyny nie pomagał, ale nie miałam mu tego za złe. Przez ostatnie kilka dni zmagał się z bólem łydki.

Z Andreasem nadal nie rozmawiałam. Nasza kolejna kłótnia o nic. Skupiłam się na małej. Zależało mi na tym, aby Luise była bezpieczna, więc musiałam się zająć Norą najlepiej jak tylko umiałam. A Andreas nie mógł mi w tym przeszkodzić. Rodzina była ważnejsza niż jego głupie fochy czy nasz układ.

- Chłopcy, pomożecie mi? - spytałam, jednak zauważyłam, że w pokoju został tylko Halvor, który też zbierał się do wyjścia.

- Idziemy z trenerem na spacer. Chciałbym, ale...

- Ty nigdzie nie idziesz! - oburzyłam się i poprawiłam jedną ręką włosy. - Nie musisz mi pomagać, ale idziesz od swojego pokoju i odpoczywasz, jasne?

Pokiwał głową i wyszedł. Ja za ten czas wsadziłam małą do fotelika i zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy do łazienki. Byłam trochę zła, gdyż pierwszy raz w życiu miałam kąpać niemowlaka, a skoczkowie mieli mi w tym pomóc. Zabrałam dziewczynkę do łazienki, zamknęłam drzwi i odkręciła gorąca wodę pod prysznicem. Nie będę jej kąpać tam, tylko w dużym zlewie, który znajdował się obok wejścia, jednak chciałam, żeby w łazience była odpowiednia temperatura. Nie miałam nic innego, aby nagrzać w zimnej łazience, a zawsze jak się kąpię, to w pomieszczeniu jest strasznie ciepło. Dlatego postanowiłam odkręcić wodę i nagrzać je w taki sposób. Rozebrałam małą i stanęłam. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. A mogłam posłuchać Avy i kupić tą wanienkę. Tylko kto normalny wpuściłby mnie z nią do samolotu.

Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Myślałam, że to Ava, jednak myliłam się. Ta osoba weszła do łazienki i widząc mnie z małą na rękach od razu zamknęła za sobą drzwi. Patrzyłam się na niego tempo, nie chciałam się pierwsza odezwać.

- Cześć - powiedział cicho Andreas. Ja tylko kiwnęłam i zabrałam się za kąpanie małej. To znaczy chciałam się zabrać za kąpanie małej, lecz nadal nie wiedziałam jak. Nieudolnie położyłam ją w zlewie, trzymając jej główkę i pilnując, aby nic się nie stało. Wellinger chyba wyczuł, że sobie nie radzę, gdyż podszedł i przejął ode mnie dziecko. Teraz to on trzymał główkę Nory. - Pomogę ci. Ja będę ją trzymać, a ty ją umyjesz.

- Dlaczego ja? - spytałam. Naprawdę powoli miałam już dość opieki nad dzieckiem i wolałam, żeby Andi zrobił to za mnie. Egoistycznie.

- Bo to twoja chrześnica - wytknął mi język, a ja wywróciłam oczami.

Jednak mycie dziecka nie jest takie złe. Tym bardziej, że Andreas cały czas mi pomagał. Wygłupialiśmy się przy tym, a Nora cały czas się głośno śmiała. Później Andreas ją przebrał, założył pampersa i śpioszki i wyszliśmy z pomieszczenia. Ja zajęłam się składaniem rzeczy, gdy Andreas bawił się z dziewczynkom.

- Przepraszam - powiedział, a ja z kocykiem w ręce usiadłam obok małej. Złapała ona jedną ręką za płaca, a drugą Andiego. Chciałabym, żeby to kiedyś tak wyglądało. Odgoniłam od siebie te myśli i przeniosłam wzrok z małej na chłopaka. - Po prostu byłem w szoku. Nie wiem co mną wczoraj kierowało. Wybaczysz mi?

- Nie mam pojęcia, Andreas - westchnęłam.

- A jak ci kupię napój bogów? - zabawnie poruszał brwiami, a ja się zaśmiałam.

- To jest przekupstwo - uśmiechnęłam się. - Wybaczam ci, ale więcej tego nie rób - pokiwał głową. - Ale i tak musisz kupić mi gorącą czekoladę.

- To były tylko żarty! - oburzył się. - Mamy czerwiec kobieto.

- I co z tego? - podniosłam się z łóżka i odebrałam telefon, który przed momentem zaczął dzwonić. Max. - Halo?

- Jeżeli jesteś z kimś w pomieszczeniu to z niego wyjdź - zrobiłam tak jak kazał i udałam się do łazienki. Usiadłam na toalecie i czekałam na to, co powie policjant. - Sprawy się pokomplikowały.

- Co masz na myśli? - spytałam szeptem.

- Chyba znalazłem jej matkę, ale to grubsza sprawa niż nam się wydaje. Ten cały P nie tylko chce cię zastraszyć, ale wykorzystać też do brudnych interesów. Dlatego pilnuj Nory jak oka w głowie. Zrozumiano?

- Tak - po tych słowach rozłączyłam się.

***

- Tylko zawiąż mocno - powiedział Andreas, gdy kończyłam zawiązywać chustę na jego plecach. Stwierdziłam, że trzeba wypróbować chustę, którą kupiła Ava dla Nory. Podobno wygodniejsza do noszenia dzieci. Skoczek mocno trzymał niemowlaka, jakby bał się, że go upuści.

- Gotowe - powiedziałam. Stanęłam na przeciwko nich.

Skoczek nadal trzymał dziewczynkę. Tym razem tylko jedną ręką i zdecydowanie lżej niż wcześniej. Poprosiłam go, aby oprowadził mnie po Oberstdorfie. Nie było to dość odpowiedzialne ze względu na P, ale nie mogłam siedzieć cały czas zamknięta w pokoju z dzieckiem! Tym bardziej, że ona też potrzebuje świeżego powietrza, a lepsze jest ono tutaj, niż w Oslo. Powolnym krokiem przemierzaliśmy park, podziwiając piękno otoczenia. To znaczy ja podziwiałam.

Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Andreasa. Nora spała, a on od czasu do czasu się jej przyglądał. Wyglądał uroczo z dzieckiem. Czy to normalne, że chciałam widzieć go w takim wydaniu codziennie? Delikatnie głaską ją po plecach, aż w końcu pocałował w główkę. Uśmiechnęłam się. Chłopak odkrył, że się mu przyglądam i cały się zarumienił. Nagle podeszła do nas jakaś starsza pani, uśmiechając się jeszcze szerzej, niż ja przed chwilą.

- Jak ma na imię kruszynka? - spytała.

- Nora.

- Ahhh, wy młodzi. Pamiętam siebie i mojego męża, gdy tak razem z naszym dzieckiem spacerowaliśmy - rozmarzyła się kobieta. - Widzę, że ma pani bardzo troskliwego i jednocześnie przystojnego męża. Proszę pana - zwróciła się do Andreasa. - Niech pan dba o swoją żonę i córeczkę. One są pana największymi skarbami.

- Będę - powiedział Andreas i złapał mnie za rękę. Z uśmiechem. Pożegnaliśmy się z kobeitą i gdy odeszliśmy kawałek, zaczęliśmy się śmiać. - Czyli co? Teraz awansowałem na twojego męża i ojca naszego dziecka, które tak naprawdę nie jest ani moje ani twoje?

- Na to wygląda - powiedziałam, ocierając łzy, które spływały mi po policzku od śmiania.

A jego ręki nadal nie puściłam. Andreas trzymał mnie mocno, jakby bał się, że mu ucieknę. A ja zaczęłam głupio wierzyć, że to może być prawdziwe. Ja, Andreas i Nora - szczęśliwa rodzina. Szkoda, że za niedługo miało się to wszystko posypać.

Ja naprawdę lubię Andreasa w uroczym wydaniu ❤️

Chcecie rozdział jeszcze dzisiaj?

Całuski ❤️

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz