*34*

427 18 10
                                        

POV. Lotta

  - Dzięki, że ze mną jedziecie - powiedziałam do moich przyjaciół i wróciłam do zabawy z Norą.

Jechaliśmy w stronę adresu, który podał nam Max. Odnalazł babcię dziewczynki. Oznaczało to, że musieliśmy dzisiaj ją oddać. Nie chciałam tego. Żałowałam kilku ostatnich słów, które rzuciłam w stronę jej i Olava. Jednak pokochałam dziewczynkę i czułam się źle z tym, że najprawdopodobniej widzą ją po raz ostatni.

Kiedy podjechaliśmy pod wyznaczony adres, ujrzeliśmy piękno, biały domek. W Trondheim było dość zimno, więc zapięłam bluzę. Wyciągnęłam małą z auta i skierowałam się do drzwi. Razem ze mną poszedł Robert, a Ava i Olav zostali tuż obok samochodu. Zadzwoniłam do czarnuch drzwi i czekałam aż ktoś je otworzy. Denerwowałam się. I to bardzo. Nagle z domu wyszła starsza kobieta, około 60. Gdy zobaczyła trzymane przeze mnie dziecko, zaczęła płakać.

- Dzień dobry, to my znaleźliśmy Norę.. znaczy małą - szybko się poprawiłam widząc wzrok kobiety. - Kolega do pani dzwonił.

- Tak, tak - otarła łzy. - Matko, Aria kochanie - wzięła ode mnie dziecko i mocno je przytuliła. Wzruszył mnie ten obrazek, więc pociągnęłam nosem. - Dziękuję wam bardzo. Za opiekę, za przywiezienie jej tutaj. Za wszystko. - uściskała mnie i Johanssona. Zwróciła się do dziewczynki i pogłaskała ją po główce - Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.

- Mam jeszcze pytanie - rzekłam, gdy mieliśmy już odchodzić. - Mogłabym odwiedzać Arię? Bardzo się z nią zżyłam i można by rzec, pokochałam ją.

- Oczywiście - ucieszyła się kobieta. Uśmiechnęłam się szeroko. - Jesteś tu mile widziana o każdej porze.

- Dziękuję. Trzymaj się słodziutka - pocałowałam blondyneczkę w policzek. Na pożegnanie pomachałam Arii i jej babci, odprowadzając je wzrokiem do domu. Pociągnęłam nosem i uwolniłam z oczu łzy.

- Nie płacz Lotta - Robert przytulił mnie do siebie. - Będziemy ją odwiedzać, obiecuję - pokiwałam głową. Ruszyłam w stronę pozostałej dwójki i stanęłam na przeciwko Hagena.

- Przepraszam, że wtedy cię oskarżyłam. Wiem, że nigdy byś mi takiego czegoś nie zrobił. Zachowałam się jak idiotka, tym bardziej, że w końcu pomagałeś mi przez cały czas - spuściłam wzrok. Nagle Olav zamknął mnie w szczerym uścisku i zaczął mówić.

- Wybaczam ci. Każdy mógł się pomylić, ale z grzeczności nie zaprzeczę, że jesteś idiotką - walnęłam go w głowę . - Cieszę się, że zrozumiałaś, że chciałem ci tylko pomóc.

- Grupowy uścisk! - krzyknęła Ava i razem z Wąsaczem dołączyli do nas.

- Za dużo czasu ze skoczkami, Larsen - zaśmiałam się. - To co? Widzimy się za tydzień w Szwajcarii? - spytałam, a oni kiwnęli na tak. Nie byli zadowoleni.

***

- Wyglądasz jeszcze piękniej niż ostatnim razem - powiedziała pani Ingrid i dobrze mi się przyjrzała. Właśnie razem z Alanem przyjmowaliśmy gratulacje od gości. - A te wyprostowane włosy z perełkami wyglądają rewelacyjnie - zaśmiałam się. Lubiłam mamę Alana, ona jako jedyna do niczego mnie nie zmuszała. I cieszyła się naszym szczęściem.

Dzisiaj razem z Alanem powiedzieliśmy sobie tak. Poszłam za rozumem. Podobno rodzice wiedzą, co jest najlepsze dla ich dzieci. Więc może tata miał racje? Byłam ubrana w tą samą suknię co ostatnim razem, dlatego czułam się trochę niekomfortowo. Była strasznie ciężka, dlatego Schwarz musiał mi pomagać w przemieszczaniu się.

Kiedy nadeszła pora na Niemców, których zaprosiłam, niekoniecznie byli oni zadowoleni. Richard mówił coś pod nosem, a Jacy ze Stephanem posyłali mi tylko wymowne spojrzenia. Miał przyjść jeszcze Karl, jednak Agnes musiała wcześniej wyjechać, więc kazałam mu zostać i pożegnać się z dziewczynom.

- A teraz czas na pierwszy taniec - powiedział DJ przez głośnik. Chwyciłam Alana za rękę i już po chwili wirowaliśmy po środku parkietu.

***

Było już około 23, gdy stwierdziłam, że muszę iść się przewietrzyć. Wyszłam sama, czego niestety żałowałam, gdyż kilka razu zabiłabym się o tą suknię. Zaczęłam wdychać przyjemne, jesienne powietrze. Było idealnie. Na pewno? Nagle usłyszałam stukot szpilek. Odwróciłam się i ujrzałam mamę. Wyglądała ślicznie. Włosy miała wysoko upięte, a usta były podkreślone czerwoną szminkom. Była ubrana w kombinezon w tym samym kolorze i czarne szpilki. Gdy podeszła do mnie, mocno ją przytuliłam.

- Słyszałam, co zrobiłaś - powiedziała po chwili. Zrobiłam się czerwona ze wstydu.

- Benjamin? - spytałam, a ona kiwnęła głową. - Przepraszam, że cię okłamałam.

- Nie jestem zła. Ale jest mi przykro, że wybrałaś Alana, a nie swoją prawdziwą miłość.

- Nie chciałam popełnić tego błędu, co tata - stwierdziłam.

- Ale go popełniłaś. Tak jak ja i twój ojciec wiele lat temu. Zobacz - pogłaskała mnie po policzku. - Teraz jesteśmy z kimś innym i jest nam dobrze. Nie rób nic na siłę, bo będziesz tego żałować.

- Już za późno - powiedziałam. Mama westchnęła. Przytuliła mnie ostatni raz i wróciła do środka.

Oparłam się o duży konar drzewa. Obiecałam sobie, że nie będę dzisiaj płakać, mimo, że zdawałam sobie sprawę jak spieprzyłam sobie tym wszystkim życie. Sobie i Alanowi. Niby wszyscy byliśmy zadowoleni. Ale my dusiliśmy się w środku. Tylko po to, aby kogoś uszczęśliwić. Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach.

- Nie myśl tyle - Alan szepnął mi do ucha. Pokręciłam głową. - Czyli co? Teraz wspólna przyszłość razem? Dom z ogrodem, pies i kot oraz gromadka dzieci?

- Trójka - zaśmiałam się, a on pokręcił głową. - Na to wygląda panie Schwarz.

- Damy radę, pani Schwarz. Obiecuję - po tych słowach wpił się w moje czerwone usta.

Wiem, będziecie mnie teraz nienawidzić.

Ale dziękuje za 2 000 wyświetleń! Jesteście niesamowici ❤️

Całuski ❤️

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz