Czasami nasze życie lubi płatać nam figle. Ja do tej pory myślałam, że mam wszystko pod kontrolą. Ukochany, rodzina, świetna praca. Ale to wszystko zniknęło, tak jakby za jednym machnięciem różdżki. Teraz moje życie było jednym wielkim kłamstwem, w którym na każdym kroku ranię innych lub po prostu sama się w nim gubię. Kłamstwa stały się moją codziennością, czego na razie niestety nie mogłam zmienić.
W nocy nie zmrużyłam ani na chwilę oczu. Ziewając, zwlekłam się powoli z łóżka i zakładając szlafrok udałam się na dół. Minęłam się z blondynem, który nie odezwał się do mnie ani słowem. To nie jest ten sam Andreas, którego poznałam w Wiśle. Weszłam za nim do kuchni i szeroko uśmiechnęłam się do starszej pani w białym fartuchu oraz mężczyzny, który był od niej kilka lat starszy. Benjamin i Elvira byli w naszym domu od kiedy sięgam pamięcią. Pan Bieler był naszym kamerdynerem i szoferem jednocześnie. Zawsze bawił się ze mną i z moimi siostrami w chowanego czy różne wymyślone przyjęcia. Z kolei pani Cartier, francuska z krwi i kości, była naszą gosposią. Przygotowywała najlepsze posiłki, które mogłyby rywalizować z daniami najlepszych kucharzy świata. Był jednak jeden minus - wszystko musiało być zjedzone, bo inaczej byłeś goniony ze szmatką po całym domu. A mamy BARDZO duży dom. Ale dla 7-latek to była niezła zabawa uciekać przed wściekłą gosposią. Również dzięki nim umiemy mówić w wielu językach, szyć czy nawet odróżniać sztućce. Benjamin ma na tym punkcie bzika. Byli dla nas jak dziadkowie, których nigdy nie miałyśmy okazji poznać.
- A to słynny panicz Wellinger, o którym wszyscy w tym domu mówią? - wywróciłam tylko oczami. - Panienko Lotto, może kawy dla waszej dwójki? Zrobiłam też twarożek.
- Dziękuję Elviro, z chęcią zjemy - uśmiechnęłam się sztucznie do Andreasa i usiadłam przy wyspie. - Benjamin, o której jedziesz po mamę na lotnisko?
- Około 16 pani Matilde i panienka Luise wraz z panem Javierem powinni wylądować w Zurychu. Chciałabyś pojechać ze mną?
- Nie, zostanę i pomogę Cornelii dekorować jadalnię. I chciałabym spędzić trochę czasu z nią i z Andim.
Benjamin skinął głową i uśmiechając się do mnie, opuścił pomieszczenie. To samo uczyniła Elvira. W kuchni zaczęła panować nieprzyjemna cisza. Od wczorajszej rozmowy żadne z nas nie chciało się odezwać. Bo o czym mieliśmy rozmawiać? Kątem oka spojrzałam na mojego towarzysza. Jego niewsypaną twarz otulały promienie słoneczne, wpadające do kuchni przez wielkie, białe okno. Widać, że nie tylko ja nie mogłam spać wczorajszej nocy. Zastanawiało mnie tylko to, czy nie mógł spać z tego samego powodu co ja.
- Przepraszam - powiedział nagle, delikatnie kładąc dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się w jego stronę, upijając łyka. Spojrzałam mu głęboko w oczy i pierwszy raz zobaczyłam w nich prawdziwe uczucia. Chyba naprawdę mu było głupio, gdyż po chwili spuścił wzrok i kontynuował. - Nie chciałem na ciebie naskoczyć, można by rzec, że nawet agresywny w stosunku do ciebie. Po prostu... nie chcę, aby to wszystko poszło na marne.
- Rozumiem, nic się nie stało - uśmiechnęłam się, co wywołało podobną reakcję u blondyna. A może nawet na jego twarzy pojawił się większy entuzjazm niż u mnie?
- Swoją drogą - zmienił temat, gdy skończył przeżuwać kanapkę. - Czy ty może nie jesteś czasami księżniczką? No wiesz, normalni ludzie raczej nie mają domu wielkości pałacu, służby, w tym własnego szofera? Muszę ci zadać to pytanie. Dlaczego więc, będąc tak bogata, pracujesz dla Norwegów.
- To mój tata jest bogaty, nie ja. Jak byłam mała to takie życie mi nawet pasowało. Wiesz... piękne ubrania, nowoczesne zabawki, uczestniczenie w wielu eleganckich przyjęciach. Ale to z czasem zaczęło przerastać wszystkich, tylko nie mojego tatę. Od kiedy skończyłam 13 lat chciałam się stąd wyrwać. Nie chciałam już takiego życia. Chciałam żyć jak inni, normalnie, bez tych wszystkich kiczowatych rzeczy. Dlatego po tym, jak Alan zwiał, ja stwierdziłam, że zmienię swoje życie, tak do końca. Sama na siebie zarabiam, mam małe mieszkanie, o którym zawsze marzyłam. W końcu mam normalnych przyjaciół i nie jestem uzależniona od pieniędzy ojca. A z tego co mi wiadomo, to księżniczką nie jestem - wybuchnęliśmy śmiechem i stwierdziliśmy, że czas się przygotować na najbardziej szalone święta w naszym życiu. Przygotować psychicznie, rzecz jasna.
CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
Fiksi PenggemarŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...