Siedziałam na łóżku, patrząc to na Core, to na Clare. Biegały z kąta w kąt, patrząc czy niczego nie zapomniały spakować do dużej, czarnej walizki, która stała na środku pokoju. Oczywiście od czasu do czasu, któraś musiała się o nią albo potknąć albo przewrócić.
Otóż moje kochane siostrzyczki wpadły na pomysł, abym zmieniła swoje życie. Przydałoby się. Wysłały moje CV do Norweskiego Związku Narciarskiego i jak się okazało - przyjęli mnie! Nie to, że się cieszę, bo naprawdę mi tutaj dobrze. Ale sam fakt, że odpocznę od tej zwariowanej rodzinki, wprawia mnie w zachwyt, może nawet euforię?
- Nie zapomnij spakować jej tamtego misia! - krzyknęła Cornelia, która obecnie znajdowała się w naszej garderobie. Czasami sobie myślę, że to one bardziej przejmują się tym wyjazdem niż ja. Przewróciłam oczami widząc, jak kolejne ubrania lądują na ziemi. - Może byś się ruszyła i trochę nam pomogła - warknęła w moją stronę.
Westchnęłam i uklęknęłam tuż obok walizki, chwytając pierwszy lepszy T-shirt. Zaczęłam powoli i starannie go składać. Widziałam irytacje na twarzy mojej starszej bliźniaczki. Robiłam to specjalnie, aby się trochę z nią podroczyć. Po 30 minutach, przez które złożyłam tylko dwie koszulki, Cora wyrwała mi resztę ubrań i sama zaczęła je składać. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie to, że wykorzystuję siostry. Bo tak nie jest. Ale od tej sytuacji ze ślubem miałam mętlik w głowie. Mój tata nie da za wygraną, z resztą tak jak pan Schwarz. Nawet jeśli ja wyjadę, a Alan uciekł nie wiadomo dokąd i nie wiadomo z kim, oni znajdą jakiś sposób, aby połączyć nas węzłem małżeńskim.
- Gotowe - stwierdziła Clara siadając na moim bagażu. Zaśmiałam się, gdyż loki dziewczyny rozchodziły się na każdą możliwą stronę, tworząc przy tym tak zwany "busz". Przez kolejne kilkadziesiąt minut męczyłyśmy się z zapięciem czarnego bagażu. Dopiero pomoc Luise pozwoliła nam odetchnąć z ulgą. Niby młodsza od nas, a siły ma więcej. We trzy rzuciłyśmy się na moje wielkie łóżko, które stało pod oknem. - Jak dobrze, że jedziesz samochodem. Nie miałabym już nawet siły wstawiać tego na wagę.
- Nie chcę, żebyś jechała - stwierdziła Cora, wtulając się w moją klatkę piersiową. Uniosłam brew.
- Przecież to ty wysłałaś to zgłoszenie - zauważyłam, a blondynki uniosły się na łokciach.
- Po to, aby pomóc ci uciec - wszystkie trzy zwróciłyśmy wzrok na szatynkę.
- Ja nie uciekam Lu.
- Uciekasz, tylko boisz się do tego przyznać. Gdybyś nie chciała uciec, nie zgadzałabyś się na ten wyjazd. Tutaj, w Niemczech, miałaś świetne propozycje pracy, a zgodziłaś się pracować przy sportach, których nawet nie znosisz. Dodatkowo, ojciec cię nienawidzi, a Alan zwiał. Twój poukładany świat legł w gruzach...
- Lu - przerwała jej Clara, widząc zmieszanie na moje twarzy. Mówiła prawdę.
- Wyślij mi pocztówkę z Lillehammer - powiedziała nastolatka i opuściła nasz pokój.
***
- Będę za tobą tęsknić - powiedziały jednocześnie dwie blondynki, mniej więcej mojego wzrostu i mocno mnie przytuliły. Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do czarnego samochodu.
- To nie tak, że chciałam ci wczoraj dopiec - zaczęła 15-latka. - Ja tylko...
- Ty tylko mnie kochasz i się o mnie martwisz, wiem to. Ja też cię kocham i jestem ci wdzięczna, za to co mówisz. Mówisz mi to, o czym od dawna myślę. Mówisz mi to co wiem, ale boję się powiedzieć na głos. Po prostu mówisz mi prawdę, której do wczoraj się bałam. Może masz rację, uciekam, ale muszę poukładać swoje życie. Od nowa. Ale obiecuję, że będę do ciebie codziennie pisać, dzwonić... i wyślę ci tą głupią pocztówkę - zaśmiałam się czochrając jej włosy.
![](https://img.wattpad.com/cover/145789754-288-k216879.jpg)
CZYTASZ
Lonley Girl// A. Wellinger //
FanfictionŻycie Lotty niczym nie różniło się od innych - dobra praca, kochająca rodzina. Wszystko się zmienia, gdy zostaje porzucona przed ołtarzem i sama udaje się na przygodę życia. Co dobrego z tego wyniknie? (...) zgromiłam go wzrokiem, gdy chciał coś pow...