*19*

472 15 14
                                    

- Zwolnijcie! - krzyknęłam w kierunku Andreasa i Luise, którzy jechali rowerami znacznie szybciej niż ja.

Moja kondycja wołała o pomstę do nieba, naprawdę. Niby pracowałam ze sportowcami, niby fizjoterapeuta powinien mieć kondycję. Ale nie ja. Ja zawsze muszę być wyjątkiem. I tak bardzo żałowałam teraz tego, że wczoraj jedliśmy pizze na kolację, a ja z Avą i Lu na deser zjadłyśmy jeszcze bombę kaloryczną - lody z bananem i polewą czekoladową.

- Jak się nie pośpieszysz, to dojedziemy tam dopiero jutro - powiedziała moja młodsza siostra, gdy w końcu do nich dojechałam. Wywróciłam oczami.

- W sumie jak Lotta nie ma już siły, to możemy zrobić tu piknik - powiedział Andi. Jeździliśmy we trójkę polnymi drogami, chodź ja wolałam jeździć po mieście. Ale z nimi nie wygrasz.

Razem z Lu rozłożyłyśmy koc, na którym chwilę później leżał już Wellinger. Popukałam się w głowę, dając mu znak, jak wielkim jest debilem. Wzięłam drewniany koszyczek z mojego roweru i postawiłam przed Andreasem. Wyciągnęłam z niego moją sałatkę i zaczęłam się nią delektować. Oczywiście nie kto inny jak szanowny pan Andreas Wellinger, musiał mi ją zabrać i polowe zjeść. Zapamiętajcie - Lotta nie dzieli się jedzeniem!

Więc, gdy zwrócił mi tylko połowę mojego jedzenia, zaczęłam go gonić. Luise nagrywała, jak ganiam blondyna po łące i próbuję wyrwać mu moją sałatkę. Oczywiście Lotta niezdara musiała się potknąć i wylądować na skoczku, przez co ten wysypał mój posiłek. Andreasowi jednak było mało, szybkim ruchem zepchnął mnie z siebie i momentalnie zawisł nade mną.

- Głupek - westchnęłam, a ten posłał mi buziaka. - Lu przecież wie, że na serio nie jesteśmy parą, możesz przestać udawać.

- Ona wie, ale przechodnie nie wiedzą. Nie możemy wyjść z roli - szepnął, a ja pokręciłam głową.

- Jesteśmy na odludziu, tutaj nikt nas nie zobaczy gamoniu - zepchnęłam go z siebie, wstałam i zaczęłam się kierować w stronę młodszej siostry. - Chyba, że zwierzęta. Ale nie wiem, czy masz ochotę poderwać jakiegoś łosia.

Przez resztę czasu żartowaliśmy, opowiadaliśmy sobie historie z dzieciństwa. Oczywiście Luise nie mogła sobie darować żartów na temat mojego związku z Alanem. A Andreas jej w tym towarzyszył. Kiedy oni tarzali się ze śmiechu, ja usłyszałam jakiś szelest i dźwięk aparatu. Rozejrzałam się dookoła, lecz nikogo nie ujrzałam. Powoli popadam w paranoję.

- Wracajmy już - zaczęłam zbierać nasze rzeczy, a oni spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

- Ale dlaczego?

- Nie możemy po prostu pojechać dalej?! - krzyknęłam, a Niemiec posłał mi przepraszające spojrzenie. - Przepraszam, po prostu źle się czuję. Jedźmy już do domu.

Oboje kiwnęli głowami i już za chwilę jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. Oczywiście ja, cała spanikowana, rozglądałam się we wszystkie strony, aby tylko uspokoić moje myśli. Lecz tylko i wyłącznie coraz bardziej się nakręcałam.

***

- Lotta, musimy iść na chwile do Roberta, ma podobno do nas ważną sprawę - Olav chwycił mnie za nadgarstek i praktycznie wypchnął z mojego mieszkania. Mojego mieszkania. - A wy za ten czas możecie we trójkę przygotować kolację. My zaraz wrócimy - chłopak zamknął za sobą drzwi i szybkim krokiem prowadziła mnie do mieszkania Wąsacza.

- Wiesz co on może od nas chcieć? - spytałam, a Olav spuścił głowę. Coś przeskrobał. - Co zrobiłeś? - spytałam z założonymi na piersiach rękoma.

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz