*31*

439 20 3
                                    

- Świetnie, moja fotograf i fizjoterapeutka są na zwolnieniu - westchnął Alex. Mimo, że rozmawialiśmy przez słuchawkę, wiedziałam, że właśnie drapał się po głowie. Zawsze tak robił. - Muszę w takim razie załatwić kogoś, kto ogarnie ten latający cyrk.

- To są dorośli ludzie trenerze, napewno dadzą sobie radę bez nas - stwierdziłam, wycierając komodę w pokoju. Miałam leżeć i oszczędzać nogę, ale nie mogłam. Szybko się nudziłam, nawet kocyk, gorąca czekolada i Netflix mi nie pomagały.

- Wierzysz, w to co mówisz? - spytał, a ja się zaśmiałam. Ja też czasami wątpiłam w prawdziwy wiek skoczków, ale bez przesady. Każdy musi kiedyś wydorośleć. Wyszłam z pokoju i o kulach skierowałam się na parter.

- Wierzę, Alex - zaśmiałam się. - Ale muszę już kończyć. Chyba nie chcesz, żebym teraz spadła ze schodów.

Nie słyszałam co mówił dalej Austriak, gdyż szybko się rozłączyłam. Pewnie by mi jeszcze do ucha marudził. Ledwo, ale zeszłam po schodach. Powoli skierowałam się do salonu, gdzie siedziała już moja wspaniała rodzinka. I Alan oraz jego ojciec. Podobno mieli omówić jakieś szczegóły, dotyczące nowego projektu. Jakaś budowa osiedla dla rodzin z dziećmi w Lozanne czy coś w tym stylu. Uśmiechnęłam się do nich, dając ojcu buziaka w policzek i zajęłam miejsce obok starszego Schwarza. Spoglądam przez okno, aby zobaczyć jaka pogoda panuje obecnie w Zurychu. A było naprawdę pięknie. Już wyobrażałam sobie, jak słońce delikatnie myślą moją skórę, powoli zmieniając jej kolor na jasny brąz. Szkoda tylko, że jestem uziemiona i o opaleniźnie mogę tylko pomarzyć.

- Słyszałem, że zerwałaś zaręczyny. Bardzo mi przykro - powiedział pan Schwarz, uśmiechając się ukradkiem do mojego ojca. Ten kiwnął głowa, odwzajemniając jego gest. - Tak sobie pomyśleliśmy z Henrikiem, że... może spróbujecie jeszcze raz. Przecież to chyba wielka miłość.

- Nie - powiedziałam od razu.

- Nie ma mowy - Alan w tym samym momencie, co ja, wypowiedział to zdanie. Mój tata i ojciec Alana spojrzeli po sobie.

- Kochani, otworzę whisky, dla pani oczywiście wino - wskazał na mnie. - I porozmawiamy na spokojnie.

- Ale ojcze...

- Alan bądź cicho i przynieś trunki, które przed chwilą wymieniłem - Schwarz kiwnął głową i podszedł do barku.

Nie poznawałam go. Kiedyś nakrzyczałby na swojego ojca za ustawianie mu życia w ten sposób. A teraz? Jest potulny jak baranek. Jak nie Alan. Zmienił się. Nie tylko z charakteru, ale też z wyglądu. Przypakował. Jego czarna koszulka idealnie opinała jego tors. Kiedyś, kiedy jeszcze byliśmy razem, pewnie szepnęłabym mu coś na ucho i poszlibyśmy do mojego pokoju. Ale teraz mogę przygryźć jedynie wargę. Nie to, że Alan mnie pociągał. Nie, ale nie da się ukryć, że jest w cholerę przystojny. A w tych idealnie ułożonych włosach wyglądał męsko.

- Proszę - podał mi kieliszek wina. Podziękowałam i upiłam trunek. Już wyobrażam sobie siebie, chodzącą o kulach. Zacisnęłam wargi.

- Lotta, Andreas przysłał kwiaty. Dołączył do nich liścik, w którym dziękuje ci, że udawałaś jego narzeczoną i... - Lu z bukietem kwiatów zatrzymała się w drzwiach. Miałam ochotę w tym momencie ochotę zakopać się pod ziemie. Albo uciec, co byłoby niestety trudne przez moje koleżanki kule. - Przepraszam, myślałam, że jesteśmy same w domu.

***

Ojciec chodził w kółko. W tą i z powrotem. Był cały czerwony na twarzy. Zawiodłam go, to było pewne. Ale bałam się tego, co miało teraz nastąpić. Rozmowy z nim.

Henrik Müller umiał jedynie rozmawiać o biznesie. Jako ojciec nie sprawdzał się w tej roli. Zawsze, kiedy miałyśmy z dziewczynami jakiś problem, wysyłał nas do mamy. A gdy jej nie było, prosił o to Elvirę lub Benjamina. Sam zawsze zaszywał się w gabinecie, myśląc o kolejnych projektach budowniczych. Gdy rozpoczynałyśmy rozmowę, chociażby nawet o pogodzie, natychmiast ucinał ją, odpowiadając pojedynczymi słowami. Uwierzcie mi, idzie się naprawdę zdenerwować. Chcesz poprosić bliską ci osobę o radę, a ona odpowiada nie wiem. I tak za każdym razem.

- Czyli... Andreas i ty udawaliście związek, abyś tylko nie wyszła za mnie? - Alan miał niezły ubaw, za co oberwał od swojego ojca w głowę. - Na gorszy pomysł nikt chyba nie wpadł.

- Przypomnieć ci, kto uciekł z jakąś lalunią na Malediwy, tylko po to, by nie wziąć mnie za żonę? - trafiłam w punkt. Chłopak nie powiedział swojemu ojcu o tym, gdzie do tej pory się znajdował i co robił. Widziałam mord w oczach Schwarza.

- Co ty robiłeś?! - wrzasnął pan Schwarz.

- To teraz nie ważne Fredric, później się z nim rozliczysz - powiedział tata, patrząc przez okno. - Za 3 tygodnie weźmiecie ślub.

- Słucham! - razem z Alanem aż poderwaliśmy się z miejsca.

- Po moim trupie - stwierdził blondyn.

- Chyba oszaleliście - dołączyła się Luise. Ja siedziałam cicho, gdyż wiedziałam, że i tak z nimi nie wygramy. Opadłam bez sił ze łzami w oczach.

- Oszukali nas, kiedy my chcieliśmy dla nich dobrze - rzekł starszy z architektów.

- Wy nie chcecie dla nich dobrze, oni mają być tylko waszym kontraktem do tych głupich interesów! - wrzasnęła Lu. Strasznie narażała się ojcu, aby tylko mnie obronić.

- Nie wtrącaj się! - tata nie wytrzymał i krzyknął na Luise. Ta z łzami w oczach wybiegał z pomieszczenia. Nienawidziła, jak ktoś na nią krzyczał i w taki sposób zazwyczaj na to reagowała. Tata zawahał się, czy nie pójść za nią i ją przeprosić, lecz w ostatniej chwili zrezygnował.

- Nie mamy już średniowiecza, abyście zmuszali nas do ślubu - wycedził przez zęby Alan.

- No tak, z tego co wiem, to mamy rok 2019, ale to nie przeszkadza w tym, abyście się pobrali - wzruszył ramionami pan Schwarz i uzupełnił swoją szklankę whisky, aż po samiutki brzeg.

- Ty mnie nie rozumiesz, ja mam na myś...

- Nie ważne co masz na myśli, i tak weźmiecie tem ślub - rzucił obojętnie tata. Złapałam kule i udałam się w stronę mojego pokoju.

- Nienawidzę cie! - krzyknęłam w jego stronę.

Miałam nadzieje, że się zmienił. Ale jak widać, nadzieja matką głupich.

Ja uwielbiam robić z jej życia telenowelę! Miałam dzisiaj nic nie wstawiać, ale znalazłam chwile ❤️

Całuski ❤️

Lonley Girl// A. Wellinger //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz