48. Wygram byś mogła żyć

8.7K 592 59
                                    

YURI

Biegnę ile mam sił w łapach, jednak nadal została mi godzina drogi. Chociaż jeśli sprężę się to w pół godziny tam dotrę. Za mną podążają Tima i Igor. Przekazuję im rozkaz i przyśpieszam. Jeśli nie dotrzemy na czas, to nie wiem co zrobię, ale na pewno przestanę się już kontrolować. Czuję jaka jest słaba i jak tęskni. Mknę omijając kolejne drzewa i krzaki, kiedy nagle przeszywa mnie ogromny ból, starch i panika. Clary jest w niebezpieczeństwie. Czuję to w całym ciele, jak boi się i mnie wzywa. Zatrzymuję się i wyje ile sił w płucach. Muszę ją uratować, ona jest tą którą kocham, za którą oddam swoją przeklętą duszę, bo odkąd się pojawiła to moje nędzne życie należy do niej i zrobię wszystko by ją zatrzymać przy sobie. Wygram by mogła żyć i mnie kochać.

CLARY

Siedzę nadal obejmując brzuch i nie mogę przyjąć do wiadomości czego chce ta pijawka. Boję się, kurewsko się boję, ale nie mogę tego okazać. Nie dam mu tej satysfakcji, że mnie pokonał. Moja twarz może nie okazuję moich emocji, jednak w środku jestem przerażona. Wzywam Yuriego odkąd zobaczyłam tą gnidę w progu kuchni, lecz nadal go tu nie ma. Mam nadzieje, że zdąży tu przybyć zanim ten potwór coś wymyśli. Muszę grać na zwłokę. Nagle coś sobie uświadamiam. Gdzie jest Stella i Edgar? Oni też przecież byli w domu. A jeśli oni nie żyją i faktycznie jestem już sama i nikt mi nie pomoże. Nie dam rady się przemienić. Zresztą to mogło by zabić mnie i dziecko, a po za tym Giovannio zdążył by wbić mi ten złoty sztylet w serce zanim zmieniła bym formę. Ostatnim moim ratunkiem jest gra na czas.

- Nie rozumiem o czym mówisz. - próbuję nadać normalny ton, jednak słabo mi to wychodzi.

- Nie udawaj głupiej. - syczy w moją stronę.

- Nie udaję. - łapie się mocniej za brzuch, bo właśnie dziecko zaczęło się ruszać czując mój dotyk.

- Twoje dziecko czysto-krwiste. Jego krew jest potężniejsza niż twoja i ty o tym dobrze wiesz. - mówi cały czas patrząc na moje ręce ściśle oplecione na brzuchu.

- Nie oddam ci dziecka! - krzyczę wstając jednak z powrotem siadam, bo jestem zbyt słaba.

- Nie musisz mi oddawać, ja sam sobie je wezmę. - uśmiecha się obrzydliwie obnażając kły. - A że ja nie lubię czekać, to przyśpieszymy poród. - odwraca się i skupia na czymś, bo po chwili w drzwiach pojawia się jego wierny sługa Carlo. - Przyprowadź tego kundla. - wampir kłania się i znika.

- Nie można ingerować w płód. - nie dam zabić mojego maleństwa. 

- Nie mam zamiaru czekać, aż urodzisz tego bachora, więc zrobisz to dziś. - mówi oglądając dokładnie złoty sztylet, kiedy do kuchni z powrotem wchodzi Carlo, a za nim dwa wampiry, które ciągną ciało Edgara. - Obudźcie to ścierwo. - nakazuje Książę i w tym samym momencie jeden ze sługusów podnosi mojego przyjaciela i sadza na krześle by po chwili oblać jego zakrwawioną twarz wodą. Zdezorientowany Edgar mruga kilka razy zanim orientuje się co się dzieje, gdy dociera do niego co jest, próbuje szarpać się moją stronę jednak dwa wampiry są silniejsze.

- Jeśli coś jej zrobiłeś, to cie zabije! - krzyczy w stronę Giovannio.

- Zamknij ten pysk i słuchaj ty nędzny psie! - syczy Książę i bierze od Carlo czarną skrzynkę. - Przyśpieszysz poród swojej ukochanej Luny. - przykłada mu sztylet do gardła.

- Nie można ingerować w płód. - mówi przerażony Edgar.

- Już to słyszałem i mało mnie to obchodzi. - otwiera czarną skrzynkę i wyciąga buteleczkę z czarnym płynem. - Podasz jej to, a potem odbierzesz poród. - macha buteleczką przed twarzą Edgara.

- Co to jest? - pytam ciężko oddychając, bo coraz bardziej czuję się słaba.

- To moja droga jest środek stworzony z toksyny, która wydzielała się z twojego ciała. - właśnie wtedy uświadamiam sobie, że Giovannio kazał zbierać tą czarną maź, kiedy byłam w jego lochach. 

- A jeśli to zabije ich oboje? - pyta Edgar.

- Nie zabije, bo w przeciwieństwie do ciebie i twoich braci ja mam bardzo dużą wiedzę o rasie koto-krwistych. - wyjaśnia kiwając na Carla, który ponownie wychodzi z kuchni.

- Tak? To dlaczego płód rozwija się zbyt szybko? - dopytuję lekarz.

- Bo Clary jest inna niż reszta jej rasy. - odpowiada pewnie.

- Niby co to znaczyć ,,inna,,? - teraz ja pytam nie rozumiejąc nic.

- Nie będę tego tłumaczył, to sprawy z przeszłości. - zbywa mnie i nagle do kuchni wchodzi więcej wampirów. 

- Dlaczego ja mam odebrać poród? - pyta szarpiący się Edgar.

- Bo ty nie wyssiesz z niej krwi w czasie porodu. - odpowiada rozsiadając się na krześle. - A teraz zabrać ją i przypilnujcie by wszystko poszło zgodnie z planem. - wydaje rozkaz i patrzy w stronę drzwi na taras.

- Dlaczego to robisz? Nie chcemy wojny, wróć za mur i nigdy nie wracaj. - mówię szarpiąc ostatkiem sił kiedy dwa osiłki chwytają mnie za ramiona.

- Chce byś cierpiała, ty i twój kundel. - odpowiada wstając i podchodząc do okna.

Nagle ciszę przecina głośne wycie wilka i ja dobrze wiem do kogo ono należy. 

Moi kochani bardzo bardzo przepraszam za tą długą nieobecność, ale spora ilość obowiązków nie pozwala mi na skupienie się nad pisaniem,😢😢 ale spokojnie zostało już kilka rozdziałów, bo zmierzamy do końca historii Clary i Yuriego.😛 Mogę zapewnić, że na finał planuje dużą niespodziankę.❤🎁🎁🎉 Mam nadzieje, że rozdział się spodoba i oczywiście jak zawsze miłego czytanka.😘😘

Przez WALKĘ do MIŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz